Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ooomatko

Zamieszcza historie od: 15 kwietnia 2016 - 22:13
Ostatnio: 7 lutego 2024 - 18:19
O sobie:

Marcin z Marcinów

  • Historii na głównej: 30 z 37
  • Punktów za historie: 5591
  • Komentarzy: 126
  • Punktów za komentarze: 683
 

#89746

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Taka sytuacja.

Pozbywamy się dobytku po córach, które wyrosły z części rzeczy. Wystawiam na grupie osiedlowej albo - jak nie ma chętnych, na dzielnicowej.

Oddaję za symboliczne wino lub mokre chusteczki.
Do oddania było też mleko modyfikowane, 3 pełne pudełka, cena każdego ok. 50 zł. Zgłosiła się jakaś kobietka. Spoza osiedla, ale ok, niech będzie, chociaż wolę oddawać lokalnie.

Przyjść miał mąż. Przyszedł, mleko zabrał i nawet tych głupich chusteczek nie zostawił. Za 10 ziko. No kij, lepiej niż miałoby być wyrzucone, ale... No trochę jakby wstyd.

śmieciarkajedzie

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 116 (150)
zarchiwizowany

#89507

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Polaku bądź wszechwiedzący...

Ciekawe jest to, że w tym kraju najchętniej obwinia się za wszystko ludzi/klientów i wymaga od nich wszechwiedzy.
Żeby nie szukać daleko, także tutaj, jak tylko pojawia się jakiś temat, że ktoś został oszukany, np. przez bohaterskie auto, to na autora się wylało wiadro pomyj, że kto to kupuje, powinien był wiedzieć itd.

Nie wiem, jak inni, ale ja nie mam nadmiaru wolnego czasu i staram się filtrować informacje, które do mnie docierają.
Kiedy kupuję ubezpieczenie mieszkania - czytam, porównuję, weryfikuję...
Kiedy kupuję wakacje za kilka-kilkanaście tysi - także
Zanim wzięliśmy kredyt na mieszkanie - prawie doktorat mogę zrobić o wiborze, kredyt mam od stycznia zablokowany na stałej stopie, więc podwyżki mnie nie dotknęły itp.

Ale jak kupuję, za przeproszeniem, gacie, skarpetki albo kalosze dla dziecka, to jednak mam już podejście pt. nie ta sieciówka, to inna.
W życiu mnie to nie obchodziło i nie sprawdzam, czy Sinsay i Zara, to ten sam właściciel, czy inny. Po co mi to? I tak szyją mniej lub bardziej zręczne małe chinskie rączki. Nie znam się też na tym, czy jakaś marka kosmetyczna jest polska czy nie, na kosmetykach Beyonce albo innej Shakiry.

No i tak mnie troszku szlag trafił, jak akurat w dryfie youtubowym (sporo słucham, chodząc po dzieci albo biegając), wybór YT padł na film niejakiej pani o nicku Prostaracja, która zaczęła się wyzłośliwiać na temat ludzi, którzy kupują w sklepie Shein.

Zdarzyło mi się tam raz kupić coś, z 2 miesiące temu, zadowolenie było umiarkowane, takie 5/10, i w lepszych sklepach się zdarzało mieć podobne odczucia. Wlaściwie to nie wiem, czy coś jeszcze zamówię, a nawet gdyby, to nie czuję potrzeby czuć się jak zbrodniarz wojenny i morderca małych koali.
A bo fast fashion, a bo wyzysk, a bo to, a bo tamto... Kurde, no faktycznie - udało mi się żyć w błogiej nieświadomości co do historii, właścicieli i polityce tej marki. Faktycznie wygląda to bardzo słabo i wiedząc to, co wiem obecnie, pewnie mój wybór padłby na inny sklep.
Ale z drugiej strony. Kurde, ludzie naprawdę powinni robić wywiad zanim kupią t-shirt?

A właśnie pani Prostaracja sprawiła, że czuję, że trzeba było, bo moja koszulka i kapcie dla dziecka sprawiły, że gdzieś tam jest smutny mopsiak.

I w sumie nie wiem, kto tu jest piekielny. Chyba wszyscy.

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 29 (105)

#88803

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ewidentnie albo moje życie jest pozbawione piekielności, albo po prostu brakuje czasu na opisanie ich wszystkich.
Ale dzisiejszą opiszę, bo mi się ciśnienie podniosło i para niemal uszami bucha.

Prezenty. Zakupy. Blakfrajdeje i inne sajbermandi. Wszystko to obliczone na skok na naszą kasę. Ale już skur(tego.no)wysyństo tego, co robi na swoich stronach sklep rzekomo coś tam o kulturze, czyli moloch pseudoksiążkowy, kwalifikuje się do uokiku i innych świętych. Nie to, że jakoś szczególnie marzę o zakupach tam, po prostu bon trzeba wykorzystać.

Tytułem wyjaśnienia: od pewnego czasu Srempik ma u siebie nie tylko produkty własne, ale i "dostawców", partnerów, czy jak ich tam nazwał. Co wprowadziło totalny chaos w ofercie, zwłaszcza dla osób takich jak ja, które zwykle ten sklep obchodzą szerokim łukiem. Ale dostał człowiek bon. Chce człowiek domknąć prezenty gwiazdkowe, wchodzi na stronę, pracowicie dodaje do koszyka, a tu nagle - zonk! Cena zakupów 350 zł, cena z dostawą ponad 460 zeta. Co? JAK? Gdzie?

Sprawdzam sobie na spokojnie, bo może coś niechcący 2x do koszyka jest dodane, ale nie. Zgadza się. Co się nie zgadza? Przeszło 110 zł za dostawę? Sprawdzam dokładnie i co widzę? To, że każdy towar w koszyku jest od innego dostawcy, to raz. Czy mnie to musi obchodzić? Ja kupuję w Srempiku, niech się sam rozlicza z partnerami. A jak idziesz do Biedronki, to cię obchodzi, czy czekolada to Wedel czy Goplana?

Po drugie - naliczenie 3 różnych wartości dostawy - 11 zł, 15 zł... i... Po trzecie: Cena dostawy klocków Lego dla dziecka. A mianowicie pozycja - kurier - 80 zł.
Ile? 80 zł za kuriera... Za kuriera 80 zł... Tak sobie usiłuję to zwizualizować, ale nie. Nadal mam chhholerne 80 zł za kuriera.
Nawet nie udało mi się wkurzyć na Srempik, że naciąga na swoje Premium, bo okazuje się, że to też nie chroni przed tą dostawą.
Po prostu - 80 zł za kuriera i wuj. Co ciekawe te klocki miały 4 różnych dostawców i u każdego dostawa wynosi 80 zł. Przy okazji - klocki kosztowały nieco ponad 150 zł, więc dostawa to 1/2 wartości.

I tak mnie tylko ciekawi, co z ludźmi, którzy ze względu na podobną cenę, nie zorientują się, że mają 100 peelenów w plecy, bo Srempik nawiązuje nieetyczne współprace z partnerami. Ja tak tego nie zostawię, to pewne. Oczywiście, że moje marne trzy stówki nie zrobią im różnicy, ale może chociaż uda mi się ostrzec innych przed zrobieniem "interesu życia".

empik

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 230 (254)

#88098

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pojawiła się tu historia o januszowaniu i tym, czy koszula za 50 zł i za 200 zł ma taką samą jakość.

No cóż... Mam dawne, bo dawne, ale jednak, doświadczenie w branży beauty i niestety wiem aż za dobrze, ile kosztuje wyprodukowanie rzeczy promowanych na insta jako must have.
Przykłady?
Proszę bardzo, na początek kilka danych.

Pewnie w rożnych firmach się to inaczej nazywa, więc będę operować ogólnikami. Otóż na cenę produktu się zwykle składa koszt produkcji (KP), koszty firmy (KF), marża i vat.
W przypadku paletki do cieni będą to: koszt surowców, koszt opakowania... W przypadku pomadki w kremie będzie to koszt surowców, koszt słoiczka, koszt pudełeczka... itd. Tak samo w przypadku kremu, maskary itd.
Koszty firmy to koszty biura, pensje, marketing...
Marża - wiadomo.
VAT - wiadomo.

I wierzcie mi na słowo, że absurdalnie drogi korektor albo podkład, który kupujecie w drogerii za powiedzmy 140 zł, firmę kosztuje mniej więcej 10% ceny. Z czego surowce to 5%.
Zatem tak, koszula za 50 zł i za 200 zł najprawdopodobniej zostały uszyte z tej samej bawełny, która kosztuje producenta 1,50 pln za sztukę. Albo ta za 50 zł jest z materiału X, koszt za 1 pln za sztukę, a ta za 200 zł materiału Y za 2 pln za sztukę (jedną koszulę). Oczywiście piszę o cenach przy materiałach kupowanych w hurcie, w tysiącach metrów bieżących.

Różnica przy tej za 200 zł, to mogą być lepsze szwy (wykonanie), guziki, metka, opakowanie...

Kto jest piekielny? Ano nikt. Wszystko kosztuje tyle, ile chcesz za to zapłacić.

EDIT. Ja piszę o koszuli z sieciówki za 50 zł i z "lepszej" sieciówki za 200 zł. Nie o naprawdę markowych rzeczach, produkowanych we Włoszech czy Francji.

sklepy

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 124 (142)

#88558

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dokończenie historii o piekielnym kurierze, który sobie wpisał odmowę przyjęcia przesyłki. (Tak wiem, nieodbieranie telefonu to przestępstwo, którego nie da się usprawiedliwić. A zamawianie subskrypcji w firmach, które je wysyłają kurierem, a nie do paczkomatu, to zło i za każdym razem gdzieś smuci się mopsiak).

Zgodnie z sugestią infolinii napisałem reklamację do InPostu.

Odpowiedź stanowi jak następuje:

"Przepraszamy, ale reklamację może złożyć tylko nadawca przesyłki, więc spierrrr...."

Składam zatem reklamację na błędną informację z infolinii:

Odpowiedź:
"przepraszamy, ale reklamację może złożyć tylko nadawca przesyłki, więc albo niech on złoży, albo niech prześle zrzeczenie, a tymczasem spierrrrr..."

kurierzy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 104 (124)

#88157

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O czym my byśmy pisali, gdyby nie kurierzy...

W czwartek 3 czerwca, a może w piątek 4 czerwca została do mnie wysłana przesyłka. Subskrypcja, więc na datę wysyłki nie mam wpływu. Na wybór opcji przesyłki też nie - tylko kurier, dla tych, którzy uwielbiają wielbić ofiarę. Ale, że w poniedziałek wypadła mi delegacja - 300 km od domu, to myślę trudno, nie odbiorę w poniedziałek, to będzie próba dostarczenia we wtorek.

No i 7 czerwca kurier kontaktował się ze mną telefonicznie, ale... człowiek pracuje i na niewinne pogawędki nie ma czasu, nie każdy pije kawę 8 godzin, a po godzinach już nie atakuje się ludzi telefonami. Szanujmy się.
(EDIT dla potrafiących czytać inaczej - JA nie dzwonię po godzinach. Bo po 1. popołudnie jest na odpoczynek, po 2. dziwnym trafem ZAWSZE kurierzy pracują góra do 16, jak prosisz o przyjechanie po 18 na przykład).

We wtorek rano sprawdzam status przesyłki w apce, pusto i głucho. Bo warto dodać, że był to inPost i niech diabli wezmą szukanie aliasów.
Kurier zapewnił, iż nie otrzymał przesyłki tego dnia, więc może jutro będzie.
Jutro, czyli już dzisiaj, środa, 9 czerwca, zaglądam do apki, a tam...
07.06. 13:05 "Kolejna próba doręczenia"
07.06. 16:05 "Odmowa przyjęcia".

Grrrrrrrrrrr.
Wrrrrrrrrrrrrrrrrrr...
Jak mogła być kolejna próba doręczenia 7.06, skoro przesyłka została wydana tego samego dnia?
Oraz - skąd nagle odmowa przyjęcia po 2 dniach, skoro wcześniej jej nie było w systemie?
Współczuję pracownikom inPostu, że z powodu niskich pensji w nosie mają pracę, ale nie mam zamiaru z ich powodu ponosić strat finansowych, czasowych i innych.

Dzwonię na infolinię, czemu nie.
Rozmawiać udało mi się chyba z automatem, który miał nagrane 2 zdania:
"Jak już mówiłam, nie ma możliwości cofnięcia przesyłki, która wróciła do nadawcy".
"Jedynym sposobem jest napisanie reklamacji i ubieganie się o zwrot kosztów ponownej przesyłki".
A nie, przepraszam trzy, bo jeszcze:
"Już udzieliłam wszystkich odpowiedzi i jeśli nie ma nowych, to muszę się rozłączyć"

Serio? Poziom pomocy na infolinii jest żenujący. ŻENUJĄCY. Poraża głupota procedur i skryptów, a także niekompetencja, skoro nawet pomimo ewidentnej winy swojego pracownika klient stoi pod ścianą, pt. nie mamy pana płaszcza i pisz sobie na Bedryczów. Więcej, winy noszącej znamiona przestępstwa, ponieważ jakby nie patrzeć, było to poświadczenie nieprawdy, nie są w stanie naprawić swoich błędów i dokonać jakże skomplikowanego działania pt.
a) odnalezienie paczki w centrum dystrybucyjnym
b) przeklejenie etykietki i wysłanie paczki ponownie do klienta.

Informacja, że pani mnie przeprasza, ale to ja muszę tracić czas na pisanie reklamacji i użeranie się z infolinią naprawdę mnie nie satysfakcjonuje, tym bardziej, że czas i nerwy nie są w stanie zrekompensować te żałosne zwroty kosztów przesyłki, pewnie 12 zł. A co gorsza ta subskrypcja trwa jeszcze 5 miesięcy i pewnie będzie trzeba pisać takie same reklamacje co najmniej 5 razy.

Gratuluję, doprawdy geniuszom, którzy nie przewidzieli procedury dla upierdliwych klientów. I to doprawdy procedury wyżej opisanej w dwóch prostych podpunktach. DWÓCH.

Krew mnie zalewa.
Czas odpowiedzi na reklamację - 30 dni, bo czemu nie.
Już nawet znam odpowiedź.
"Wyrażamy ubolewanie...
Procedury zostały dochowane...
Kurier otrzymał stosowne pouczenie...
Wsadź se w buty 12 zł/Nie damy ci żałosnych 12 zł, bo to twoja wina, że nie warujesz w chałupie całymi dniami".

Amen.

kurierzy

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (135)

#88049

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Brak mi słów na wymyślenie kategorii. Będzie o kupnie/sprzedaży działek.

Tytułem wstępu: zachciało mi się kupić kawałek ziemi. Chętnie uzbrojonej/budowlanej, w rachubę wchodzi też domek do remontu/rozbudowy. No i taki raczej kawałek chociaż 1500 m2, nie chusteczka do nosa. Oglądam, oglądam... Jest, działka spora, częściowo ogrodzona, domek niczego sobie, tzw. perspektywiczny. Cena przystępna 280 tys. Brakuje tylko chociaż słowa o lokalizacji, bo podana jest mocno orientacyjna.

Po latach pracy z klientem mam telefonowstręt i jak mam gdzieś zadzwonić, to mam ciarki, więc - wiadomość do sprzedającego, że się interesuję, ale jakieś dane do lokalizacji czy coś. Było to w piątek. Odpowiedzi brak, ale wiadomo - weekend. Wczoraj - brak. Dzisiaj - brak. Już tak się zbieram do przełamania wstrętu do wynalazku Bella, ale zerkam jeszcze raz na ogłoszenie.
Coś się zmieniło?
A, tak. Cena 400 tys.
Odpowiedzi - brak.
Lokalizacji - takoż.

I niech mi ktoś wytłumaczy, o co chodzi? Przeca wystarczyło odpisać, że nieaktualne. Zarezerwowane. Cokolwiek...

sprzedaż-kupno

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 118 (138)
zarchiwizowany

#87950

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ameryki pewnie nie odkryję, ale... Po co tworzyć sztuczne twory takie jak spis powszechny, wydawać na to X sasinów, skoro są to dane, które nasze państwo ze srajtaśmy już posiada. Przykłądy co głupszych pytań


Czyją własnością jest mieszkanie? Banku?

Powierzchnia, z którego roku jest budynek, czy jest podłączony pod media, bla bla... Urząd gminy/dzielnicy itd. wszystkie te dane posiada, bo przecież wydaje mi co roku blankiecik z podatkiem od nieruchomości do zapłaty.
A jeśli jestem 75-letnią panią starszą, która mieszka w tym budynku od 40 lat i nie wie, czy to było w 1976 czy może w 1975 roku. Podanie nieprawdy - karalne.

Proszę podać liczbę pokoi oraz kuchni z oświetleniem dziennym (tj. każde z pomieszczeń o powierzchni co najmniej 4 m2).
Mój przedpokój ma niestety dobre 10 m2, nie ma okna, ale doświetlają go okna z salonu i sypialni, liczy się?

Gdzie Pan(i) mieszkał(a) rok temu (31 marca 2020 r.)?
To dopiero epokowa dana, która zapewne wpłynie na wynik mierzenia migracji. Może 31 marca 2020 byłem w więzieniu? A może w tym mieszkaniu, ale wprowadziłem się tam 25 marca?

Czy kiedykolwiek przebywał(a) Pan(i) za granicą przez co najmniej rok?
A co to za różnica? A jak przebywałem 11,5 miesięa to ma to znaczenie?


Kto ze mną przebywał 31 marca o 24?
A może kochanka i nie chcę tego ujawniać?

Czy pozostaje Pan(i) w związku niesformalizowanym z inną osobą?
Ta kochanka się liczy czy nie? ;-)
I czy można być w związku nie z inną osobą? Sam ze sobą samym, jak Gawliński w piosence? I co ma wpisać KAczyński? Kota i 40 ochroniarzy?

Czy ma Pan(i) ograniczoną zdolność wykonywania codziennych czynności spowodowaną problemami zdrowotnymi trwającymi 6 miesięcy lub dłużej
Już widzę, jak na to pytanie odpowiada wspomniana staruszka z demencją. A jeśli straciłem nogę 3 miesiace temu, to będzie się liczyło dopiero za 10 lat?

Status jako pracownika. hm... hm... dopiero co trzeba było wypełnić PIT, a tam jako żywo skarbówka zna aż za dobrze moje dochody, nie mówiąc o prostym fakcie, czy pracuję czy nie. A jeśli nie, to przecież wie to Urząd Pracy albo ZUS czy inny MOPS.
A jeśli np. nie podobał mi się szef i 30 marca złożyłem wypowiedzenie, które skończy się za 3 miesiące. To jestem zatrudniony czy nie?
Bo

Potomstwo
Proszę zapytać Urząd Stanu cywilnego i urząd gminy/miasta/dzielnicy.

Ech... szkoda gadać... Godzina życia w plecy na wypełnianie spisu pt. Spowiedź z posiadanego mienia w zastępstwie leniwych urzedasów.

spis powszechny

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 53 (113)

#87705

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Taka historia...

Biegam od niedawna, ale jednak, więc nie coraz częściej mi się zdarza, że muszę
a) omijać pańcię z 2 psiuńkami na długich smyczach, idącą oczywiście całą szerokością chodnika, ani obejść, ani przeskoczyć
b) stawać na baczność, bo wybiegam zza rogu/zakrętu wprost na wielkiego bydlaka bez smyczy i czort wie, czy się na ciebie nie rzuci
c) omijać psy rozmaitej wielkości, bez kagańców i smyczy, które biegną za tobą i cię oszczekują, a ty nie wiesz, czy lepiej biec i nie zwracać uwagi - może być poczytane jako ucieczka i tym bardziej cię gonić; czy stanąć - tym bardziej może się rzucić; czy może odgonić ręką lub tupnąć - jak wyżej.

Nie mam psa i studiować psiej bahawiorystyki nie mam zamiaru, a imo - jak się mieszka w mieście, to się nad psem powinno panować, a nie "on się tylko bawi/przestraszył/cuj wie co jeszcze"
I przyznam, że im częściej takie sytuacje się zdarzają, tym bardziej boję się psów, nawet jeśli akurat nie biegam.

I czytam sobie taką historyjkę - konsekwencji w rodzaju żeńskim i męskim brak, głównie chyba za sprawą pisania z telefonu, który często zmienia rodzaj na męski, ale zdecydowanie była to kobieta:

"Doszło dziś do strasznej sytuacji. Wyszłam na spacer z moim szpicem i spuściłam go ze smyczy, bo na podwórku nikogo nie było. Zza rogu wybiegł mężczyzna, mój pies się przestraszył i zaczął szczekać, a ten mężczyzna bardzo mocno go kopnął i powiedział, że boi się psa. Mam małego psa, który waży 3,5 kg, a ten człowiek, który ma prawie 2 metry wzrostu, uderzył go tak, że pies wyleciał w powietrze, jak piłka do koszykówki. Uważajcie, nie zdążyłem zrobić zdjęcia temu dupkowi. Zdaję sobie sprawę, że popełniłam błąd spuszczając psa ze smyczy, ale na podwórku nikogo nie było. Ten człowiek tu nie mieszka, postanowił uciec zablokowaną drogą do joggingu przez cudze podwórko. Policja przyjechała i powiedziała, że to nasza wina, że pies był spuszczony ze smyczy."

Rodzaje komentarzy były trzy
1. Ojojoj, bydlak, skur..., jak tak można, ojojojo biedne maleństwo kochana psinka ->> wina biegacza
2. Pies bez kontroli, nieodwoływalny, podbiegł do człowieka, rzucił się na niego i szczekał, nie wiadomo, czy sam się nie nadział na niego w agresywnym amoku, duży facet też może się bać psów ->> wina właściciela
3. Rzuca się na ciebie ujadający pies i masz czekać, aż cię ugryzie? - bo co właściwie zrobić? Winny i właściciel za puszczanie lękliwego i niewychowanego psa luzem w środku miasta, jak i biegacz za zbyt gwałtowną reakcję ->> wina obopólna

I w sumie może i trochę brakuje mi obiektywizmu, ale tak się zastanawiam, czy kiedyś nie zareaguję jak ten facet. Chociażby w obronie swoich dzieci, które przecież biegają, jeżdżą na rowerach, hulajnogach itd.

Będę piekielny?

psy w mieście

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 137 (191)

#87854

przez (PW) ·
| Do ulubionych
No, powiem wam, że stary wróbel, a dał się nabrać na takie plewy.
Mam doświadczenie w turystyce i reklamie, zdawało mi się, że generalnie nieźle odsiewam komunikaty reklamowe i wiem, że jak jest zniżka do -70%, to znaczy, że jest to zniżka na mydło o wartości 3 PLN.
Ale migała i kusiła reklama Holiday Park Resort (HPR) - informacja jest nadal na stronie, więc nie widzę powodu, żeby anonimizować dane.

ZAMIEŃ bon turystyczny na 5-dniowy pobyt w HPR
ZAMIEŃ bon turystyczny na 5-dniowy pobyt w HPR
ZAMIEŃ bon turystyczny na 5-dniowy pobyt w HPR
Zamień...

No skusiła, wchodzę... Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że za friko nie pojadę, może ten pobyt 5-dniowy to jakaś oferta za dziecko, a za sobie trzeba będzie normalnie zapłacić, ale zobaczmy ile.

Wyszukiwarka, domek 40 m2, bo tego mi się udało doczytać, familia 2+2, w tym niemowlę do lat 2. A, niech będzie 10 dni pobytu, skoro już mam całe 2 bony. Sama koncówka sierpnia, początek września, bo zwykle już mniejsze oblężenie i początek trochę niższych cen, a dzieci przedszkolne, więc mogą początek opuścić.

Niby coś tam w wyszukiwarce pokazują przedziały cen od 100 do 300 zł za osobę, niemowlę inaczej, zniżka 15% za 10 dni pobytu, zwyżka za głupią minę i zielone oczy, w końcu wypluło cenę dla naszej wesołej rodzinki - 9951 złotych.
Nie, nic mi się nie dodało. Po odjęciu bonu turystycznego 8951 zł.
Wrrrrrrrrrróć!
Parking - 200 zł za pobyt
Łożeczko dziecięce - wezmę własne, obędzie się.
Krzesełko dziecięce
Wanienka
Piesek
Stonoga...
Wyżywienie - śniadania - 1500 za pobyt.
Wyżywienie śniadania i obiadokolacje - 3000 zł za pobyt.
A nie, kłamię bezczelnie 2985 zł...

Dalej już mi się nie chciało sprawdzać. W każdym razie, ja, człowiek świadomy cen, praw i obowiązków, dałem się nabrać jak głupi szczyl na samo wejście na stronę. Jakby nie to, że przeraźliwie brakuje mi czasu, to bym z ciekawości sprawdził, jaki termin by mi ten bon pokrył. Obstawiam, że II połowę listopada co najwyżej.

Gratuluję piekielnego marketingowca, jeśli jest rozliczany za wejścia na stronę, to pewnie nawet premię dostanie, ale czy on serio wierzy, że ktoś, kogo skusi ta konkretna reklama, zamieni "darmowe 5 dni pobytu" na wakacje za jedyne 10k. Nad zimnym Bałtykiem?

wakacje

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 162 (178)