Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

rudy_rudzielec

Zamieszcza historie od: 30 października 2014 - 9:01
Ostatnio: 25 maja 2016 - 23:11
  • Historii na głównej: 5 z 5
  • Punktów za historie: 3562
  • Komentarzy: 47
  • Punktów za komentarze: 427
 

#64189

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak na 5 roku studiów potraktowano mnie jak kompletnego debila.

Ukochaną formą sprawdzania wiedzy na moim uniwersytecie jest test wielokrotnego wyboru. Uważam, że jest to najbardziej idiotyczna forma egzaminu jaką kiedykolwiek ktoś wymyślił.

Mam przedmiot, taka "zapchajdziura". Przerost formy nad treścią. Takie pier... o szopenie rodem z jakiejś socjologii albo politologii (bez urazy dla osób, które studiują te kierunki). Szanowna Pani profesor stworzyła nawet 500 stron podręcznika na ten temat, gdzie w kółko powtarzane jest to samo.

Dziś odbyło się zaliczenie. Pytaniem, które sprawiło, że uznałam, iż ktoś tu traktuje mnie jak idiotę było: "Które z wymienionych zalet globalizacji znalazły się w podręczniku?" W odpowiedziach znajdywały się same zalety globalizacji, jednak żeby zdobyć punkt trzeba było zaznaczyć tylko to co dokładnie było opisane na konkretnej stronie w tabelce.

No ja pierdziele... czy to jest egzamin z wiedzy o przedmiocie czy ze znajomości książki? Poczułam się tak, jakbym była kompletnym debilem i na 5 roku studiów nie potrafiła sama wymienić zalet tego jakże fascynującego i istotnego zagadnienia. Co z tego, że wiem jakie są zalety. Mogę sobie to wsadzić, bo w podręczniku były opisane inne.

Może dla Was nie jest to Piekielne, ale dla mnie bardzo. Cały system edukacji wyższej (Uniwersytety, a mój szczególnie) to jedno wielkie pasmo pomyłek i przerost formy nad treścią. Macie wkuć 500 str podręcznika i zaliczyć, a to, że nikomu nie jest to do niczego potrzebne.. .no cóż... studia kształcą!

Uniwerystet

Skomentuj (78) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 848 (992)

#63211

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój tata prowadzi małą firemkę nazwijmy ją produkcyjno - usługową. Zajmuje się wykonywaniem plandek na samochody, zadaszeń, namiotów i wszystkiego co da się zrobić z materiału plandekowego. Kokosów z tego nie ma, ale zarobek jakiś tam jest.Jako dziecko lubiłam w wakacje wybierać się z nim do pracy i bawić się w sekretarkę w biurze (układałam dokumenty, robiłam wszystkim kawę - nawet gdy jej nie chcieli :), no mniejsza o to).

Pewnego dnia przyszedł facet, normalnie ubrany (bez żadnej koloratki ani niczego) i mówi, że jest księdzem z jakiejś tam pobliskiej parafii, w której rozpoczyna się budowa kościoła i on by chciał na lato taki namiot ze stelażem (jakiś taki chyba "kościół polowy") żeby mógł tam odprawiać msze zanim stanie budynek. Ok. Tata usiadł z nim do komputera, facet podał wymiary i preferowany kolor, tato zrobił projekt. Księżulo zadowolony, pyta na kiedy będzie wykonany. Tata jeszcze w międzyczasie policzył koszty owego namiociku i mówi, że czas wykonania to ileś tam dni, a koszt to około 5 tysięcy PLN. Księżulo wielkie oczy i mówi, że chyba się nie zrozumieliśmy, bo on jest KSIĘDZEM, a to ma być darowizna dla parafii i wiernych.

Oczywiście mój tata lekko wyśmiał tego pana i księżulo poszedł pewnie szukać innego dobroczyńcy. Może i nie jest to jakaś super piekielna historia, ale według mnie pokazuje, jak kler uważa, że wszystko im się należy (o ile to był prawdziwy ksiądz, bo pewności takiej do dziś nie mamy).

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 589 (761)

#62859

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem będzie o piekielnej ciotuni - Danucie, zakale rodziny.

Dwa lata temu latem odbywało się wesele mojej siostry ciotecznej. Pompa ogromna, ponad 140 osób. Mi przypadł zaszczyt świadkowania. Pewnego dnia dzwoni do mnie przyszła panna młoda i mówi, że właśnie dzwoniła do niej ciotunia Danuta i zakomunikowała, że "przyjadą jeden dzień przed weselem, żeby być wypoczętym" - Nie, nie mylicie się, nikt jej na to wesele nie zapraszał! I uprzedzając wasze pytania i stwierdzenia typu "trzeba było jej odmówić" uwierzcie, jej nie da się odmówić! (Jak to się mówi: gdzie diabeł nie wejdzie pośle Danuśkę). Okazało się, że następnym telefonem piekielnej ciotuni był telefon do mojej babci (a jej szwagierki) z kolejnym oświadczeniem, że zatrzymają się u niej i zostaną dzień po weselu, bo przecież nie będą tacy zmęczeni wracać (babcia mieszka w tym samym mieście co kuzynka).

I oto nadszedł dzień, w którym zjawiła się w sumie piekielna trójca: ciotka Danuta, jej pokręcony mąż i wnusia (od zawsze zarozumiała, zadufana w sobie "gwiazda")

Piekielność nr 1 - rozpoczęła się już dzień przed weselem.
Jako, że sala weselna znajdowała się jakieś 10 km od kościoła w sąsiedniej miejscowości, trzeba było tam jakoś dojechać. Każdy z rodziny wiedział (oni również), że młodzi nie zapewniają żadnego autobusu, więc poprosili znajomych, lub zamówili sobie zawczasu taksówki. Kiedy ciotunia się dowiedziała, że nikt nie uwzględnił ich trójki w transporcie, strasznie się zbulwersowała. Na propozycję babci, że zamówi im taksówkę usłyszała, że "Ona przyjechała już 400 km na to wesele, się wykosztowała i ani złamanego grosza więcej nie wyda".

Piekielność nr 2 - Kościół.
Zaczyna się ceremonia, goście wchodzą do kościoła i co? Szanowna trójca pakuje się do pierwszej ławki na miejsca przeznaczone dla rodziców.

Piekielność nr 3 - Odjazd na wesele.
Młodzi wynajęli przepiękny stary samochód, w którym jechaliśmy (świadkowie) z młodymi. Zapakowaliśmy się do auta, po czym podchodzi do nas Danuta i mówi "widzę, że macie jeszcze jedno miejsce to ja się z wami zabiorę, a wujka i Alicję ktoś inny zabierze". O takiego wała! Powiedziałam jej, że nie ma miejsca, bo sukienka panny młodej zajmuje za dużo miejsca i po prostu odjechaliśmy (mieliśmy nadzieję, że nikt ich nie zabierze i na wesele nie dotrą albo będą sporo spóźnieni... niestety, nie udało się).

Piekielności nr 4-1000 - Wesele (przytoczę tylko kilka, a było ich wiele).
- "Ta muzyka za głośna, nie można porozmawiać przy stole".
- "Ale ten zespół fałszuje! To już ona zagrała by lepiej, a jej wnusia to tak pięknie śpiewa, że ci się mogą schować".
- "Ci ludzie za dużo piją" (noż kur.. przecież to wesele!)
- Wnusia (lat może z 16, laska taka, że niejeden by się pomylił co do wieku) nie mogła z nikim tańczyć poza swoim dziadkiem. Brat pana młodego podszedł i elegancko pyta "Czy Panienka ze mną zatańczy?" w odpowiedzi Danuśka posłała mu "Panna nie tańczy".
- "Tu jest jakiś burdel, tam dziewczyna z chłopakiem weszli razem do łazienki!"
- Apogeum piekielności było uderzenie w twarz przez ciotkę chłopaka, który jakimś cudem mógł zatańczyć z ich wnusią, za to że "za nisko te ręce trzymał" (yhym, w trzymał w pasie, widziałam sama).

Na drugi dzień przed poprawinami ciotunia skomentowała wesele słowami "beznadziejnie było, nikt się nami nie zajmował. To ja taki kawał przyjeżdżam specjalnie na to wesele i nie mam załatwionego nawet transportu". We mnie się tak zagotowało, że nie wytrzymałam i powiedziałam, że skoro wesele było tak tragiczne, to poprawiny powinni sobie odpuścić i wracać do domu.

Koniec jest taki, że ciotka od tej pory się do nas nie odzywa i jest śmiertelnie obrażona, a ja zostałam okrzyknięta przez nią "chamską gówniarą, która ludzi nie szanuje" Hm... jakoś nie jest mi przykro.

ciotunia z piekła rodem

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 499 (765)

#62847

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś o księdzu, który głęboko minął się z powołaniem i sprawił, że moja babcia przestała chodzić do kościoła.

Moja babcia mieszka w małym miasteczku. Na szczęście nie jest jedną z tych zdewociałych staruszek, które chodzą 1500100900 razy dziennie do kościoła no ale wiadomo, raz na tydzień w niedzielę (o ile jej się chce) się wybierze na mszę. U babci w miasteczku są tylko 2 kościoły, z czego jeden zaraz na przeciwko domu, a drugi dość daleko. W parafii babci rządzi piekielny Ks. Proboszcz, o którym babcia nie jeden raz opowiadała podczas rodzinnych obiadów.

Historia nr 1:
U babci w bloku mieszka pewna pani z czwórką dzieci, której nie powodzi się za dobrze. Wiadomo, miasteczko małe, pracy brak, perspektyw brak, pani imała się wszystkich możliwych zajęć dorywczych podczas, gdy jej mąż harował ciężko na budowach, żeby gromadkę wykarmić. Moja babcia jako dobra dusza pilnowała czasem wesołej gromadki, ot tak z dobrego serca, za darmo. Pech chciał, że mąż tej pani zmarł niespodziewanie i kobiecina została całkiem sama z trzódką dzieci u boku. Trzeba było więc zorganizować pogrzeb. Pani zostawiła dzieci u babci i pobiegła do kościoła celem dogadania z księdzem "co i jak" i tu się zaczęło.

Piekielny wielebny zaczął sarkać, że on nie pochowa, bo rodzina do kościoła nie chodziła, że facet nie nawrócił się przed śmiercią (sic! niby jak miał to zrobić skoro zmarł nagle?!) itp., itd. Drugim problemem okazały się pieniądze. Kiedy to wyszło na jaw, że kobieta nie ma pieniędzy na "co łaska 600 zł" (bo taką kwotę sobie zaśpiewał za pochówek) powiedział, że jej męża nie pochowa!

Kobiecina roztrzęsiona przyleciała do babci z płaczem, że ksiądz nie pochowa. Historia skończyła się tak, że ksiądz z drugiej parafii pochował tego pana uwaga! ZA DARMO! a na piekielnego wielebnego pani za namową babci złożyła skargę do kurii.

Babcia po tym całym zajściu stwierdziła, że do kościoła chodzi dla Boga nie dla księdza i nie będzie się na cały Kościół obrażać. I wtedy przydarzyła się...

Historia nr 2:
Podczas niedzielnej Mszy Św. piekielny proboszcz powiedział z ambony ot tak, w prost, żeby "parafianie nie dawali na tacę drobnych, bo tego bilonu nie ma kto liczyć, a on później musi to wymieniać w banku i to problem".

Babcia się nielekko zbulwersowała, ale do kościoła chodziła nadal, z tym, że na tacę nie dawała już złamanego grosza.

Czarę goryczy przelała historia nr 3:
Zdarzyło się tak, że na początku roku zmarł niestety mój dziadek. Było to zaraz na początku stycznia. Na trzeci dzień po pogrzebie przypadała kolęda u babci w bloku, na której zjawił się nie kto inny jak piekielny ksiądz proboszcz. Po modlitwie wypalił do babci (która nawet nie była bliska jeszcze dojścia do siebie po stracie męża) tekst w stylu: O no to kolejna ciepła wdówka nam doszła w parafii. Pani się nie martwi, roczek szybko minie, a z nim żałoba i się będą panowie w kolejce ustawiać do Pani. Taka dobra partia, sama na trzypokojowym mieszkaniu została.

Babcia po tych słowach normalnie wywaliła go na zbity pysk z mieszkania. Na odchodnego, wykrzyczał babci, że na nią też niedługo przyjdzie pora, a wtedy on jej na pewno nie pochowa.

I tak oto, moja babcia omija kościół szerokim łukiem. No powiedzcie sami, jak to możliwe, żeby taka szuja była księdzem? No jak?!

piekielny wielebny

Skomentuj (61) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 820 (980)

#62714

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiejszym bohaterem (a właściwie bohaterką) będzie pani konsultantka banku z lwem w logo. Rzecz działa się już z dobry rok temu. Pewnego dnia odbieram telefon z zastrzeżonego numeru (nigdy tego nie robię ale akurat wtedy byłam w trakcie intensywnego poszukiwania pracy więc nigdy nie wiadomo kto dzwoni) Wywiązała się między nami taka oto mniej więcej rozmowa [K]- pani konsultantka, [J] - ja

[K]: Dzień dobry, nazywam się Piekielna baba. Witam serdecznie Pani rudy_rudzielec! Mam niezwykłą przyjemność kontaktować się z Panią aby oznajmić, że jest Pani wzorowym klientem naszego banku! W związku z czym mamy przygotowaną dla pani niespodziankę. Czy możemy porozmawiać?

[J]: (Myślę sobie wygrałam coś czy ki diabeł?) Tak oczywiście możemy porozmawiać, słucham.

[K]: (Właściwie na jednym wdechu) Przygotowaliśmy dla pani cudowną ofertę ubezpieczenia na życie za jedyne UWAGA! 3,5 zł dziennie! Jest to naprawdę niespotykanie atrakcyjna oferta, chyba się pani ze mną zgodzi i nie mam żadnych wątpliwości, że podpisujemy umowę tak?

[J]: (Myślę sobie no tak, ale mnie zaszczyt kopnął, taka cudowna oferta) Nie proszę pani, nie podpisujemy żadnej umowy. Dziękuję za tą cudowną ofertę ale nie skorzystam.

[K]: (Pani zaczęła mi niemalże wrzeszczeć do słuchawki) Ale jak to, czy ja dobrze słyszę? Rezygnuje pani z tak atrakcyjnej oferty przygotowanej specjalnie dla pani? (Yhym, specjalnie dla mnie i dla miliona innych klientów) To są tak niskie koszty, że grzechem jest nie skorzystać! 3,5 zł dziennie za zapewnienie sobie spokoju i komfortu psychicznego, przecież to grosze!

[J]: Proszę pani, z mojej kalkulacji wychodzi, iż ta cudowna oferta ubezpieczenia będzie kosztować mnie ponad 100 zł miesięcznie co daje 1200 zł rocznie. Jak dla mnie to nie są grosze i dziękuję nie stać mnie na Państwa ofertę. No chyba, że z racji tego że jestem takim wzorowym klientem państwo zechcą za mnie opłacać składki?

(Pani się lekko zapowietrzyła, chciałam się rozłączyć ale stwierdziłam, że poczekam na ripostę)

[K]: Ależ droga pani, ja naprawdę staram się pomóc i oferuję pani najlepszy produkt na rynku! Niech pani to zrozumie. W cenie ubezpieczenia możemy dołożyć pakiet dla Pani męża lub dzieci! Czy teraz się pani zgadza?

[J]: Wie pani co, ta oferta jest na prawdę kusząca! Jak tylko będę miała męża i dzieci to na pewno się z Panią skontaktuje! A tymczasem dziękuję, do widzenia. (Właściwie to nie dała mi dokończyć do widzenia, gdyż znów zaczęła wrzeszczeć).

[K]: Ubezpieczenie to działa także w przypadku śmierci naturalnej!

[J]: (Poziom mojego zirytowania narastał lawinowo) Szanowna pani, ja mam 22 lata i nie mam zamiaru umierać ani śmiercią naturalną, ani żadną inną!

[K]: O jest więc pani osobą młodą, niedoświadczoną! W takim razie pewnie zainteresuje panią fakt, iż nasze ubezpieczenie obejmuje także wypadki i zdarzenia komunikacyjne!

[J]: (Chcąc aby baba się w końcu odczepiła mówię:) Nie mam ani prawa jazdy ani samochodu więc DZIĘKUJE ALE NIE SKORZYSTAM!

Odpowiedź tej piekielnej baby sprawiła, że pamiętam tą rozmowę do dziś.
[K]: (bardzo ironicznym tonem) Ale zawsze może wpaść Pani pod autobus.

[J]: (Kiedy już otrząsnęłam się z osłupienia) Przepraszam, czy pani mi grozi? Poproszę jeszcze raz pani imię i nazwisko, rozumiem że rozmowa była nagrywana tak? W takim razie chciałabym skontaktować się z pani przełożonym.

No i się babsko od razu rozłączyło. Ja rozumiem, że taka praca, że trzeba wciskać te ubezpieczenia, atrakcyjne pakiety i cuda na kiju ale ta rozmowa zwaliła mnie z nóg. :)

call_center bank

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 428 (540)

1