Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mru

Zamieszcza historie od: 2 lipca 2011 - 20:43
Ostatnio: 13 listopada 2023 - 23:48
  • Historii na głównej: 18 z 30
  • Punktów za historie: 19426
  • Komentarzy: 380
  • Punktów za komentarze: 4804
 

#79287

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Taką wiadomość znajoma wrzuciła dzisiaj na fejsa:

"Jedyny minus we Wrocławiu to właściciel campingu nr 126 przy ulicy Starodworskiej 11A.

Pan bardzo nie lubi Polaków, kiedy płacąc mu za kolejne doby mąż zwrócił uwagę, że woda wieczorem jest zimna, ten wpadł w szał i wyzywał go od "polaczków", i że przez takich… coś tam krzyczał, ale mąż poszedł… Fakt, kampery tu są raczej z Europy niż z kraju, tym bardziej wstyd, kiedy Niemiec mówi nam, że wody ciepłej nie ma, ale jest czajnik.

Widać złotówki mu śmierdzą (chociaż są to setki bardziej niż złotówki), euro nie śmierdzi, jeśli kurs zaokrągla się po jedności w górę... Pan chodzi w kaloszach i lży klienta Polaka, twierdząc, że może nie było ciepłej wody, bo jej nie odkryliśmy… I w ogóle burak do potęgi.

Dodał jeszcze, że w dupie ma dobrą opinię o jego campingu. Pewnie liczy, że napiszemy tylko po polsku, a Polaczków on ma dupie."

PS: Z dodatkowych wiadomości: "Są tu Holendrzy, Duńczycy, Niemcy, Włosi i Francuzi. Tylko my, Polaczki małe mu przeszkadzamy. Swoją drogą jak euro liczy sobie po 4,5 zeta to my z tymi zetami zajmujemy mu plac. A wiecie co, wszyscy tu się sobie kłaniają w językach swoich i miedzynarodowym uśmiechu, on chodzi wk...rwiony i opieprza zatrudnioną Ukrainkę - młodą studentkę.”

camping

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 136 (196)

#62697

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Lata temu zdarzyło się że trzeba było przygarnąć psa. Tak wyszło poprzedniemu właścicielowi. Kwestia sytuacji to osobna historia. Chętnych nie było, bo suka rasowa dobermanka i już dorosła. To jednak budzi obawy. A że znałam psicę i wiedziałam że to kochane stworzenie, to przyjęłam pod dach.

Bydlę było równie durne co przyjazne. A durna była strasznie. Żadnych oznak jakiejkolwiek inteligencji. Cud, że do miski z żarciem trafiała. Nadrabiała za to miłością do całego świata. Wszystko co żywe było przez nią kochane i wielbione. W tym każdy inny psiak na spacerze.
Poza wybieganiem jej na łąkach, chodziłyśmy też na spacery pod blokiem. Wtedy psica obowiązkowo na smyczy i w kagańcu.

I właśnie na takim spacerze zaatakowała ją mała ruda furia. Dosłownie rzucił się na nią taki mały na wysokość do kolana pies. Teraz sobie wyobraźcie. Ja z psem na smyczy, usiłuję bronić tą sierotę. Ona wystraszona chowa się za mną. Jednocześnie zasłaniam psa i kręcąc się w kółko rozglądam się za właścicielem tej wścieklizny. Jakiś chłop pali szluga w bramie. Krzyczę czy to jego. Kolo nawet nie kiwnął głową. Nie wiem ile to trwało. Wiać nie było jak, suka w kagańcu nawet jakby chciała to się nie odgryzie, a to małe gówienko zaczyna żreć mnie po nogach. No to wtedy nie zdzierżyłam i sprzedałam kopa pomiędzy kudły. Poleciało w powietrze z piskiem.
I nagle kolo z bramy rzuca kiepa i leci do mnie z pyskiem cytując:
"Czego k....o kopiesz mi psa?!"

Huk opadającej mi szczęki słyszeli chyba na sąsiedniej ulicy. Na szczęście był to czas, kiedy właśnie telefony komórkowe wchodziły w powszechny użytek, bo po krótkiej acz ostrej pyskówce kolo stwierdził, że teraz spuści mi wp...l. :) Uratowało mnie posiadanie telefonu i udawanie, że właśnie dzwonię na policję (z nerwów nawet nie byłam w stanie przypomnieć sobie jaki to numer :D)
Morału nie będzie. Nikt nie klaskał. Kupiłam sobie wtedy gaz na wypadek jakbym znowu musiała bronić psa :P

psiejsko

Skomentuj (56) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 648 (716)
zarchiwizowany

#61411

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Okazałam się tchórzem i nie zareagowałam. Dlatego napiszę tutaj bo może ktoś inny w innych okolicznościach będzie miał więcej odwagi.
Są kobiety dbające w ciąży o zdrowie swojego dziecka. Są i mające w d....
Pojechałam z dzieckiem nad duży zbiornik wodny w okolicach naszego miasta. Na ławce siedziała babka na oko 30tka, mogła być młodsza ale "zużyta". Brzuch mniej więcej początek dziewiątego miesiąca ciąży. Papieros odpalany od papierosa. I piwo jedno po drugim. Dosłownie, skończyła jedno zaczęła następne.
Moje pierwsze skojarzenie było takie że dzieciak jak nic urodzi się z FAS. ( FAS -> http://pl.wikipedia.org/wiki/Alkoholowy_zesp%C3%B3%C5%82_p%C5%82odowy)
W pierwszym porywie miałam chęć opierdzielić. Tyle że w towarzystwie kretynki znajdował się koleś z wyglądu taki że mógłby mnie jedną ręką rozmazać na drzewie.
Ludzie dookoła komentowali po cichu, ale widocznie widok kolesia skutecznie ich powstrzymywał przed zwracaniem uwagi.

Smutny fakt, ale dziecko na bank nie będzie zdrowe. I za jego krzywdę będziemy bulić ze swoich podatków na różne programy wyrównawcze i wspomagające. Bo matka głupia krowa ma chęć pić i tyle :/

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 14 (46)

#57192

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tak mnie dzisiaj wzięło na refleksję. Znajoma jest świetnym radiologiem. Wykonuje mammografie, rtg itp. tak dobrze, że powinna dostać medal. Biega na każde możliwe szkolenie czy kurs. Jak ważna jest jakość takich zdjęć, wie każda baba z guzkiem w piersi czy ktokolwiek, kto się kiedyś połamał. A dziewczyna nie dość że przeszkolona, to jeszcze ma to niezbędne wyczucie tkanki nad którą pracuje. Cud miód orzeszki. Fajnie co? No więc nie do końca.

Wydawałoby się że takiego fachowca każdy dyrektor placówki medycznej powinien trzymać i hołubić. I pewnie gdzieś tak jest, tyle że nie w naszym kraju.
M. zapierniczała w trzech miejscach pracy żeby związać koniec z końcem. Tymczasem zaczęły się redukcje etatów, obniżki pensji. A ceny w sklepach rosną. W ciągu roku kobita została z jednym etatem i pensją okrojoną do minimalnej krajowej.

Aż dwa dni temu dostała wizę do bardzo dalekiego kraju, w którym nie będzie się zastanawiać czy kupić dziecku buty, czy zapłacić rachunki. Wiza została jej przyznana w ciągu dwóch tygodni od złożenia podania.
I nagle zaczął się lament, że jak to? Że w całym wielkim mieście wojewódzkim nie ma takiego fachowca jak ona, itp.itd... Ale jakaś podwyżka? O tego nie ma :/
No to leci badać cycki i złamania do kraju, który da jej chleb.

Ilu podobnych do niej wyjechało i wyjedzie? Jest kasa na pałace ZUSowskie, pensje dla parlamentarnych obiboków, gnijące autostrady, nie ma dla ludzi naprawdę pracujących. System jest iście piekielny.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (57) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1014 (1136)

#50651

przez (PW) ·
| Do ulubionych
A propos przemocy w przedszkolach i szkołach. Może przyda się rodzicom z podobnym problem.

Naszego syna wychowywaliśmy zawsze w poszanowaniu dla wszystkiego i wszystkich. Żuczki, ptaszki, zwierzaczki i inne dzieci należy traktować miło i nie krzywdzić. I chyba przegięliśmy, bo młody bywa kompletnie nieasertywny. Nie okazuje przemocy nawet w samoobronie.
Do piątego roku życia młody uczęszczał do szkoły w IRE gdzie problemów nie było. Poszedł jednak nasz pacyfista do zerówki w Polsce i brutalnie zetknął się z życiem w społeczeństwie.

Niejaki Piotruś z grupy bił dzieci. I to najczęściej sprytnie, tak żeby pani nie widziała.
Nasz oczywiście się nie bronił, więc był celem idealnym.
I tu zaczyna się historia:

- Zgłosiliśmy że młody dostaje bęcki. Pani powiedziała że załatwi problem. Ok, uwierzyliśmy.
- Kilka dni spokoju, młody dostał znowu łomot. Pani że załatwi, my że ok.
- Kilka dni itp... Pani załatwi i porozmawia z rodzicami.
Spokój.
Młody nadal nie lubił chodzić do przedszkola, ale nie zgłaszał że cokolwiek jest źle. Mówił że czasami ma problem z Piotrusiem. My chodziliśmy się dopytywać, pani twierdziła że to nic strasznego, zwykłe kłótnie o kredki. Ok. Młody pytany o sytuację zmieniał temat.

Przyjechała moja mama. Poszli z młodym na spacer. Wracają i dowiaduję się że młody tego dnia dostał pięścią w brzuch. A niewinne "kłótnie o kredki" to regularne bicie. Poza tym Piotruś "wytresował" sobie młodego i kilku chłopców tak, żeby sami bili się po przyrodzeniu. Pytam - czemu ? I odpowiedz: - "Jak sam się walnę to mnie mniej boli niż jak on kopnie". Pytałam czemu mi wcześniej nie mówił, że ta sytuacja trwa. Mały stwierdził, że skoro ani panie ani rodzice nie rozwiązali problemu, to widocznie tak musi być.

Możecie sobie wyobrazić jak się czułam jako matka. Wściekłość pomieszana z poczuciem winy wobec własnego dziecka. Przy okazji dowiedziałam się że skaleczona warga od upadku na szafkę... owszem upadek był ale skutkiem popchnięcia przez Piotrusia. Czyli zwyczajnie byłam okłamywana przez panie.
Dobrze że to był piątek i miałam czas ochłonąć. Poszłam w poniedziałek wyjaśniać sytuację. W obecności męża bo on jest spokojny a ja nerwus, bałam się że narobię za dużego zamieszania.

Poszliśmy od razu do dyrektorki przedszkola. Wyglądała na przejętą. Ściągnęła wychowawczynię. Uraczyły nas historią o tym jak to z Piotrusiem są problemy od zawsze, że rok temu chodził na jakąś terapię itp.
Ja siląc się na spokój i kulturę stwierdziłam, że Piotruś nie jest MOIM dzieckiem. Ja mam obowiązek zadbać o SWOJE dziecko. Dlatego grzecznie proszę rozwiązać problem ostatecznie.

Kilka dni później młody dostał bęcki, a ja pełną wyrzutów tyradę, że zamiast rozmawiać z wychowawcą poleciałam od razu na skargę do dyrektorki.
WTF? Od razu? Toż to się ciągnęło już kupę czasu.

Kolejne bęcki. Rozmowa nasza z rodzicami Piotrusia przy asyście pani wychowawczyni. Rodzice gówniarza jak to mój mąż skwitował: "oni nic nie rozumieją".

Kolejne bęcki. Kolejna pogadanka i moja rozmowa z dyrektorką. Zakończona tym, że zaniosłam jej do podbicia oficjalne pismo skierowane do niej jako dyrektora placówki plus do wglądu Kuratorium Oświaty. W piśmie określiłam jasno jak wyglądały kolejne miesiące pobytu dziecka w placówce, jakie obowiązki ma placówka wobec podopiecznego (zapewnienie bezpieczeństwa i poszanowania godności osobistej), a które to są niedotrzymane. Jednocześnie informując że konsekwencjami zabrania przeze mnie dziecka mającego obowiązek szkolny, obarczam przedszkole, niewywiązujące się z funkcji jakie powinno pełnić. Dołączyłam też zaświadczenie o tym, że na skutek wydarzeń jakie miały miejsce, młody uczęszcza na terapię psychologiczną.

I stałam się wrogiem.
Nagle okazało się że Piotruś to święte dziecko, a moje dziecko kłamie. Może bym nawet uwierzyła że to ja jestem wariat gdyby nie psycholog, która potwierdziła wersję młodego.

Właśnie byłam w trakcie poszukiwań opiekunki dla młodego i biegania po przedszkolach w poszukiwaniu tego gdzie mogę przenieść młodego kiedy zdarzyło się COŚ.
Zaprowadziłam młodego do sali i schodziłam schodami w dół. Na górę wchodził cholerny Piotruś z tatusiem. Piotruś jak mnie zobaczył, spierniczył w podskokach. Tatuś nie zdążył. Poinformowałam, że jego syn znowu uderzył mojego.
Usłyszałam, że wszyscy czepiają się jego dziecka, a w ogóle to mój prowokował.

I wtedy coś we mnie pękło. Zaczęłam drzeć się jak chyba nigdy. I wywaliłam całą złość. Bluzgałam takim rynsztokiem, że sama nie wiedziałam że znam takie słowa. A na koniec wywrzeszczałam, że skopię dupę tatusiowi i tatusia cholernemu bękartowi.
W pracy trzęsłam się jeszcze do południa. W dodatku miałam poczucie, że zachowałam się jak ostatnia chamka.

A jednak stał się cud. Piotruś odpierniczył się od mojego dziecka. Wtedy też ostatecznie zwątpiłam w cywilizowane metody. I stwierdziłam że jednak do chama trzeba w języku chama bo inaczej nie zrozumie.

W podstawówce nastała podobna sytuacja. Tu jednak skończyło się szybciej. Zapytałam agresora czy mam mu skopać d.... czy sam się uspokoi?

Nie, nie cieszę się że tak to zostało załatwione i nie odczuwam zadowolenia ze skutecznego zastraszenia. Zwyczajnie odczuwam ulgę ponieważ moje dziecko ma spokój. Mam nadzieję że z czasem nauczy się sam walczyć o swoje. Są efekty, nie jest już kozłem ofiarnym.

Przedszkole....

Skomentuj (67) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1200 (1282)
zarchiwizowany

#50349

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie każdy musi lubić quadowców. Bywają wśród nich różni ludzie. Pośród niequadowców też. https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash3/179966_493042427427742_1574382300_n.jpg Nie wiemjak dla was,ale dla mnie to podchodzi pod próbę morderstwa.

w lasku

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (39)

#47210

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój wpis o "pomagających inaczej" zbulwersował parę osób.
No to teraz kilka z życia wziętych przykładów o tym jak to dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane, a głupota zabija:

1. Wiele się mówi o niewyciąganiu na siłę ludzi z rozbitych samochodów.
Młode małżeństwo miało wypadek. Na skraju wsi. Ludzie postanowili wyciągnąć z samochodu kobietę, przytomną, pomimo jej protestów. Efekt: uszkodzony rdzeń kręgowy. Kobieta miała czucie w nogach. Wyszarpana z wraku przez pięć osób które "chciały tylko pomóc", jeździ na wózku.

2. U moich teściów dorabiał sobie ojciec i dwóch synów. Dorabiali też nielegalną wycinką w lasach. Ścinane drzewo pechowo zahaczyło spadając na głowę ojcu.
Ojciec niemrawo, ale jednak ruszał rękami i nogami. Żeby nie wydało się że pracowali nielegalnie, ojciec został zapakowany na wóz i traktorem odtransportowany pod dom 10km dalej. Po drodze pełnej kolein. Dowieźli nieprzytomne ciało. Po dwóch tygodniach śpiączki ojciec zmarł. Lekarze twierdzą, że dobił go ten transport za traktorem.

3. Pojenie wodą przez przypadkową panią mojej zemdlonej koleżanki. Skończyło się na szczęście tylko zachłystowym zapaleniem płuc. (Czemu nie leje się nieprzytomnej osobie płynów do gardła można przeczytać gdziekolwiek).

Wierzę w nieskończone pokłady ludzkiego altruizmu. I polecam KAŻDEMU zapoznanie się przynajmniej z podstawami udzielania pierwszej pomocy. Nieraz to przypadkowe osoby ratują komuś życie albo zdrowie. Jednak... są to osoby mające jakiekolwiek pojęcie o tym co należy zrobić. Jeśli nie posiada się tej szczątkowej wiedzy, naprawdę bezpieczniej jest po prostu ograniczyć się do wezwania pomocy.

A kursy dla laików polecam. Na pierwszy poszłam jako 14-latka. Reanimować pewnie bym nie umiała, ale kilku głupot udało mi się uniknąć.

służba_zdrowia

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 732 (782)
zarchiwizowany

#47130

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jeszcze z serii "opowieści córki" będzie. Tatko jest gość spokojny, ciężko go wkurzyć, ale jak się komuś uda... to lepiej zatkać uszy i wiać.
Ma tato zasadę: jak coś robić to porządnie albo wogóle.
I jeszcze masę cierpliwości do studentów i praktykantów podsyłanych mu na oddział.
Dostał kiedyś kilku wśród nich gościa typu "wiem wszystko, klękajcie narody".
Typ komentator-teoretyk. Wszystko o wszystkim wie, ale w praktyce myli lewe z prawym. Tatko znosił cierpliwie aż doszli do jakiegoś mega skomplikowanego wkłucia w jakąś arcyważną żyłę. Nie znam się ale ponoć zabieg obarczony dużym ryzykiem i wymagający skupienia.
Tato jako stary praktyk wkłuwa się "na czuja".
Wszyscy wstrzymują oddech. Wszyscy oprócz komentatora któremu zebrało się na tyradę o tym jak to bez sensu że oni muszą się uczyć na czuja skoro teraz można wszystko na usg i na monitorze widać.
Tymczasem tatko kończy wkłucie.
Gość dalej swoje że technika idzie do przodu, że bla...bla....
Tato skończył.
Wyprostował się i tako rzecze:
- Szanowny Panie! Hrabina Potocka miała trzy nocniki: złoty,srebrny i kryształowy. A jak weszli ruskie to się zesrała w gacie!

służba_zdrowia

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 333 (483)
zarchiwizowany

#47118

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Traszki o lepiej wiedzących przypomniała mi historię mojego taty.
Traf chciał że Tir wjechał w kiosk. Taki stary typ - kiosk Ruchu. Tata wysiada z karetki. Dramat. Wszystko pomiażdzone, ale słychać że kioskarka w środku żyje.
Tata wszedł pomiędzy złom i usiłuje wybadać w jakim stanie jest kobita. A w tym momencie włączyli się do akcji gapie-pomagacze. I dawaj taszczyć to co z kiosku zostało.
I tak się kiepsko złożyło że jeden Bob Budowniczy upuścił jakąś belkę. Tatce prosto na łeb.
Od tego czasu tatko w mieście znany był jako: ten doktor co tak strasznie przeklina.
Widok musiał być epicki. Z łba wiadomo jak krew leci, mocno. Tatko kawał chłopa, wynurzył się spośród pobojowiska zalany posoką, w białym fartuchu zabryzganym jak przy świniobiciu. I puścił wiązankę uświadamiającą co on uważa na temat lania go po łbie oraz kim byli ojcowie i matki pomagierów.
Nikt nie śmiał więcej tatce pomagać.

P.S. Kończąc moją dyskusję w komentarzach. Adresuję do powątpiewających. Wyobraźcie sobie że stoicie w tłumie. Jaki tłum jest każdy wie.Chyba każdy bo zaczynam wątpić. I pchacie się bez pytania do "pomagania"? A jeśli, jak się czujecie omal nie zabijając człowieka? W tym wypadku lekarza i kobietę którą ratował? Pozostawiam do przemyślenia tym którzy są zdolni myśleć. Reszta niech sobie dalej bije pianę.

służba_zdrowia

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 332 (360)

#40038

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Podobno geniusz to 10 procent talentu. Pozostałe dziewięćdziesiąt to ciężka praca.

Młodociany sąsiad z góry ma ambicję zostać muzykiem. Ponad rok temu zakupił perkusję. Zapał to on miał. Gorzej z talentem. Talent po pierwszych dźwiękach wyskoczył przez okno łbem na beton. Nie znam się na perkusji, ale młody na szczęście ją wyciszył. Do nas docierał lekko irytujący dźwięk przypominający bębnienie palcami w stół. Bardzo nierytmiczne bębnienie.
Jakiś czas temu młody wreszcie zauważył że brak mu poczucia rytmu. Poddał się.
Ulga? Bynajmniej.

Teraz kupił sobie saksofon. Brzmi to jakby ktoś psu jeża w d... włożył.
Podobno do 22-ej ma prawo.
Zastanawiam się właśnie czy mam prawo puszczać sobie godzinę dziennie scenę, w której Meg Ryan udaje orgazm? Na full?

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 546 (656)