Profil użytkownika
mikado188 ♀
Zamieszcza historie od: | 30 października 2010 - 14:27 |
Ostatnio: | 13 września 2019 - 16:56 |
- Historii na głównej: 30 z 38
- Punktów za historie: 6987
- Komentarzy: 258
- Punktów za komentarze: 1792
Zamieszcza historie od: | 30 października 2010 - 14:27 |
Ostatnio: | 13 września 2019 - 16:56 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
"A ja mam nadzieję, że zdechnie pani w rowie" bym odpowiedziała. Babol i **** nie człowiek.
A ja pytam po co takie indywidua są trzymane na uczelni? Jak mu się ludzi uczyć nie chce, to niech znajdzie pracę odpowiadającą jego aspiracjom (tym bardziej, że ćwiczeniowcy podobno nie mają za wysokich wynagrodzeń), a jeżeli ma obowiązek wypracować ileś tam godzin dla uczelni w ramach doktoratu, to niech to zrobi w innej formie. Myślałby kto, że to elita intelektualna tego kraju, a za grosz kultury i myślenia.
U mnie była Ludwika Leokadia Kociąber, zwana po prostu Kicią :D
Do szarri. Coś ściemniacie. Ja miałam umowę najmu na czas określony i wypowiedziałam umowę przed końcem najmu (po 2 miechach zamiast 10) i to przy pomocy radcy prawnego, więc o jakimś niedopatrzeniu prawnym nie ma mowy.
Ale staruszka spokojnie sobie gnije czy pani Z. udała się na cmentarz pod osłoną nocy? :P
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 14 stycznia 2012 o 21:25
Moim zdaniem mogła poinformować opiekę społeczną czy policję o przemocy w rodzinie. Panie psycholog i pedagog zapewne były świadome, że bicie się nie zakończy tylko dlatego, że upomniały matkę. Osoby, które w ten sposób wychowują dzieci nie zmieniają się magicznie po jednej rozmowie i nie wierzę, że wyżej wymienione tego nie wiedziały. Mam koleżankę, która jest pedagogiem, a w tym roku kończy psychologię i wiem, że przemocy w rodzinie poświęca się dużo materiału na tych dwóch kierunkach. Sporo rzeczy można wywnioskować z samego zachowania dziecka, ale pani pedagog łatwiej jest od czasu do czasu zrobić dzieciom testy predyspozycji naukowych i badania na dysleksje niż zająć się czymś, co wymaga o wiele większego zaangażowania.
Historie są z mojej szkoły, z tej do której chodziło moje rodzeństwo, jedna za szkoły do której chodziła kumpela i jedna opowiedziana przez lekarkę, która dokonywała obdukcji.
He he... w szkołach to standard. Uwierz mi, nie ważne czy publiczna czy prywatna, mała czy wielki gmach. Panie "pedagog" niosące kaganek oświaty to gadka - szmatka, byleby ładnie brzmiało. Pani dyrektor zachowała się typowo dla tego środowiska.
A ja się zgodzę ze zminusowaną częścią komentujących (silhouette). Rzeczywiście babka może teraz nie nadaje się do tej roboty, ale kto powiedział, że nie będzie się nadawać po sukcesywnym zakończeniu terapii czy leczenia psychiatrycznego? Skoro zdaniem michu2606xyz taki typ ludzi nie nadaje się "z przyrodzenia" do tego zawodu to jak wyjaśnić choćby przypadek Sabiny Spielrein?
Tak jest chyba na każdym uniwersytecie :). Ja z kolei studiuje na UMK w Toruniu i mam na roku kolesia, który nawet w czerwcu, przy prawie trzydziestu stopniach ciepła grzał się w kamizelce od garniaka i długiej koszuli XD. Z kolei rok niżej jest chłopak, który prócz odpowiedniego ubioru robił sobie fryz z idealnie równym przedziałkiem na boku i jeszcze smarował to wszystko brylantyną. Ach to prawo...
dałaś komentarz lepszy niż sama historia. XD
Nie wiem dlaczego się czepiacie. Dziewczynka z drugiej historii będzie miała zabawę na fest. Trzy lata w katolickiej szkole siedziałam, to wiem ;P
Owszem, zdziwiłbyś się jak niewiele osób uznaje "świętość" cudzej rzeczy. Ja się spotkałam z przypadkiem, gdzie laska była naprawdę szczerze zdziwiona gdy usłyszała, że należy zapytać właściciela czy może sobie czegoś użyczyć.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 23 listopada 2011 o 11:30
Ja też się zgadzam z eska. Dla mnie nauczyciel/wykładowca stosujący przemoc nie będzie autorytetem tylko wariatem/frustratem. W moim życiu szkolnym spotkałam kilku nauczycieli, którzy samym wejściem do klasy uciszali uczniów, bez podnoszenia głosu, o rzucaniu przedmiotami nawet nie wspomniawszy. Nie wiem jak w ogóle można coś takiego pochwalać.
Aż człowieka trzęsie jak się to czyta. Ja bym tego tak nie zostawiła, no ale podejrzewam, że dziewczyna nie ma środków i nerw, by cokolwiek zrobić...
To co, że nie było umowy? Dogadać się z pozostałymi oszukanymi i wytoczyć wspólny pozew sądowy. Ludzie, czy wy naprawdę sądzicie, że na wszytko trzeba mieć papier?! Boże, modlę się o wprowadzenie w szkołach jakiegoś "wychowania prawniczego" bo czytam te wszystkie historie i w głowę zachodzę, jak ludzie z niewiedzy łatwo odpuszczają...
W każdej szkole taką trafisz. Moja dyrektorka całemu rocznikowi wmawiała, że "matura podstawowa zdana dobrze liczy się w rekrutacji na studia lepiej, niż matura rozszerzona zdana słabo". Jak się okazało wierutna bzdura. Po prostu trudno jest nie zdać podstawowej matury a szanowna pani nie chciała sobie statystyk psuć.
Nie wiem jak u innych dziewczyn, ale moje stopy są integralną częścią mojej skromnej osoby. Co im to i mnie!
do bukimi w moim liceum (nawiasem mówiąc najgorsze 3 lata życia)było ujęte to w regulaminie. Nie można było używać komórki nie tylko w budynku, ale nawet na placu szkolnym. Niezastosowanie się groziło skonfiskowaniem komórki i wezwaniem rodziców. No ale to była prywatna szkoła, może dlatego karda robiła co chciała...
Chyba, że jest zakaz wnoszenia komórek na teren szkoły. I jest egzekwowany, nawet post factum.Wtedy nagraniem napytasz sobie większej biedy.
Tak... ja UWIELBIAM to "jak ty sobie w życiu poradzisz..." ostatnio przypaliłam omlet i też usłyszałam tekst do mojej matki "dziewczyno jak można omlet przypalić? Jak ty takiej prostej rzeczy nie umiesz zrobić, to jak będzie dalej? Jak ty sobie w życiu poradzisz?" Na drobne przypomnienie, że dwa tygodnie temu spaliła czajnik elektryczny, bo postawiła go na rozgrzanej płycie (kuchenka elektryczna)i tego nie zauważyła usłyszałam "wymiataj do swojego pokoju!" i foch na resztę dnia. Niektórzy tacy są i nic na to nie poradzisz... trzeba trzymać się jak najdalej od takich, by na starość nie zobaczyć kogoś podobnego w lustrze...
Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 7 października 2011 o 22:09
Moja babcia kiedyś moją kotkę wyrzuciła przez okno. Ot, siedziała na parapecie, na którym babcia chciała się oprzeć - więc trzeba było kota zrzucić. Na moje protesty (wówczas sześcioletniej dziewczynki) odpowiedziała: "sama spadła". Dobrze, że był to parter więc w zasadzie nic się kotce nie stało.
Często nie ma jak. Ludzie nie chcą brać zwierząt i przez to nie ma ich komu oddać. Jak moja kotka się kociła to często mieszkały z nami 3-4 miesięczne kocięta, mimo ze powinnyśmy je oddać jak miały 2.
Co się stało z pociętymi fragmentami? Masz je? Może spróbuj oddać zielnik do konserwatora? Na pewno nie będzie wyglądał tak jak kiedyś, ale może nie będzie przypominał sterty strzępów...
W Japonii ludzie często nie zamykają drzwi wejściowych, po prostu tam nie ma takiego zwyczaju/potrzeby.