Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

patusqa95

Zamieszcza historie od: 29 września 2015 - 22:50
Ostatnio: 30 grudnia 2015 - 23:49
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 764
  • Komentarzy: 9
  • Punktów za komentarze: 65
 

#69632

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ważne dla historii: ja mam lat 20, moja mama rok temu zmarła na raka, z tego samego powodu zmarli również moi obaj dziadkowie.

Z telewizji nadają wszem i wobec, żeby się badać, bo szybka diagnoza to większa szansa pełnego wyzdrowienia.
Zebrałam się więc w sobie i poszłam do lekarza w celu wykonania wszystkich badań (również prześwietlenia płuc, którego nigdy nie miałam robionego a także OB - ponieważ z doświadczenia wiem, że podstawową morfologię można mieć idealną, a rak i tak rozwija się w najlepsze). Pani doktor pierwszego kontaktu, która również niejako diagnozowała moją mamę, na prośbę o skierowanie na badania odpowiedziała mi, że nie widzi potrzeby wykonywania żadnych badań do 35 roku życia jeżeli nie ma żadnych objawów.

A jakie są objawy raka? Na początku są praktycznie żadne. (To oczywiście zależy od organizmu- w przypadku mojej mamy było dokładnie tak). Zrozumiałabym, gdybym latała do lekarzy na porządku dziennym i brała skierowania na milion badań. Zrozumiałabym, gdybym nie miała żadnego obciążenia genetycznego. Zrozumiałabym gdyby zewsząd nie trąbili o tym, żeby się badać, że jak można żyć w niewiedzy, że ludzie się nie badają bo się im nie chce, nie mają czasu itd., ale jak już człowiek pójdzie, to mu się wszystkiego odechciewa.
I może ktoś mi powie po co robić ten cyrk? Badaj się, ale za swoje pieniądze? Kpina.

P.S. Poszłam do lekarza, który zna historie mojej rodziny i przypomniałam jej również o mamie i dziadkach, bo myślałam, że to sprawi, że dostanę skierowanie na komplet badań bez problemu. No niestety nie, bo za młoda jestem.

P.S.2 Wiem, że są ludzie, którzy bardziej potrzebują np. prześwietlenia płuc niż ja, ale wszyscy płacimy na to składki - ja mogłabym poczekać na jakiś późniejszy termin. bez problemu.

przychodnia

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 392 (446)

#68806

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Udzielam korepetycji z języka angielskiego...
Jestem też studentką, prowadzę zajęcia w przedszkolu, tłumaczę dla miejskiego teatru, więc muszę tutaj podkreślić, że bardzo dokładnie planuje swój kalendarz tak, aby chodzić na wszystkie zajęcia, zdążyć na korepetycje i jeszcze znaleźć czas na naukę i skrupulatnie się trzymam tego mojego planu.

W połowie września zadzwoniła do mnie pewna pani czy zgodzę się za cenę, którą podałam w ogłoszeniu cytuję: "uczyć od zera dwójkę dzieciaczków po pół godziny bo więcej nie wytrzymają." No ok, rzeczywiście dzieciom generalnie ciężko jest się skupić, więc wszystko pięknie.

Do momentu kiedy weszłam do domu i moim oczom ukazała się dziewczyna w 1 klasie technikum i chłopak w klasie 3. Ja miałam ze sobą materiały typowo przyjazne dla dzieci przygotowane pod naukę od zera. Szanowna mama dwójki zażądała okazania legitymacji studenckiej, myślę spoko, nie mam przecież nic do ukrycia. Powód? Pewnego dnia przyszła do niej na korki dziewczynka z 6 klasy podstawówki i wcisnęła jej że jest na 2 roku studiów. (Uczę dzieci w tym wieku i nigdy nie pomyliłabym ich ze studentami ale ok.)

Pani mówi że każde po pół godziny, żeby się nie przestraszyli (??). Jak już przyjechałam to stwierdziłam, że zrobię to co się da w pół godziny (a niewiele) i jakoś to rozwiążę potem. Okazało się, że oboje siedzieli ze mną całą godzinę mimo, że materiał różnił się diametralnie i jedno wtrącało się do drugiego. No nic, okazało się, że się przeprowadzili, mieli inny język wcześniej i nauczyciele dali im czas do półrocza na nadgonienie (tak na pewno w pół godziny tygodniowo od zera nadgonimy to do poziomu upper intermediate). No ale ok, dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych.

Pani umówiła się na dzień następny i zapłaciła mi 30% tego na co się umawialiśmy, mimo że powinnam od dwójki wziąć za 2 osoby z jakąś tam obniżką... gdyż stwierdziła, że nie wybrała sobie pieniędzy z bankomatu. No ok, zdarza się.
Ważne dla historii jest to, że umówili się na 18 gdyż na 17 mają niemiecki.

Zajeżdżam, pani otwiera i twierdzi, że dziś lekcja odbyć się nie może, bo dzieci mają wirusa, nie wychodzą z toalety. Pytam czy nie mogła chociaż wysłać smsa, nie traciłabym ani czasu ani paliwa. Pani stwierdziła, że nie dzwoniła bo myślała, że im przejdzie. Wcisnęła mi resztę pieniędzy do ręki i powiedziała, że będzie dzwonić.

Szczerze mówiąc po tej akcji totalnie kobietę olałam i zajęłam się swoimi sprawami, bo mimo mojego młodego wieku szanuję czas swój i innych. Pani miała szczęście, że stało się to we wrześniu, kiedy jeszcze mój plan wyklucza zajęcia.

Na koniec hit hitów. Wczoraj dostaję od pani sms o treści: "proszę przyjść jutro na 18". No nie, nie poszłam. Ale jestem wychowana tak, że poinformowałam panią, że nasza współpraca dobiegła końca.
Studenci udzielający korepetycji - nie dajmy się wyfrajerzyć, szanujmy siebie, naszą wiedzę i czas - nasz i uczniów.

uslugi

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 326 (364)

1