Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

n0rek

Zamieszcza historie od: 23 lutego 2016 - 8:53
Ostatnio: 25 czerwca 2018 - 14:34
  • Historii na głównej: 9 z 10
  • Punktów za historie: 2067
  • Komentarzy: 103
  • Punktów za komentarze: 176
 

#81520

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kupiłem samochód :) Zaraz po zakupie oddałem do mechanika, by było bezpiecznie, niestety w wyniku dziwnych zdarzeń mechanik zgubił dowód rejestracyjny, przykre ale trudno. Jemu głupio i oddał część pieniędzy na wyrobienie nowego dokumentu.

Pech chciał, że auto nie było jeszcze zarejestrowane na mnie.

Tutaj zaczyna się najciekawsza część historii, otóż po telefonie do wydziału komunikacji dowiedziałem się że mam dwie możliwości:
1. Wybrać się osobiście z oryginałem umowy kupna-sprzedaży oraz karty pojazdu do urzędu, w którym auto jest aktualnie zarejestrowane.
2. Wysłać te dokumenty Pocztą (nie kurierem) i resztę załatwić telefonicznie.

A to wszystko po to żeby za 17zł dostać świstek, który stwierdza, że auto takie a takie jest zarejestrowane tu i tu.
Tak, informacja którą można wysłać na milion sposobów nadal trzeba przekazywać na kartce.

Teraz najlepsze, na pytanie czy można mailem, Pani oczywiście się roześmiała i powiedziała że nie, a na drugie pytanie "dlaczego jeden urząd (z tego samego województwa) nie może sam uzyskać informacji od drugiego urzędu" ta sama błyskotliwa Pani odpowiedziała zdziwiona "ale jak to, przecież my jesteśmy tutaj, a oni tam".

Jedyne pocieszenie to takie, że nie mam jakoś bardzo daleko, ale i tak będę musiał brać dzień wolnego żeby załatwić sprawę, którą powinienem ogarnąć w max 30 minut przez internet.

Urzędy

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 130 (166)

#79481

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sprzedaję auto. Nie spodziewałem się, że to takie piekielne zajęcie...

Auto to mały fiacik z LPG za niecałe 2000 zł, nie jest idealne, ale trzyma się kupy i technicznie też mu raczej nic nie dolega.

Piekielni oczywiście są klienci, telefony są praktycznie codziennie od wystawienia i można tych klientów w sumie podzielić na dwie grupy:

- już teraz zaraz przyjeżdża i zadzwoni zaraz jak będzie wyjeżdżał, tylko dziwnym trafem nigdy nie dociera,
- marudy dzwoniące po kilka razy, targujące się przez telefon i ogólnie tzw. mękoły.

Póki co dwie ekipy go oglądały. Jedni przyjechali chyba połową wsi, bo na dwa auta, oglądali ponad 2 godziny, coś tam utargowali, a przy pisaniu umowy się rozmyślili…

Drugi gość był jeszcze lepszy, bo wydzwaniał, że koniecznie dzisiaj, bo on potrzebuje auta na już teraz zaraz, więc urwałem się specjalnie z pracy na chwilę mu je pokazać, podczas gdy on się rozmyślił w czasie mojej drogi do niego.

Wisienką na torcie był pan, który chciał, żebym podjechał 120 km w jedną stronę, bo on by sobie pooglądał.

Naprawdę ciekaw jestem czy do trzech razy sztuka.

Jak sprzedawałem auto ponad 10 razy droższe, to było dużo łatwiej.

moto

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (162)

#78021

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając http://piekielni.pl/77930 myślałem, że to jakaś kpina i że poważne instytucje nie powinny się tak zachowywać... o ja naiwny.

Raptem parę dni temu dostaję pismo z jakiejś firmy windykacyjnej, że jechałem kiedyś tam bez biletu autobusem, dostałem mandat, a oni ten dług kupili.
Na starcie myślałem, że pomyłka, no ale wszystkie dane mają itp., więc pewnie nie. Najlepsze jest to, że ja autobusami nie jeżdżę już wiele lat.

Z pomocą przyszedł internet, gdzie mnóstwo ludzi wspomina identyczne sytuacje, a po zignorowaniu tego pisma nierzadko e-sądy wydają wyroki bez udziału stron, i to z reguły nakazujące zapłatę ww. długu.
Co lepsze, wszystkie te długi są przedawnione, bo zgodnie z prawem wszystkie mandaty za nieuiszczoną opłatę za przejazd przedawniają się po roku od daty terminu zapłaty, o ile sprawa nie trafiła wcześniej do sądu.

Czyli reasumując: Zakłady Komunikacji sprzedają przedawnione długi, a firmy windykacyjne za nie ścigają.
Jak widać, w naszym kraju wszystko jest możliwe.

Jakby ktoś dostał podobne pismo, to wystarczy napisać, że dług jest przedawniony i się odwalają.

Cebulandia

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (164)

#76473

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O przedświątecznych przesyłkach można napisać książkę, to i ja dodam dwie swoje krótkie historie.

1. Dwie rzeczy kupione na allegro od dwóch różnych sprzedawców, ale obydwaj wysłali towary Inpostem (kurier do domu). Z maili, które przychodziły okazało się, że obydwie odebrałem w przeciągu 3 dni i elegancko, temat zamknięty... tyle, że dostałem jedną paczkę nie dwie.
Trzy dni próbowałem się dodzwonić do Inpostu żeby po 20 minutach czekania z muzyczką dostać informację, że przesyłka została odesłana do nadawcy, bo przekraczała jakieś tam wymiary na jednym boku. W systemie nadal widnieje, że ją odebrałem, gdyby nie uczciwy sprzedawca to pewnie naciągałbym się do teraz.

2. Poczta Polska (a jakże) w formie kurierskiej. Zamówiłem sporą część do samochodu bezpośrednio do mojego mechanika, wszystko opłacone, tylko dostarczyć. Po 4 dniach od wysyłki dostaje SMSa, że paczka została awizowana i będzie do odbioru w punkcie pocztowym w mieście oddalonym o 40km do dnia.... (3 dni od daty otrzymania smsa).
Dzwonię więc do mechanika kiedy będzie w warsztacie żeby jakoś to zorganizować, dostaje odp, że zawsze ktoś jest w warsztacie, a żadnego kuriera nie było na pewno, bo on sam od kilku dni jest od rana do wieczora w pracy.
Telefon na infolinię - niestety nie mogą pomóc, telefon do placówki pocztowej - no niestety, ale kurier jest w trasie i nie wiedzą kiedy będzie.
Koniec końców okazało się, że kurierowi było nie po drodze z ponad 30kg paczką na palecie i kliknął awizowanie w systemie... Nikt na poczcie nie widzi w tym nic złego, nawet jedna Pani powiedziała, że to przecież zrozumiałe, że kurier nie będzie specjalnie jechał ileś tam kilometrów z jedną paczką... co z tego, że wysyłka kosztowała ponad 100zł.
Na szczęście dostarczyli ją specjalnie tego samego dnia.

Nie zazdroszczę im pracy, bo jest bardzo trudna i niewdzięczna, ale na litość Boską nie róbmy sobie jaj :)

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 147 (165)

#74727

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/72981 przypomniała mi akcję sprzed kilku lat.
Na naszym domowym podjeździe też zaparkował jakiś ograniczony jegomość nie było go dość długo. Postanowiliśmy zadzwonić na Straż Miejską.

Oni nie mogą bo:
a. odholować może tylko policja
b. to w sumie nie są już granice miasta (tutaj racja, mieszkam jakieś 50m za rogatkami)

To dzwonimy na policję.
Ci zaś nie mogą nic zrobić bo podjazd to nie ulica czyli nie pas uliczny.
Na hasło czy w takim razie możemy sami przesunąć auto jak to zrobił kolega z opowieści wyżej dostałem info, że nie bo za to jest mandat i gość może mnie do sądu podać.
Co więcej oni mandatu za nieprawidłowe parkowanie też nie mogą mu dać, bo patrz wyżej, nie jest to pas uliczny tylko prywatna część posesji.

Nam się na szczęście nie spieszyło nigdzie i mamy drugą awaryjną bramę dla maszyn rolniczych, ale czy to naprawdę oznacza że możemy parkować gdzie popadnie?

kozia wolka

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 306 (312)

#72579

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W mojej ostatniej historii wszyscy przejawiali niesamowitą empatię dla policji i od razu przypomniała mi się moja historia z nimi.

Żeby nie było, zaznaczę od razu, że nic nie mam do niebieskich tylko ich skuteczność w wyjaśnianiu spraw i łapaniu sprawców nie drogowych jest z mojego doświadczenia słaba.
Ale do rzeczy.

Lat temu wiele kupiłem furę, pojechałem po nią z kolegami dobry kawał drogi. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że to była jedna z głupszych decyzji w moim życiu, bo auto ani ładne ani dobre ani tanie :)
Auto kupiłem od gościa, który miał miał gotową umowę (wypełnione jego dane i podpis) co nie wydawało mi się wtedy niczym dziwnym. Wypełniłem moją część, zapłaciłem i pojechaliśmy z kumplami do domu.

Droga powrotna do domu to materiał na inna historię, wiec powiedzmy w skrócie, że dojechaliśmy cali.

Później w te pędy do skarbówki odprowadzić daninę, bo przecież się wzbogaciłem ;) Tutaj warto zaznaczyć, że całą tą płachtę wypełniła za mnie dziewczyna bo ja mam pismo lekarskie i ciężko cokolwiek odczytać, na końcu podpisałem się oczywiście ja sam.

Jeżdżę tym autkiem parę tygodni i dostaję wezwanie na policję.
Na miejscu okazuje się że Pan od którego kupiłem auto, dopuścił się oszustwa, bo to nie on widniał na umowie tylko poprzedni właściciel, od którego on to auto kupił. Żeby nie płacić podatku sfałszował umowę zawartą ze mną, wpisując dane poprzedniego właściciela i się za niego podpisał.

Po czasie okazało się, że to nie pierwszy taki jego wybryk i pewnie dostanie teraz wyrok.

Teraz najlepsza część - policja zabiera mi dowód rejestracyjny za pokwitowaniem jako dowód w sprawie.
Następnie ja, wszyscy moi kumple, którzy byli ze mną i moja dziewczyna, musimy spisać 20 egzemplarzy umów i innych kwitów do oceny grafologa czy to nie my sfałszowaliśmy tą umowę (warto zaznaczyć że gość się przyznał).

Mija kilka miesięcy, kończy się przegląd i ubezpieczenie. Nie mogę zrobić przeglądu, bo nie mam dowodu, nie mogę ubezpieczyć auta, bo nie jest na mnie itd.
Idę więc na policję dowiedzieć się co i jak z tym moim papierkiem - sprawa w toku. To proszę mi wydać jakiś świstek żebym mógł wyrobić swój dowód - nie da rady bo jestem świadkiem itd.

Auto stało kilka lat nie jeżdżące, bo nie miało papierów, sprzedać oczywiście też nie można było. Poszło na żyletki, bo się po prostu rozpadło.
Najlepsze jest to, że sprawa nadal nie jest zamknięta mimo że minęło już kilkanaście lat :)

Akurat to konkretne auto było warte niewiele, mimo że wtedy dla mnie taka kwota była duża, ale co w przypadku gdy kupujemy furę wartą mnóstwo kasy i często są to nasze oszczędności lub pieniądze ze sprzedaży innego auta?
Ciekaw jestem czy nadal istnieją takie idiotyczne przepisy, które karzą poszkodowanych.

przygody z fiatem

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 229 (239)

#72155

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj stoję w kolejce w sklepie motoryzacyjnym po świece.
Przychodzi Pan i taki oto dialog:
- Poproszę płyn chłodniczy do Passata.
- Jaki kolor?
- Passata? Czerwony.

Ja nie dałem rady opanować parsknięcia, ale po minie sprzedawcy widziałem, że to nie pierwszy ani nawet nie setny taki przypadek.

moto

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 192 (246)
zarchiwizowany

#72551

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nasiliły się tematy o zwierzętach to ja dorzucę i swój sprzed kilku lat.

Jakoś 10 lat temu (wtedy jeszcze nie) żona znalazła u siebie na wiosce pekińczyka.
Niby nic szczególnego ale pies na pierwszy rzut oka był "domowy" choć zaniedbany. Psa przygarnęła, wykąpała, nakarmiła itp. po czym rozprowadziła info że się znalazł, w tym do schroniska jakby kto szukał.

Nikt się nie zgłosił, pies został na stałe i o sprawie zapomniano... do czasu :)
Kilka lat (3-4) po w/w zajściu na podwórko zajeżdża auto z którego wysiada dresik z dresiarą i podbijają do chodzącego po trawniku pekińczyka gadając coś do niego i przymilając się.
Suka (pekińczyk) jest trochę nieufną mendą i potrafi ugryźć jak się ktoś obcy za bardzo spoufala i też warknęła na nich.

Rycerze ortalionu nieco zbici z pantałyku uderzają do nas i wywiązuje się taka oto rozmowa:

(Dresiki) - dzień dobry, to nasz pies jest
(My) - ???
(D) - nam takiego psa ktoś ukradł jakiś czas temu i to na pewno ten, chcemy go odzyskać
(M) - przykro mi ale pies jest z nami od lat i nie ma takiej opcji
(D) - to ja wzywam policję
(M) - proszę bardzo, rozumiem że ma Pani dowody na to że to Pani pies, książeczkę zdrowia czy chip potwierdzający
(D) - mam zdjęcie /zdjęcie wykonane chyba kalkulatorem przedstawiające jakiegoś psa, prawdopodobnie pekińczyka
(M) - ok to proszę wzywać policję bo dla mnie to żaden dowód

Dresiki po karpiu że plan nie zadziałał i nastąpiła zmiana taktyki:
(D) - widzę że on jednak się u Pani zadomowił to mogę go Pani zostawić za odszkodowanie
Mnie w tym momencie szlag trafił bo dokładnie wiedziałem do czego dążą ale moja połówka bardzo źle znosi takie sytuacje i że woli im zapłacić żeby tylko dali sobie siana bo kto wie co im przyjdzie do głowy jakbyśmy ich pogonili.

(M) - a ile to takie odszkodowanie miałoby wynosić?
(D) - minimum 1000zł
(M) - ja w śmiech, żona w płacz ;)

Stanęło na 100zł i podpisaniu oświadczenia że otrzymali hajs i nie będą się o psa nigdy kłócić.

Ja jestem nerwowy więc pewnie wykopałbym ich za bramę albo wezwał policję ale nasze psy chodzą luzem po podwórku które nie jest strzeżone więc zawinąć małego psa do worka nawet tylko po to żeby go później wyrzucić nie jest problemem.

Do teraz jak sobie przypomnę tą historię to się zastanawiam co takimi idiotami kieruje.

wioska

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 46 (150)

#72249

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając historię http://piekielni.pl/55682 przypomniały mi się ziemniaczane perypetie :)

Mianowicie ojczulek jest rolnikiem od zawsze. Pola ma ani mało ani dużo, bo ok 120ha, ale nie o tym historia.
Oprócz standardowych upraw pszenicy, rzepaku czy kukurydzy, sadzimy również ziemniaki. Jeszcze do niedawna było ich dość dużo, bo naprawdę sporo znajomych i rodziny przyjeżdżało na wykopki sobie nazbierać.
Zawsze jak ktoś nas pytał czy możemy sprzedać, to zapraszaliśmy na wykopki i ile sobie nazbierasz to Twoje - bez żadnych opłat.
Wykopywane oczywiście traktorem, ale zbierać już trzeba ręcznie schylając się.

Od kilku lat sadzimy już tylko dla siebie, bo po prostu nikt nie przyjeżdża.
Oczywiście nie zmieniła się liczba chętnych do posiadania dobrych ziemniaków tyle że:

- wy i tak przecież zbieracie to możecie nazbierać i mi
- ja nie mogę przyjechać, bo pracuję
- no co ty, moje dzieci nie będą tyrać w ziemi jak jakieś plebejskie robole (na hasło: skoro ty pracujesz to wyślij swoich potomków, popracują sobie na świeżym powietrzu, pojeżdżą traktorem, obiad dostaną itp.)
- bo wy powinniście to pakować i rozwozić po rodzinie skoro macie <- moje ulubione :)

Nie chodzi tutaj o żadne pieniądze czy nawet same ziemniaki czy inne warzywa, tylko o fakt co się dzieje z naszym społeczeństwem.

Pamiętacie takie filmiki z dzieciakami spędzającymi wakacje u dziadków/wujków na wsi? Teraz praktycznie nikt nie przyjeżdża, bo dzieci w/w "dzieciaków" siedzą przed ekranami jak rodzice są w pracy.
O pardon przyjeżdżają czasami moi rówieśnicy (ponad 30 na karku), którzy spędzali u nas wakacje na urlop, coby trochę na wsi odpocząć i powspominać stare czasy :)

wsi spokojna wesoła

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 411 (419)

#72072

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zastanawia mnie system komentarzy na allegro.
Kupiłem grę na konsolę PS3. Gra używana i kilka lat po premierze, a kupiona w celach kolekcjonerskich.
Opis na aukcji, że wszystko super, płyta bez rys, opakowanie też itd. Sam dbam o moje gry, więc szczęśliwy kupuję, płacę i czekam.

Gra przyszła, działa bez zarzutu, ale... płyta jest delikatnie pęknięta w miejscu, gdzie nie jest zaczytywana. Niby nic co przeszkadzałoby w graniu, ale kurde wypadałoby takie rzeczy pisać w opisie.
Napisałem do sprzedawcy, w odpowiedzi dostałem "w aukcji było napisane, że wszystko OK i tak jest, pęknięcie nie wpływa na działanie".
Więc uczciwie wystawiłem komentarz neutralny, że niby OK, ale jednak nie do końca.
W odpowiedzi dostałem negatywny z dużą ilością wyzwisk itp.

Oczywiście allegro nic nie może zrobić, i tak ja poszkodowany mam w kartotece negatyw, a on "oszust" neutral.

Nadal nie wiem jak to jest, że allegro z jednej strony bierze hajs za sprzedaż, a jak przychodzi co do czego, to wypinają się.

internety

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 273 (285)

1