Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

nataleg

Zamieszcza historie od: 28 marca 2011 - 0:17
Ostatnio: 15 kwietnia 2018 - 23:21
  • Historii na głównej: 3 z 18
  • Punktów za historie: 763
  • Komentarzy: 382
  • Punktów za komentarze: 1951
 
zarchiwizowany

#48231

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Devilska niedawno opisała historię o pociągu widmo, na który udało jej się bilet kupić. Mnie PKP chciało w czasie przenieść.

Musiałam jechać do Warszawy, a że mieszkam na południu naszego pięknego kraju, wybrałam pociąg jako środek lokomocji. Mieszkam w miejscowości powiedzmy, że A. Ponieważ z tej miejscowości podróż do Warszawy wiązałaby się z wieloma przesiadkami, znalazłam dogodne połączenie z miejscowości B (tylko jedna przesiadka), oddalonej od A o ok. 20 km. Poleciłam chłopakowi zakupić nam bilety, bo wybierał się ze mną. Poinstruowałam go, że oba te pociągi to TLK, że z B pociąg odjeżdża po 21:00 (nie pamiętam już dokładnie), potem przesiadka w C, gdzie trzeba było poczekać godzinkę na kolejny pociąg do Warszawy. I że cena biletu za dwie osoby, wliczając zniżkę za wiek wyniesie X zł.

Chłopak poszedł dwa dni wcześniej zakupić bilety w miejscowości A. Nie pamiętał jedynie ile dokładnie minut po 21 odjeżdżał pociąg z B. Pani w kasie mówi, że ona nie wie, że nie może sprawdzić, bo nie ma rozkładu (?), że może mu dać na pociąg regionalny, że jak wyjedzie jakimkolwiek pociągiem regionalnym po godzinie 21 do miejscowości C to tam potem wsiądzie w TLK do Warszawy, że tak będzie nawet lepiej, taniej, bo coś tam coś tam. NO i chłopak kupił tak jak pani przykazała. Dzwoni do mnie, że kupił nawet taniej (taaa, całą złotówkę taniej), że najpierw regio a potem TLK.

Jakoś mi to nie spasowało, sprawdzam rozkład w internecie i nie ma żadnego regionalnego z miejscowości B do C po 21, tak żebyśmy zdążyli na TLK do Warszawy. Dajmy na to, ze z C do Warszawy TLK odjeżdżał 22:30 a regionalny przyjeżdżał do C 22:45. Dzwonię do chłopaka, że musielibyśmy chyba podróż w czasie odbyć, żeby zdążyć na ten pociąg z C. No więc chłopak poszedł zwrócić bilety, niestety kasa była już nieczynna. Na drugi dzień poszliśmy razem na dworzec, była już inna pani, bez problemu wszystko sprawdziła w rozkładzie, przyznała rację, że nie zdążylibyśmy, bez problemu zrobiła zwrot i wydrukowała nam nowe bilety na połączenie jakie wyszukałam sobie wcześniej. Da się? Da się.

PKP

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (38)
zarchiwizowany

#48225

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dawno nie było o listonoszach...

Nadszedł dzień, kiedy nasza listonoszka, powiedzmy że pani Krysia, odeszła na emeryturę. Listy zaczął nosić młody chłopak. Rozeszło się po osiedlu, że jak roznosi emerytury to sobie napiwki odlicza. I faktycznie, gdy odbierałam emeryturę babciną to te kilkanaście groszy dla siebie zachowywał, bo mu się drobnych szukać nie chciało. Machnęłam na to ręką, bo to kwota niecałej złotówki, którą pewno i tak bym mu dała, żeby przynosił emeryturę do domu, by nie trzeba było na pocztę biegać.

Ale przejdźmy do meritum. Rzecz się działa jakiś rok temu. Pewnego dnia przyszła do mnie znajoma, ledwo do mieszkania weszła a rozległ dzwięk domofonu. Odbieram i słyszę 'poczta! Przesyłka do nataleg' no to wpuszczam, spodziewałam się akurat niewielkiej paczki, toteż zadowolona byłam, że poczta dostarczyła ją tak szybko. Rozmawiam ze znajomą w przedpokoju, bo czekam na listonosza. Mieszkam na drugim piętrze ale słychać było, że listonosz otwiera skrzynki na parterze. Minęła jedna chwila, druga a jego nie ma. No to schodzę na dół, oczywiście awizo. Wściekłam się, zostawiłam znajomą z moją siostrą i biegiem na pocztę. Dwie osoby w kolejce, trzeba trochę poczekać, złość powoli opadła, zresztą pani na poczcie jest bardzo miła, awantury urządzać nie zamierzałam. Zapytałam grzecznie jak to jest możliwe, że listonosz osobiście zadzwonił do mnie, że ma przesyłkę a zostawia awizo. Gdyby chciał udać, że mnie nie było, to mógłby chociaż do mnie nie dzwonić, tylko do innego mieszkania. Dodałam też, że jeżeli nie chce mu się wchodzić na drugie piętro to mógł poprosić, zebym ja zeszła na parter, jak to robiła poprzednia listonoszka i nigdy problemów z tego tytułu nie robiłam. Jakiś chłopak, który stał za mną wtrącił, że takich listonoszy jak pani Krysia to już nie będzie...Pani na poczcie się zdenerwowała, wyczułam, że to nie pierwsza skarga na tego listonosza, paczkę mi wydała, kartonik wielkości kartki A4, gruby może na dwa centymetry... Nie składałam żadnej oficjalnej skargi ale jakiś czas po tym zdarzeniu listy zaczęła przynosić inna osoba.

poczta

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 57 (151)
zarchiwizowany

#18651

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Słyszeliście o tej akcji ′zwykły bohater′? Nagłaśniają to w tv. Dla mnie to jest wyjątkowo piekielne...dodaj historię, zgłoś swojego bohatera, może to on dostanie 200 tys. zł! Tak. bo będą wybierać kto się zachował ′bardziej po ludzku′ od drugiej osoby, kto lepszy, ten co przeprowadzi staruszkę przez ulicę czy ten co odda skradziony portfel z całą zawartością...czy może ten co zadzwoni po pogotowie, gdy ktoś na ulicy zasłabnie...no dla mnie masakra! W ogóle ten świat schodzi na psy, skoro do tego by ludzie byli dla siebie życzliwi, pomocni i zwyczajnie ludzcy trzeba ′wyznaczyć nagrodę′ w wysokości 200 tys...jak uważacie?

Polska

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (42)
zarchiwizowany

#14242

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o...piekielnym garniturze ;)

Opowiedziała mi to moja mama, a rzecz działa się kiedy mnie jeszcze na świecie nie było, więc około ćwierć wieku temu (może więcej). Moja mama nabyła gdzieś garnitur dla ojca. Ładny, elegancki, popielaty, ale miał dziwną przypadłość. Otóż jak go wyprała (tak, można go było prać) skurczył się i po wyschnięciu był rozmiaru lalkowego garniturku (cały się skurczył, wraz z podszewką). Mama zła, no bo nowy garnitur, ale dawaj go prasować. I prasowała i prasowała aż rozprasowała do poprzedniego rozmiaru (tak, prasować też można było). Ot, taka dziwna przypadłość.

I wyobraźcie sobie teraz jej minę, kiedy jej szanowny małżonek pewnego poranka, kilkanaście minut po wyjściu do pracy, wbiegł z szybkością perszinga z powrotem do domu. Dlaczego? Dlatego, że zaczęło padać...

PS. Historia autentyczna, mama nie ma mi po co ściemniać, opowiada czasem tę historię jako rodzinną anegdotę. Było to w czasach kiedy wszystko trzeba było zdobywać, więc zdobyła. Taki ciekawe garniturek ;)

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (226)
zarchiwizowany

#13712

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak już zaczął się temat samochodowy, opowiem o piekielnej dla mnie sytuacji na drodze, w której najbardziej piekielny okazał się chyba mój chłopak.

Mieliśmy kiedyś wypadek samochodowy. Prędkości były nieduże, wyprzedzanie w niedozwolonym miejscu, mandat, rozbite auto i tyle. Nic się nikomu nie stało, ale auto skasowane. Może nie jakoś bardzo, ale chłopak stracił serce do tego samochodu. Sprzedał, kupił następne.

Więc jedziemy pierwszy raz, nowo kupionym samochodem, odebranym właśnie od poprzedniego właściciela, przed nami ojciec chłopaka, w swoim samochodzie. Jedziemy autostradą A4 w stronę Katowic. Ojciec chłopaka przyspiesza i przyspiesza i tak się od nas oddala, no to dawaj, gonimy. I z przerażeniem patrzę na prędkościomierz 100...120...130...140...jechaliśmy lewym pasem. Nagle z prawego wbija się na lewy pas samochód, chłopak po hamulcach, jednocześnie na klakson, ja w krzyk, popłakałam się, przed oczami miałam już strzępy jakie z nas i z samochodu zostaną.Uciec nie było gdzie. Uderzylibyśmy albo w samochód albo w barierki. Facet w samochodzie wrócił na prawy pas, nie wjechał przed nas, a ja zdążyłam jedynie pokazać mu gestem co o nim sądzę, gdy go minęliśmy.

Gdy zjechaliśmy z autostrady, zjechaliśmy na pobocze i tak się na chłopaka wydarłam jak jeszcze nigdy w ciągu naszego kilkuletniego związku. Przytulił, przeprosił, sam miał serce w gardle. Ale od tej pory odkąd jedziemy i zaczyna przekraczać stówkę to musi liczyć się z moimi ostrymi protestami. Zaczęłam się bać szybkiej jazdy i chyba już zawsze będę się bała.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (35)
zarchiwizowany

#13709

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Floida o ścigającym go chłopaku przypomniała mi pewną historię.

Otóż jechałam pewnego razu z siostrą i znajomym jego samochodem. Znajomy jest policjantem. I tak sobie jedziemy, jedziemy, a że przed nami jechał mały dostawczak a przed nim samochód który bardzo spowalniał ruch, znajomy postanowił wyprzedzić oba samochody. No więc zmobilizował samochód do działania, zaczął manewr wyprzedzania i nagle przed maskę wyjeżdża mu dostawczak, który jechał przed nami, zaczął również wyprzedzać. Oczywiście zasłaniając całą drogę. Znajomy musiał zahamować co by nie wbić się w dostawczaka, a że byliśmy na lewym pasie, trzeba wrócić na prawy pas, dokańczając wyprzedzanie powolnego samochodu, który był już na naszej "wysokości" dostawczak zjechał a naszym oczom ukazał się samochód jadący prosto na nas.
Wszystko działo się bardzo szybko, choć może w tej historii tak nie wygląda. Udało się uniknąć wypadku, powolny samochód hamował, wbiliśmy się na prawy pas pomiędzy niego a dostawczaka i tu mógłby być koniec historii, ale znajomy zbytnio się zdenerwował manewrem dostawczaka.

Rozpoczął się pościg. Dostawczak zaczął uciekać wyprzedzając wszystkie samochody po drodze, znajomy z nami na pokładzie, za nim...mimo naszych krzyków, by dał sobie spokój, bo nas pozabija.

Pościg trwał jakiś czas, aż na naszej drodze stanął zamknięty szlaban. Dostawczak MUSIAŁ się zatrzymać. Znajomy wyskoczył z samochodu z przekleństwem na ustach i zapowiedział, ze zrobi mu mega awanturę, jaką sobie kierowca dostawczaka na zawsze zapamięta.
Spodziewałyśmy się nawet rękoczynów, Znajomy porywczy jest. Patrzymy zatem i czekamy na przebieg wydarzeń.

Znajomy podszedł do samochodu, pokazał legitymację policyjną i powiedział kilka słów, po czym wrócił jak nie pyszny i wsiadł zdenerwowany. Pytamy zatem, co się stało? Przecież miał zrobić mega awanturę! Znajomy rzucił tylko jedno słowo: "KOBIETA"

dostawczak

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 5 (47)
zarchiwizowany

#11288

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia nie piekielna ale wprawiła nas w dobry nastrój.
Byłam wczoraj wieczorem z mamą i siostrą w Leroy Merlin. Po wybraniu kilku potrzebnych nam artykułów udałyśmy się do kasy. Było już tuż przed zamknięciem sklepu. Kasjerka kasowała produkty a mama z siostrą wypatrzyły przy kasie malutkie breloczki z poziomicą. Zapłaciłam za zakupy, a siostra zdecydowała, ze jednak kupi ten breloczek, zapłaciła za niego osobno. Odbieramy paragon i pytamy gdzie mamy się udać po fakturę (w Castoramie idzie się do osobnego punktu), na to kasjerka mówi, że przy kasie się wypisuje. Wzięła od nas paragon, wypytała o dane, wydrukowała fakturę i..lekka konsternacja..dlaczego jest tylko jedna pozycja. Kasjerka dała nam wielką fakturę na malutki breloczek za 2,80 ;) pytamy tylko "ale dlaczego..." a kasjerka na to, że bardzo przeprasza, ale o tej godzinie już nie myśli i zaczęłyśmy się wszystkie śmiać, wydrukowała nam odpowiednią fakturę i wyszłyśmy ze sklepu.

Leroy Merlin

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (92)
zarchiwizowany

#11100

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o mojej koleżance.
Ładnych kilka lat temu poszła na targ kupić jabłka. Mówi do sprzedawcy "poproszę kilogram dżonatanów" (Jonatan) na to sprzedawca "nie mam takich dżabłek"

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 7 (45)
zarchiwizowany

#11102

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja siostra pracuje w firmie reklamowej. Pewnego razu przyjechał do nich klient, który swego czasu dość długo wybrzydzał przy projekcie naklejki na samochód, ale nie o tym historia. Przyjechał z pretensjami, że przy ściąganiu naklejki został klej na lakierze i on nie może tego zmyć. Dziewczyny zdziwione, bo nigdy nie było problemu ze ściągnięciem naklejki, chwyciły szmatkę, benzynę ekstrakcyjną i coś tam jeszcze i ruszyły z klientem do samochodu - rzeczywiście ślad w kształcie prostokąta. Zanim jeszcze zdążyły dotknąć samochód jakimkolwiek specyfikiem, koleżanka siostry nachyliła się nad samochodem, przejechała palcem i powiedziała "ale tu nie ma kleju po naklejce, TU NIE MA LAKIERU!"

Facet przypuszczalnie tak nieumiejętnie ścierał naklejkę ze zeszła razem z lakierem. Pomyślał, ze przyjedzie, zrobi awanturę, dziewczyny się przestraszą, zaczną wycierać i oskarży je o zniszczenie samochodu, doskonale wiedział że to nie ich wina, bo bardzo szybko się ulotnił spod ich firmy, a naklejek miał kilka na samochodzie, wszystkie ściągnięte bez żadnego śladu...

firma reklamowa

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 171 (189)
zarchiwizowany

#10765

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Sweetdc86 o kurierze przypomniała mi moja przygodę z kurierem, który jechał do mnie z umową z banku. Zadzwonił wcześniej, zapytał pod jakim adresem jestem (czy jestem w domu czy nie), a że byłam w pracy, to mu mówię mu gdzie ma podjechać, podałam nazwę kwiaciarni, dokładny adres i dodałam, że od mojego miejsca zamieszkania to zaledwie 500m. No i czekam, nie ma go i nie ma, dzwoni, no to pytam gdzie jest, tłumaczę drogę, podaję jeszcze raz adres i nazwę kwiaciarni, czekam więc dalej. Wypatrywałam już na ulicy, w końcu dotarł i powiedział, ze odwiedził po drodze dwie inne kwiaciarnie zanim trafił do tej gdzie byłam (z

kurier

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (23)