Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

taka_owaka

Zamieszcza historie od: 24 lutego 2015 - 12:39
Ostatnio: 31 grudnia 2016 - 11:00
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 518
  • Komentarzy: 30
  • Punktów za komentarze: 157
 

#65093

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Postanowiłam się zarejestrować, bo nie widziałam tutaj podobnej historii (a czytam od daaawna), może komuś się przyda i nie pozwoli się naciąć.

Jako iż pełnoletnia jestem już od ładnych paru lat,jakiś czas temu postanowiłam zebrać się w sobie i wreszcie dołączyć do zacnego grona kierowców.

(Zaznaczam, że to mój drugi kurs, pierwszy zrobiłam 7 lat temu, ale jako, że byłam młoda i głupia, a budżet nie pozwalał na szaleństwa olałam sprawę. Po przemyśleniu doszłam do wniosku, że bardziej opłacalne jest zrobienie kursu na nowo, niż dokupowanie pierdyliarda godzin i uczenie się wszystkich przepisów na własną rękę, tym bardziej, że w tym czasie dużo się w tej kwestii zdążyło pozmieniać.)

Wybrałam więc szkołę jazdy, pozbierałam wszystkie potrzebne dokumenty, zapłaciłam ile trzeba i rozpoczęłam kurs, miód, malina. Tym bardziej, że zapisałam się razem z Koleżanką - wiadomo, we dwie zawsze raźniej. Wszystko szło świetnie, instruktor sympatyczny, miły, ale przy tym konkretny i - wydawałoby się - kompetentny.

Wszystko szło świetnie, 30godzin teorii pykło, jazdy też szły nawet całkiem nieźle, aż przyszło do egzaminu wewnętrznego z teorii. Idziemy raźno, bo przecież umiemy. Na miejscu przyjmuje nas uśmiechnięty Instruktor, ja siadam do komputera jako pierwsza, odpalam wskazany program i już chcę zaczynać egzamin, kiedy Instruktor nagle wypala:

[I] Ale wie Pani, co będzie jak Pani nie zda?
[JA] (z uśmiechem) No jak to co? Opieprz od Pana i do domu się uczyć!
[I] No tak, ale jeszcze kara oprócz tego.
[Ja i Koleżanka] Jaka kara?!
[I] Finansowa.
Koleżankę zatkało.
[Ja] Co to znaczy kara finansowa? W jakiej wysokości?
[I] 30zł za każdy niezdany egzamin. Dopiero po zapłaceniu tej kwoty można się umówić na kolejny egzamin wewnętrzny.
[JA] Ale ja nie mam przy sobie gotówki. (Nic, że bankomat 10m od szkoły, nie chciałam tak od razu wyskakiwać z pieniędzy, bo ktoś mi powiedział, że mam zapłacić.)
[I] Nie szkodzi, zapłaci Pani następnym razem. Umowa słowna jest również umową wiążącą. Poza tym póki Pani nie zapłaci, to nie zostanie Pani dopuszczona do egzaminu.

Zaznaczam, że 30zł to kwota praktycznie równa kwocie, jaką trzeba zapłacić za egzamin państwowy w Ośrodku Ruchu. A rozmowa dotyczyła tylko egzaminu wewnętrznego, przeprowadzanego w szkole jazdy i nie liczącym się w zasadzie do niczego, przeprowadzanym na testach zgranych z płytki z 'Gazety Wyborczej' czy innego 'Dziennika ...', a jedynym 'zaświadczeniem' o jego przeprowadzeniu i wynikach miało być słowo Instruktora.

Nic to, Koleżanka się poddała na miejscu, ja twardo upieram się przy swoim, że tak, umiem, jestem pewna, chcę podejść do 'egzaminu'. Podeszłam, oblałam. Trudno. To, że pytania były z kosmosu to standard, ale to, że były w nich błędy gramatyczne niepozwalające na zrozumienie pytania już mnie lekko wkurzyło. Smaczku dodał też komentarz Instruktora:
[JA] To kiedy mogę przyjść na następny 'egzamin'?
[I] Jak będzie Pani miała 3 dychy.

W domu zrelacjonowałam wszystko Narzeczonemu. Wspólnie uznaliśmy, że to dziwne i nigdy nie słyszeliśmy, o żadnych dodatkowych opłatach za przeprowadzenie egzaminu wewnętrznego, ale w sumie ja pierwszy kurs robiłam dawno, Narzeczony prawko ma od ponad 10 lat, przepisy się zmieniają ciągle, może coś przegapiliśmy. Popytaliśmy znajomych, wszyscy robili wielkie oczy.

W końcu padła decyzja: dzwonię do WORDu zapytać. Miła Pani mówi, że oni nie zajmują się nadzorowaniem szkół jazdy, każe dzwonić do Wydziału Komunikacji w mieście, w którym znajduje się szkoła. Ok. Dzwonię więc tam. Miły Pan pyta w czym rzecz. Mówię w skrócie o co chodzi, zaznaczając, że Instruktor jest jednocześnie właścicielem szkoły. Pan wysłuchuje, po czym rzecze tak:

[MP] Proszę mi powiedzieć jak się Pani nazywa, numer kontaktowy do Pani, w której szkole jazdy się to odbyło oraz imię i nazwisko instruktora, który to Pani powiedział.
[JA] (lekko skonsternowana, bo przecież chciałam się tylko anonimowo dowiedzieć a tu się szykuje afera) Nazywam się Taka Owaka, numer 123-456-789, szkoła jazdy Piekielny, instruktor pan Jan Piekielny.
[MP] Dziękuję za informację, pani Taka. Proszę o chwilę cierpliwości, ja skontaktuję się z panem Janem, wyjaśnię zaistniałą sytuację i oddzwonię do pani, dobrze?
[JA] (w lekkim szoku) Dobrze, dziękuję.

Po 10 minutach dzwoni telefon.

[MP] Pani Taka Owaka? Dzwonię w sprawie sytuacji w szkole jazdy Piekielny, którą mi Pani zgłaszała. Przed chwilą rozmawiałem z panem Janem Piekielnym. On twierdzi, że ta kara finansowa to miał być tylko żart, który miał Panią zmobilizować do nauki.
[JA] Aha... Ale wie Pan, ja tam byłam z koleżanką i naprawdę, jeśli to miał być żart to wyjątkowo kiepski, bo żadna z nas tego tak nie odebrała, a i pan Piekielny też się jakoś nie śmiał.
[MP] Wie Pani, jest to pierwsze tego typu zgłoszenie. Jeśli sytuacja się powtórzy wyciągniemy wobec pana Jana odpowiednie konsekwencje, ale w chwili obecnej nie jestem w stanie nic zrobić. Chciałem jednak poinformować Panią, że ani Instruktor, ani właściciel szkoły jazdy nie ma prawa żądać od Pani ŻADNYCH dodatkowych opłat, jeśli zapłaciła Pani ustaloną cenę za kurs. Cena ta nie może się także zwiększyć w czasie trwania rozpoczętego już kursu. Wyjątkiem są materiały dydaktyczne, które może Pani kupić w szkole jazdy, oraz dodatkowe godziny ćwiczeń praktycznych, które mogą się odbyć na Pani życzenie i są dodatkowo płatne. W związku z zaistniałą sytuacją ma Pani prawo w ramach opłaconego kursu przenieść się do innej, wybranej przez Panią szkoły jazdy, a pan Piekielny ma obowiązek wydać Pani całą dokumentację dotyczącą Pani kursu. Gdyby miała Pani jeszcze jakieś wątpliwości, proszę dzwonić, postaramy się to jak najszybciej wyjaśniać.

Parę dni później Koleżanka wybrała się do szkoły po jakieś materiały i nasłuchała się od Instruktora, że "Ta Owaka to się taka miła wydaje, a jak przyjdzie co do czego to mi syfu narobiła w Wydziale Komunikacji!" I że zamiast grzecznie zapłacić, jak mi kazano, to ja nasłałam na niego Urzędników! I że on chciał dla mnie dobrze i był miły, ale skoro ja taka jestem, to dobrze, niech mi będzie, on już ODE MNIE żadnych pieniędzy nie chce!
Koleżanka się zastanawia, czy jej pieniędzmi też gardzi, czy jednak będzie się musiała również pokusić o telefon do WK.

Tak więc moi mili: gdyby ktoś z Was spotkał się kiedyś z procederem dodatkowych opłat za jakiekolwiek 'egzaminy' czy inne dziwadła w szkole jazdy, to wiedzcie, że instruktor/kierownik/właściciel szkoły NIE MA PRAWA tego robić! Nie płaćcie żadnych dodatkowych pieniędzy, a w razie wątpliwości kontaktujcie się z Wydziałem Komunikacji w Waszym mieście!

szkoła_jazdy nauka_jazdy

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 493 (543)

1