Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

rafaloo0909

Zamieszcza historie od: 20 marca 2017 - 21:21
Ostatnio: 21 marca 2017 - 10:06
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 218
  • Komentarzy: 0
  • Punktów za komentarze: 0
 

#77591

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historii o działaniach naszej policji było tu już sporo, więc w sumie i ja postanowiłem się podzielić takową.

Otóż od pewnego czasu pracuję w supermarkecie, który regularnie jest okradany. Za każdym razem przez jednego, tego samego osobnika. I nie są to małe kwoty, duże w sumie też nie, ale jeśli ciągle sięgają rzędu ok. 100 zł, to jednak przez kilka kradzieży się nazbiera. Uprzedzając jakiekolwiek spekulacje, że przecież można go zatrzymać itp itd...

No niestety nie bardzo, gdyż człowiek (o ile można takiego kogoś nazwać człowiekiem) ten jest, krótko mówiąc,psycholem zdolnym do wszystkiego. I w napadzie dzikiego szału potrafi zdemolować sklep, co już raz się zdarzyło,a przy okazji okaleczył również ochroniarza rzucając w niego tulipanami i bynajmniej nie chodzi tu o kwiatki. I pierwszy zgrzyt policji; uznano to za wykroczenie...

Miasto to jest małe i praktycznie każdy każdego zna. A że sklep jest do 22, to zatrzymanie takiego jegomościa w trakcie, albo w sumie już po "darmowych zakupach" może grozić utratą zębów podczas powrotu do domu ciemnymi ulicami. Nawet jeśli wspomnę o tym, iż w sklepie pracują same kobiety i dwóch facetów, ale rzadko na jednej zmianie.

I również w ostatnim czasie przyszedł on razem z kumplem. Przyćpani niemiłosiernie ruszyli w regały sklepowe ładując pod kurtkę co droższe łupy. No to dzwonię na 997 i taka oto rozmowa z (D)yspozytorem się wywiązała:

-Dobry wieczór. Dzwonię ze sklepu X w mieście Y i chciałem zgłosić kradzież.
(D): A co zostało skradzione?
- Nooo czekolady, żele do kąpieli i tym podobne. (Niestety nie widziałem dokładnie, dopiero na monitoringu było widać, a dzwoniłem przed sprawdzeniem)
(D): A czy złodziej jest na miejscu?
- Nie ma. Wyszedł.
(D): A na jaką kwotę była kradzież?
- Eee... No nie wiem.

I tutaj pytanie, które padło, było wyrażone takim tonem, jakbym biednemu panu dyspozytorowi zawracał głowę przed końcem jego zmiany.
(D): Panie, to pan dzwonisz i nie wiesz pan na jaką kwotę była kradzież?

Po tej kwestii ze znakiem zapytania na końcu zatkało mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć, a jedyne co zdołałem zrobić to wydobycie z siebie odgłosu stękania,jakby ktoś wsadził mi korek w tyłek,a produkt odbytowy domagał się natychmiastowego wyjścia. I nagle usłyszałem zbawienne, ale rzucone z łaską:
(D): Dobra, podeślemy kogoś.

No to myślę super. Przyjadą, zgarną i spokój. Cóż... Przeliczyłem się jak kalkulator, gdy osiągnie limit.
Przyjechać przyjechali, nagrania obejrzeli, ale w pogoń za nim nie ruszyli. Bo po co? Przecież nic nie mogą zrobić. Miasto małe , wystarczy przejazd po mieście i już. Ale oni NIC NIE MOGĄ ZROBIĆ! A gdyby go złapali , to i tak by nie miał już przy sobie skradzionego towaru... Ale co to ma do rzeczy to nie wiem. Na nagraniach mordy widać, to co robią też widać. Dowody niemalże na tacy. Nagrań z udziałem naszego klienta VIP poszło na komendę naprawdę sporo. I nic. Kompletnie nic. Jak kradł, tak kradnie. Kwota sięga już w tysiącach.

I teraz tak mnie zastanawia. Ile to się czyta, że ktoś ukradł batonik i grozi mu od 2 do 5 lat. Ile to sukcesów policji gdzieś tam, bo złapali kogoś, kto nakradł w drogerii na 2 tysiące, bo nagrania były i udało się ustalić i teraz złodziej siedzi... A u nas? Ja myślałem, że kradzież to kradzież, a kwota nie ma znaczenia. Ale widać, że złodzieje mają przyzwolenie i pilnują limitów kradzieży.

No jeśli tak działa prawo, to zapraszam na darmowe zakupy.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 214 (222)

1