Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

pineza

Zamieszcza historie od: 25 sierpnia 2011 - 7:09
Ostatnio: 30 kwietnia 2018 - 17:41
  • Historii na głównej: 4 z 11
  • Punktów za historie: 2447
  • Komentarzy: 31
  • Punktów za komentarze: 136
 

#79591

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dla mnie mega piekielne jest .... słuchanie koleżanek z pracy.

Dorosły, odpowiedzialny rodzic na forum ogólnym wśród kolegów i koleżanek z pracy informuje nas ze szczegółami, na czym polegają problemy z miesiączką nastoletniej córki. Inna koleżanka intensywnie informuje, że mężowi nie za bardzo w łóżku wychodzi.

No błagam, piekielni jesteście Wy, paplaki. Nie obchodzi mnie Wasze życie, a tym bardziej życie Waszych bliskich. Ja się czuję idiotycznie spotykając później Was z Waszymi ukochanymi przypadkiem w mieście. Patrzę na Twojego męża i choć widzę go pierwszy raz w życiu na oczy, wiem o nim więcej niż on sam.

Ludzie. Kopnijcie się w głowy, problemy zdrowotne i nie tylko, Waszych bliskich nie interesują nikogo poza Wami. Wątpię, czy Wasi bliscy życzą sobie tak intymnych rozmów na ich temat. Uszanujcie Ich prywatność, a nie paplajcie bez sensu do współpracowników - obcych Wam ludzi.

Współpracownicy

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 122 (170)

#72726

przez (PW) ·
| Do ulubionych
NFZ... Ogranicza szpitalowi liczbę przyjęć na "konkretny zabieg" (w roku 2015). Nie przedłuża kontraktu na "konkretny zabieg" (na rok 2016), bo szpital nie wykonał określonej liczby "konkretnych zabiegów" w ciągu roku (2015).

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (203)
zarchiwizowany

#62045

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jest w mieście taka dzika łączka, na której spaceruje mnóstwo ludzi z psami. Łączka typu dżungla, trawa po pas, jakieś krzaczki, drzewka, dzicz ogólnie.


Dostałam tam parę dni temu opiernicz od jakiejś baby, bo mój pies raczył tam nabrudzić (znaczy się załatwić). Usłyszałam wykład na temat tego, jaki to syf po psach zostawiamy, że to brud i smród, bakterie, sanepid, brak estetyki, wulgaryzm itp.


Wszystko może byłoby logiczne, trafne i prawidłowe, gdyby mój pies narobił w centrum miasta na środku chodnika, a nie w dzikiej głuszy, pośród:
sterty puszek,
potłuczonych butelek,
roztrzaskanego telewizora,
papierów,
kartonów po wiśniówce,
folii po piwie,
szkieletu odkurzacza,
zwałów zbutwiałej odzieży,
i, nomen omen, nadtłuczonej muszli klozetowej,
które to ekologiczne śmieci upiększają łączkę non stop. I kto zostawia po sobie większy syf?

dzikie pola?

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (56)

#59242

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W kwestii szanowania pracy innych:

Mam znajomą pielęgniarkę. W zawodzie od niemal 30 lat, dodatkowo różne kursy, magisterium, ogólnie kobieta naprawdę jest "piguła" z powołania i serca.
Pacjentów w szpitalu spotyka różnych. Ale jedna z chorych wybiła się ponad wszystko: babeczka tak około 50, pedagog, tfu..., nauczyciel znaczy, staż olbrzymi, niejedno pokolenie wychowywała na polaku.
Zatem leży sobie kobiecina w szpitalu, schorzenie raczej kosmetyczne niż rujnujące zdrowie. Chodząca, nie przypięta do kroplówek ani innych sprzętów uniemożliwiających samoobsługę.
I dzwoni. Dzwonkiem. Co chwila.
- Pani mi poda to, pani mi poprawi pościel, pani mi coś tam, okno zamknie, okno otworzy itp.

Moja znajoma po 17 lub 20 taki dzwonku straciła nieco wiary w ludzi: oddział raczej operacyjny, łóżek ze 20, chorzy wymagający to transfuzji, to znowu opieki pooperacyjnej itp. Idzie więc na kolejny dzwonek i zwraca pani nauczycielce uwagę, że może jednak dałaby radę sama wykonać niektóre z czynności, bo niestety jedyna nie jest i w chwili obecnej są inni chory wymagający opieki pielęgniarek.
Co usłyszała w odpowiedzi:
- Ty tu jesteś od wycierania mi tyłka jeśli tego zażądam.

Od tamtej pory rozumiem, dlaczego "nauczyciel" to nie tylko zawód ale i rozpoznanie.

"Nauczyciel" nie równa się tu pedagogowi - nauczycielowi minęło się powołanie z wykonywaną pracą.

Pacjenci z klasą

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 459 (623)
zarchiwizowany

#59200

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tak mi się przypomniało:


Zbierałam kamienie. Takie zwykłe, polne, przydrożne, wyłowione z morza, rzeki, jeziora, taszczone z lasu, znalezione pod domem. Nie jakieś wielkie, drobnica, za to pamiątkowa.
Zbierałam je na Morzem Czarnym, na Kaukazie, w Tatrach, Kopenhadze, Wiedniu, Częstochowie, Władysławowie, pod mostami w Stańczykach.

Drobna kolekcja pamiątek z miłych mej duszy miejsc zajmowała dwa litrowe słoiki. Stały sobie na biurku, nie wadząc nikomu. Każdy kamyczek zapamiętany, ciekawy, opisany w zeszycie "zbiórek", ot, taki szmergiel nastolatki.

Pojechałam na studia.

Po powrocie kolekcji nie zastałam.

Mamusia wywaliła "te śmieci" bo robiła porządki na święta...

Przestałam zbierać cokolwiek....

rodzice

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 97 (347)
zarchiwizowany

#47567

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam do oddania zwierzę - czemu i jak to nie na ten portal.

Ogłoszenie widnieje w internecie. Czasem dzwonią telefony. Wczoraj zadzwonił "miłośnik zwierząt": gadka szmatka, ile lat, jaka rasa itp. I na koniec: "czy nie możemy mu przesłać psa kurierem?"

Serio?????

"kurier"

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 139 (267)
zarchiwizowany

#45115

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi się historyjka z poczekalni u ginekologa.

Gabinet malutki, wciśnięty między gastrologa i kardiologa, miejsca tyle co kot napłakał, w zasadzie trzy krzesełka w "poczekalni". Ludzi tłum, do pani ginekolog z 8 kobiet z widocznymi brzuszkami, w tym ja (jakiś 8 miesiąc). Dołożyć jeszcze należy tych czekających do lekarzy innych specjalności, wcale nie wyglądających na zdrowych. Na krzesełkach siedzi starszy pan, okropnie blady i wychudzony oraz dwie kobitki w ciąży.

W ten tłum wpada nagle pustak (taki nietypowy, bo nie blond, za to ubrany jak na zlot dziwek pod lasem). Płaskie, chude, mini pod samą brodę. Dziewczę się rozgląda i pyta, która ostania do gina. Jak się zorientowała, że długie czekanie ją czeka walnęła z grubej rury:
- Ja muszę usiąść, bo w ciąży jestem.

Takiego plucia jadem ze strony wszystkich czekających dawno nie widziałam. Najważniejsze, że pustak zniknął jak kamfora w ciągu 2 minut z cegłą na twarzy taką, że szpachla go nie zakryła.

poczekalnia u ginekologa.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (30)
zarchiwizowany

#40436

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Polskie Sądy....

Znajomy otrzymał wezwanie na rozprawę. Wezwanie zawierało: sygnaturę akt, wykaz osób, których rozprawa dotyczy, pouczenie o konsekwencjach niestawienia się.
Żadną miarą nie mógł dojść czego sprawa dotyczy: "...postępowanie z urzędu o zmianę postanowienia...." Ki czort?

Wysupłał ostatnie pieniądze, zabrał podopiecznego, którego sprawa dotyczy, pojechali w świat.

Pomijam tu pierdółki jakimi jest połączenie stolicy z resztą kraju, bo nie o PKS i PKP to opowieść.

W sądzie stawili się wymęczeni (noc spędzona u rozrywkowych znajomych, a rozprawa bladym świtem - nie mieli jak dojechać rano, musieli zaiwaniać dzień wcześniej), ale o wyznaczonej przez Sąd godzinie. Sąd na wokandzie przyznał się do marnacji czasu - opóźnienie sięgnęło godziny.

Na sali sądowej dowiedzieli się, że:
sprawa dotyczy tego i tamtego,
stawiając się na rozprawę powinni mieć ze sobą kupę papierów na powyższy temat plus wnioski (sztuk 3),
w związku z niedopełnieniem papierologii Jej Wysokość Sędzina odracza rozprawę o 2 miesiące,
są debilami, którzy jadąc na sprawę są nieprzygotowani.

Na grzeczne okazanie lakonicznego wezwania JWS osobaczyła jeszcze znajomego, że jest bezczelny i niech się nie mądrzy bo to ona tu rządzi i nie będzie parobek błędu Sądowi wytykał.

Na Jej korzyść zadziałał fakt, że zmieniła łaskawie godzinę rozpoczęcia następnej rozprawy na późniejszą, przyjmując do wiadomości fakt, że jednak 300 kilometrów z kawałkiem to nie przejażdżka z Otwocka do Młocin.

A ja mam pytanie: dlaczego wymiar sprawiedliwości ma sprawiedliwość w odwłoku? Dlaczego nie napiszą porządnie, o co chodzi, po co wzywają obywatela do Sądu - te dwa, trzy zdania więcej wiele by ułatwiły. Zwłaszcza, że kartka A4 jeszcze trochę tekstu zmieściłaby spokojnie. Najważniejsze na wezwaniu jest jednak pouczenie o konsekwencjach niestawienia się, które zajęło ponad połowę kartki.

Dlaczego my wszyscy za to płacimy - petent nie wie po co jedzie, dowiaduje się na miejscu, Sędzia wyznacza nowy termin, sprawa się odbyła, zapłaciliśmy za jej przygotowanie, prowadzenie itp, po czym zamiast skończyć na tej jednej mamy kolejną? A kasa za to idzie z mojej kieszeni. Płacimy za pracę Sądu, zużyte tony papieru, tonerów, bilety miesięczne osób pracujących tam itp, itd.

Znajomy na jedną rozprawę, która w zasadzie się nie odbyła zmarnował: 260 zł, niemal 2 doby na dojazdach (wolne z pracy dostał tylko na dzień rozprawy), kupę nerwów, wiarę w siebie i coś czego nie da się zmierzyć - zaufanie do instytucji publicznej.

Ale warto było - Sąd pracuje i ma efekty - co z tego że zerowe. Co z tego, że proste sprawy ciągną się latami. Sąd ma się dobrze.

Sąd rejonowy w "stolycy"

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 132 (200)
zarchiwizowany

#23558

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W moim mieście miał miejsce wypadek. Przyjechały odpowiednie służby, zabezpieczyły co trzeba w tym wjazd z obu stron w uliczkę, na której doszło do stłuczki. Pan Strażnik Miejski zabezpieczał wjazd bardzo solidnie, machał lizakiem, pomagał sobie rękami, własnym ciałem broniąc wjazdu. Tuż obok niego, na pobliskim trawniku trzech chłopców, na oko po 11-12 lat znęcało się nad koszem na śmieci, trawnikiem i ogrodzeniem sąsiedniej posesji. Pan Strażnik Miejski nawet nie drgnął, przecież jego tam nie było...... i sytuacji rozwalania mienia nie mógł widzieć. On został przydzielony do jednego Ważnego Zadania - Zablokowania Drogi.

Efekt: zniszczony kosz, zadeptany całkiem ładny kawał trawy, zniszczone roślinki ozdobne, rozsypane dookoła ozdobne kamyczki. I ja, mająca ciągle przed oczami i uszami reakcję młodych na mój apel o "zaprzestanie wykonywanych czynności": "Wypierd... kur..." poparte zamachem metalowym koszem na moją skromną osobę.

Obok miejsca wypadku

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (159)

#21852

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O urzędach:


1. Urząd Stanu Cywilnego:
Poszłam zgłosić zgon Ojca. Wszystko ładnie pięknie, dwie panie siedzą, jedna petentka obsługiwana. Myślę sobie jedna pani na jednego petenta, ok. Ale tylko na mnie spojrzały jak weszłam i od razu tekst - proszę poczekać na zewnątrz.
Wyszłam sobie, postałam, poczekałam akurat pod tablicą, na której jak wół napisane było: "zgłoszenie zgonu obsługiwane poza kolejnością". No nic, poczekałam te 20 minut, petentka wyszła. Idę więc, mówię o co chodzi. Wszystkie formalności trwały dość długo, mimo że obsługiwały mnie obie panie. Zapamiętałam tylko parę pytań pań:
- Tata był żonaty?
- Nie, rozwiedziony.
- A kiedy się rozwiódł?
Tu mnie nieco szlag zaczął trafiać, więc mówię:
- Wie pani co, nie brałam z nim ślubu wiec siłą rzeczy nie mam pojęcia kiedy mój Tata się rozwiódł.
- Acha, w porządku. A jakie było nazwisko panieńskie jego matki?
Myślę sobie, że zaraz zapytają o rozmiar buta albo co.
- Proszę pani, to pani pracuje w USC nie ja, wiec te dane powinna pani mieć gdzieś zapisane, babcia zmarła wieki temu, dla mnie zawsze była babcią Jadzią i nigdy nie interesowało mnie jej panieńskie nazwisko.
- No faktycznie....
Panienka urzędniczka miała przez cały czas przed nosem papiery mego Ojca (tak zajrzałam z nudów na to co miały na biurku, chociaż kazały mi usiąść i poczekać) - na pierwszej stronie widniało jak byk "odpis aktu urodzenia" a pod nim "Odpis aktu ślubu" z dopiskiem "rozwód" i data tegoż. Ech.....

2. Wdział Mienia.
Trzeba wykupić miejsca na cmentarzu, żeby Tatę pochować. Zakład pogrzebowy operował kwotą "około 280 złotych". Wchodzę do Wydziału. Tym razem trzy panie. Jedna zajęta rozmową telefoniczną, druga w papierzyskach zagrzebana, trzecia statystuje.
- Dzień dobry. Chciałam wykupić miejsce na cmentarzu, żeby Tatę pochować.
Oderwała się ta od papierów. I mówi:
- W tej chwili mamy trzy miejsca do ponownego wykorzystania, cena to 2500 złotych.
.......... mać, na łeb upadła czy co, myślę sobie, że chyba gadamy o dwóch różnych sprawach.
- Proszę pani, mam przygotowane pieniądze w kwocie 300 złotych i tyle maksymalnie mogę zapłacić, a jeszcze będę szczęśliwa, jak coś mi z tej kwoty pozostanie.
- No ale to na starym cmentarzu, piękne miejsca i blisko (tak mamy nowy cmentarz od bodajże 2 lat, dość daleko od miasta). Naprawdę pani nie chce?
- Nie proszę pani, Tacie jest obojętne, czy będzie leżał tu czy w Chinach. Ja chcę tylko kupić miejsce, żeby Go gdzieś pochować, bo nie wiem jakie przepisy obowiązują w kwestii trzymania prochów w domu.
- Ach, urna. Mamy wobec tego kolumbarium.....
Wpadłam jej w słowo:
- Tak, za 2500 złotych, takie rozwiązanie odpada, bo nie mam tyle kasy. Chcę miejsce wykupić, żeby sobie tam urna spoczęła do czasu nazbierania kasy. Dopiero później kolumbarium.
- Ale to potem trzeba....
- Tak wiem, napisać podanie o przeniesienie pochówku w inne miejsce. Mój zakład pogrzebowy nieco się orientuje w tych sprawach, w końcu musi. Proszę mi więc, jako zbolałej rodzinie nie wciskać na siłę czegoś, czego nie chcę oraz nie namawiać na coś, co teraz nie jest mi potrzebne.
- ................
Chyba się zapowietrzyła, no ale cóż. Miejsce wybrane, papierki podpisane, dostałam kwit do kasy....

3. Kasa Urzędu Miejskiego:
Odczekałam w krótkiej kolejce - raptem jedna osoba płacąca coś tam i 10 minut pytlująca z kasjerką o duszy Maryni.
Podchodzę z kwitkiem. Kwota do zapłaty: 246 złotych. Podaję 300. I oczom nie wierzę, kobita liczy ile ma być reszty na kalkulatorze...

Gdyby nie smutek i denny nastrój, umarłabym tam ze śmiechu chyba.

Urząd Miasta

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 593 (691)