Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

takajakas

Zamieszcza historie od: 1 sierpnia 2012 - 0:23
Ostatnio: 18 października 2023 - 21:13
  • Historii na głównej: 9 z 24
  • Punktów za historie: 5871
  • Komentarzy: 30
  • Punktów za komentarze: 280
 

#78214

przez (PW) ·
| Do ulubionych
"Piekielna" byłam ja. Słowo honoru, niechcący. Ale mam nieodparte poczucie, że lepiej się złożyć nie mogło.
Miałam wykonywany zabieg na kolano. Początkowo miał się odbyć w tzw znieczuleniu podpajęczynówkowym. Czyli człowiek nie zasypia, ale traci czucie i możliwość ruchu od pasa w dół. Takie były plany, ponieważ jakimś cudem resztki czucia jednak zachowałam i ostatecznie podali mi narkozę.

Ok, po wybudzeniu sanitariuszki chciały przenieść mnie z wózka na łóżko, jedna z nich (bardzo niemiła) dziwiła się, że do takiego zabiegu mnie uśpili, ja odpowiedziałam, że trzeba było, bo czułam i trochę mogłam poruszać nogami.
Po takim oświadczeniu kobieta stwierdziła, że skoro tak, to mam się sama przesunąć na łóżko (dostawione blisko do wózka leżącego i zrównane poziomami, tylko ruch kilkadziesiąt cm w bok), bo ona ma chory kręgosłup i nie może dźwigać.

No dobrze. Spróbowałam poruszyć zdrową nogą, oderwać ją od prześcieradła, a tu ona ciężka jak z kamienia. Naprawdę wielki wysiłek musiałam włożyć, żeby ją unieść choć odrobinę i przesunąć w bok. Po czym okazało się, że jak już oderwałam, dalej poszło normalnie i noga całą siła, jak spuszczona ze smyczy wystrzeliła w górę, niemal kopiąc tę wredną panią w szczękę. Uchyliła się na ostatnią chwilę, ale momentalnie pomysł mojego samodzielnego przejścia na łóżko został zarzucony.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 173 (191)

#76783

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chyba każdy z nas zna osobę, której wiecznie coś się nie podoba. Ja mam nieszczęście z taką pracować.

Dla niej nie ma pozytywnych tematów, jaka by nie była sytuacja, zawsze źle i nie tak. A jeśli na drugi dzień dzieje się tak, jak chciała wcześniej, to też niedobrze, bo powinno być jeszcze inaczej. Jeśli akurat nic do ponarzekania się nie dzieje, to zawsze można zacząć zrzędzenie na coś innego, najczęściej na politykę. I nie pomaga ani delikatne, ani dosadne informowanie, że na ten temat nie mam ochoty rozmawiać.

Wczoraj jednak Smerf Maruda przeszedł samego siebie. Przyszłam do pracy na popołudnie, nawiązałam ogólną rozmowę, jak tam dzień itd i się zaczęło. Że od samego rana było dużo, że porąbało tych ludzi, od świtu tak nacierać, gdyby było otwarte 24 też by przychodzili, dospać nie mogą, tylko do sklepu skoro świt jak za komuny...

Próbuję łagodzić, że wielu na pewno szło do pracy itd.
Niby przyznała rację, powiedziała dosłownie jedno zdanie w miarę neutralne, po czym nastąpiła zmiana kursu: A potem o dziesiątej się zwalili. Hrabięta, książęta się wyspały do południa, rano się wstać nie chciało, trzeba wygnić do południa...
Ehhh...

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 157 (211)

#68893

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Punkt sprzedaży biletów komunikacji miejskiej.

Regularnie przychodzi do mnie pani kupująca bilet miesięczny w cenie 18zł. Przy czym niezmiennie płaci banknotem 100zł. Zawsze z samego rana, kiedy mam problem z drobnymi; na pewno nie zostawię pieniędzy od dnia poprzedniego w pokoju, z którego korzystam nie tylko ja i mogą wyparować, ani nie będę nosiła ze sobą nie wiadomo jakich kwot. Kilka zł staram się mieć, ale nie ponad 80. Nie mówiąc już o tym, że jeśli nawet bym wydała, to zostaję goła i wesoła ze stówą w banku, pół dnia nie mam jak wydawać. Rozumiem taką sytuację raz, rozumiem drugi, rozumiem "Pani, nie mam drobniej, tak mi bankomat wydał". Ale babsztyl jest po prostu wredny. Złośliwy, bezczelny i głupkowato ironiczny. Ale poczekaj babo.

Zbierałam dwa miesiące drobne: 1 i 2 zł. Najbliższa wizyta owej pani, z szyderczym uśmieszkiem kładzie mi na ladzie tradycyjną stówę, a ja z firmowym uśmiechem sięgam do kasetki, wydaję dychę w papierku, coby nie było i po uprzejmej prośbie o chwilkę cierpliwości przynoszę z torebki moje pudełeczko ze złomem. Tak, babsztyl dostał 70zł bilonem.

Minął miesiąc, w piątek pojawiła się znowu. I co? - Czary - mary, pieniądze odliczone.

Skomentuj (63) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 599 (723)

#66976

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Studiuję zaocznie. Jak to na studiach, istnieje możliwość otrzymania stypendium naukowego za osiągnięcie średniej powyżej pewnego poziomu.

Minął pierwszy rok, oceny wystawione, całkiem ładnie poszło, można składać wniosek. Aż tu nasza starościna przynosi z dziekanatu wiadomość, że owszem, od takiej średniej można się starać, ale to jeszcze nie wiadomo, czy się dostanie, bo ilość dofinansowań jest ograniczona i odbędzie się konkurs świadectw, łącznie ze studiów zaocznych i zwykłych. Opowiada zmartwiona, że na studiach dziennych są takie kujonki, piątki od góry do dołu, a stypendiów mało, w ogóle nie opłaca się składać wniosku, bo i tak nic z tego nie będzie.

No trudno, skoro starościna tak mówi, to nikt w ogóle nie biegał za dokumentami, tylko jedna dziewczyna, która w domu miała taką sytuację, że żądali od niej przynajmniej jakiegoś zaświadczenia, że próbowała. A ocen wcale nie miała jakichś specjalnych, tak na granicy.

I stał się cud, dostała stypendium. Kilka osób uruchomiło swoje kontakty na dziennych i co? Z tymi super ocenami to nieprawda. Męska rozmowa ze starościną, okazało się, że specjalnie rozpuściła taka plotkę, zniechęciła potencjalną konkurencję w konkursie, ponieważ również miała średnią na granicy i bała się, że się nie załapie.

studia

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 410 (522)

#65433

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czy ktoś potrafi mi powiedzieć, gdzie powinnam się z tym udać?

Mam chorą córkę. Bez wdawania się w szczegóły - musi przyjmować sterydy, które wiadomo jak wpływają na wygląd. Dla pięciolatki osiem kilo nadwagi jest naprawdę widoczne. Karolina chodzi do przedszkola muzycznego: więcej zajęć rytmiki, m. in. dzieci uczą się tańca i tańczą w strojach ludowych na uroczystościach miejskich.

Niedługo ma być pierwszy taki pokaz w tym roku i okazało się, że stroje jakimi dysponuje przedszkole są dla Karoliny za małe i nie będzie mogła wystąpić. Lubi tańczyć, starała się, ćwiczyła z innymi dziećmi i nagle ma być odsunięta. Zaproponowałam dyrektorce przedszkola uszycie stroju przez krawcową, ale nie zgodziła się podając kilka idiotycznych argumentów, m.in. że strój krakowski jest skomplikowany i krawcowa nie da rady uszyć identycznego, a dziewczynki mają wyglądać tak samo. Po prostu było widać, że nie chce dopuścić Karoliny do występów przez jej wygląd.

Co ja mam zrobić? Dyrektorka nie przyjmuje do siebie żadnych tłumaczeń, dziecko mi płacze, rozpacz w zielone kropki.

Skomentuj (104) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 437 (651)

#63809

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opowiedziane przez moja siostrę, zamieszczone za jej zgodą. Pracuje przy testowaniu nowego leku. Już po fazie badań wstępnych (nie moja tematyka, więc wybaczcie ew. nieścisłości), wszystko w porządku, teraz testy na ludziach - ochotnikach.

Podczas leczenia kilkakrotnie pobierane są wymazy ze zmian na skórze oraz krew do badań. Tym właśnie zajmuje się Ewka. Któregoś dnia idąc na oddział została poproszona przez koleżankę z sąsiedniego działu, który opracowuje przyniesione przez nią próbki o rozniesienie po szpitalu gotowych wyników. Zdarza się tak czasem i na ogół nie ma problemu, przecież i tak idzie w tamta stronę. Ale w międzyczasie siostrze coś się pokomplikowało z ciążą, zakaz dźwigania, a skrzynia z wynikami dość ciężka. Grzecznie odmówiła podając powód. Współpracownice pomarudziły, pomarudziły, ale poszły same.
I wszystko byłoby dobrze, tylko nagle zaczęły ginąć próbki pobrane przez Ewę.

Przykładowo: pan Kowalski miał mieć pobrane dwa wymazy, a jest tylko jeden, trzy strzykawki krwi, a są tylko dwie itd. Ot, taki Ewy "błąd". Błąd jak błąd, zdarzyć się może każdemu. Ale nie nagle u dobrej dotychczas pracownicy co dwa dni.

Aż nareszcie ktoś źle stąpnął w zemście i usunął próbkę, którą pan Kowalski miał pobieraną jedną jedyną. Można zapomnieć przypadkiem o jednej z wielu, ale nie jedynej. Pacjent potwierdza, że była pobrana, Ewa też da sobie rękę uciąć, sprawa wraz z podejrzeniami trafiła do szefostwa. Ale za rękę nikt nikogo nie złapał.

praca

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 509 (601)

#50908

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dostałam wezwanie do szkoły w sprawie młodszej córki. Powód? Grozi jej nieklasyfikowanie do następnej klasy. Z WF-u.
Dziecko jest po wypadku, plus ma wadę kolan i z niektórych ćwiczeń (biegi dystansowe, skoki, przysiady) ma zwolnienie, ale inne może wykonywać bez przeszkód.

Co się okazało. Na teście sprawności jednym z zadań był skłon w przód z pozycji "na baczność" (stopy zsunięte razem). Jak łatwo się domyślić osoba mająca nogi koślawe (kolana skierowane do wewnątrz) nie da rady stanąć w ten sposób. Kasia bez problemu dotykała palcami ziemi, co było wymagane do zaliczenia ćwiczenia, ale na rozsuniętych stopach. Efekt - niezaliczenie punktu obowiązkowego do wystawienia oceny rocznej.
Tłumaczenie nauczycielki - ze skłonów nie ma zwolnienia.

szkoła

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 901 (959)

#48262

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie wiem już co mam zrobić, ale chyba większość z nas ma podobny problem.

Wiecznie nękające telefony, informacje o promocjach, pokazach, prezentacjach najróżniejszych wyrobów.
Najczęściej dotyczące zdrowia, albo kuchni, więc idealna tematyka dla ludzi starszych, którzy maja czas. Bo przecież pójść posłuchać można, zwłaszcza, jeśli oferują badanie diagnostyczne (nota bene naprawdę dokładne i czułe), taka jakby kamerka, którą przejeżdżają po ciele i wykazuje co się dzieje w organizmie. Jeśli tylko nie jest wszystko w idealnym porządku, przedstawiają jednego z nich jako lekarza (są wyszkoleni, więc poziomem wiedzy nie podpadną, ale nie ma ich w wykazie z izby lekarskiej), wmawiają, że to wyszło źle, to wyszło źle, niemal do grobu człowieka kładą, proponują szpital (a więc sygnał, zwłaszcza dla człowieka starszego, ze sprawa jest bardzo poważna), po czym zaraz rezygnują z tego pomysłu i przedstawiają jako alternatywę ich cudowny produkt, harmonizer działający na światło podczerwone, leczący wszystkie choroby. No wszystkie może nie, przesadziłam, ale taki był wydźwięk tej pogadanki, wręcz straszenia szpitalem.

Właśnie w ten sposób naciągnęli ostatnio moja mamę na takie urządzonko, za - bagatela - 5000zł. Wiadomo, służba zdrowia działa jak działa, więc człowiek, którego kolejny raz odesłali z gabinetu z uwagą "pani, w tym wieku musi boleć" chwyta się innych środków.
Przyniosła do domu święcie wierząc, ze jest ciężko chora, niewiele życia by już jej zostało, ale to jej pomoże.

Harmonizer po konsultacji ze znajomym fizjoterapeutą okazał się sprzęcikiem o wartości 100zł i niskiej sile przenikania, jedynie do stosowania miejscowego i to bez wielkich rewelacji, a nie jak w instrukcji przykładało się na kość krzyżowa i leczył cały organizm.
Na szczęście udało się zwrócić, jako, że nie minęło jeszcze określone w umowie 10 dni.

Ja wiem, że za głupotę się płaci, ale to nie zmienia faktu, ze żerowanie na naiwności i desperowaniu ludzi jest moim zdanie ohydne. A jesteśmy zarzucani tego typu ofertami, nieraz po kilka telefonów dziennie, nachalnie kilka razy ta sama firma.

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 486 (576)

#47325

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W mojej miejscowości w ośrodku pomocy społecznej stoi kosz, do którego można wkładać zbędne ubrania, zabawki itd, a z kolei kto potrzebuje może sobie coś stamtąd wybrać.

Jako, że po ostatniej ciąży nie mieszczę się już w kilka ciuszków, postanowiłam się tam wybrać, m.in z białą bluzką koszulową, co ważne znaczną, bo swego czasu wyhaftowałam na kołnierzyku wzorek kryjący uparta plamę.

Minął jakiś czas, idę ulicą, aż tu widzę kobietę w mojej bluzce. W sumie wszystko w porządku, fajnie, ze komuś się przydała, tylko szkoda, że to była dyrektorka ośrodka, nota bene znana z tego, że jeśli przyjdzie skądś jedzenie do rozdysponowania między potrzebujących, to jej synowie odnoszą do domu wypchane siaty.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 796 (864)

1