Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

timo

Zamieszcza historie od: 23 kwietnia 2012 - 11:05
Ostatnio: 10 sierpnia 2020 - 1:03
  • Historii na głównej: 51 z 80
  • Punktów za historie: 19326
  • Komentarzy: 2185
  • Punktów za komentarze: 17241
 
zarchiwizowany

#55156

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakiś rok czy dwa temu wybudowano u mnie w mieście pływalnie, w zasadzie taki mały park wodny - baseny, zjeżdżalnie, grota solna, sauna itp. Wybudowany został przez gminę z dużym (nie pamiętam teraz czy 66 czy 85%, ale chyba 85) dofinansowaniem unijnym za łączną kwotę ok. 19 mln zł (o ile dobrze pamiętam, może być niewielka różnica, ale to nieistotne dla historii). Od początku opozycja w radzie gminy oraz wielu mieszkańców podnosiło zarzut, że taka inwestycja to zbyt duże obciążenie dla gminy - nie sama budowa, a koszty eksploatacji, których nie pokryją w całości wpływy z biletów. Gmina pokazywała jakieś optymistyczne prognozy, że jednak kasa z biletów wystarczy. No i wystarczyła... jakim cudem? Otóż od początku założenie było takie, że w godzinach przedpołudniowych pływalnia ma służyć głównie szkołom. A gmina, jako organ prowadzący szkół podstawowych i gimnazjów, zrobiła taki sprytny "myk", że pieniądze, które de facto idą na eksploatację obiektu, przekazuje szkołom jako środki celowe na lekcje WFu na pływalni, szkoły te pieniądze płacą pływalni i wszystko się zgadza - pieniądze z biletów pokrywają koszty eksploatacji (co należało wykazać). I co z tego, że to są te same pieniądze, które powinny być zapisane w budżecie bezpośrednio na eksploatację pływalni? Przecież tak lepiej wygląda ;)

Kreatywna księgowość przestała być domeną prywatnych firm i wkroczyła do sektora budżetowego. Ale czemu tu się dziwić, skoro przykład idzie z góry...

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (37)

#54834

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś w Opolu miał miejsce wypadek, zderzenie karetki z autobusem. Karetka jechała na sygnale, z pacjentem. Wjechała, owszem, na czerwonym świetle - formalnie winny jest więc kierowca karetki. ALE: dziwne, że wszystkie inne pojazdy na skrzyżowaniu, jadące z obu kierunków ulicą, dla której świeciło się zielone światła, zatrzymały się bez problemu.

Na skrzyżowaniu jest ogólnie bardzo dobra (a patrząc z kierunku jazdy autobusu w kierunku, z którego nadjechała karetka - wręcz doskonała) widoczność. Karetka jechała pasem to lewoskrętu, a więc nadjeżdżając z prawej strony (patrząc z autobusu) była idealnie widoczna, nie mogła być zasłonięta przy inne pojazdy, ponieważ lewoskręt jest pierwszym widocznym pasem, a ruch z lewej strony autobusu stał (zielone było tylko dla ruchu na wprost w obie strony w tej osi, co autobus). Pytam więc, dlaczego WSZYSCY inni kierowcy, którzy przecież nie przechodzą psychotestów, dodatkowych szkoleń itp., widzieli karetkę i potrafili jej ustąpić, a "doświadczony" i "świetnie wyszkolony" oraz "przebadany" kierowca zawodowy jej nie zauważył?

Mało tego, karetka została uderzona w ostatni ok. 1 metr lewej strony - czyli nie wjeżdżała na skrzyżowanie, tylko była już za jego połową. Kierowca karetki miał podstawy sądzić, że skoro wszyscy na skrzyżowaniu stoją, to nagle spomiędzy nich nie wyskoczy "szybki i wściekły" kierowca MZK.
Co więcej, na tego kierowcę wielokrotnie wiele osób, w tym ja, składało skargi w związku z jego brawurową jazdą (pasażerowie przewracają się w pojeździe), wymuszaniem pierwszeństwa, przejeżdżaniem na czerwonym itp.

Oczywiście odpowiedź MZK zawsze była podobna: "po rozmowie z kierowcą zarzuty nie potwierdziły się" - no tak, dziwne, że się nie przyznał. Dziwnym "zbiegiem okoliczności" ten kierowca jakoś zawsze jeździ autobusami bez monitoringu. Ciekawe, czyim jest kolegą/krewnym... Czy musi kogoś zabić, zanim ktoś z nim zrobi porządek?

P.S. Oczywiście zgadzam się, że kierowca karetki nawet jadąc na sygnale ma się upewnić, że łamiąc przepis nie stworzy zagrożenia. I zazwyczaj ich nie bronię - widzę, jak jeżdżą niektórzy, szczególnie młodzi, którzy poczuli się władcami szos mając do dyspozycji "gwizdki". Tym razem wiem, kto prowadził karetkę i wiem, że jest to doświadczony kierowca pojazdów uprzywilejowanych, który nie ma ambicji pokazywania "kto tu rządzi" na każdym skrzyżowaniu. Ale zawodowy kierowca autobusu, który jako jedyny - pośród amatorów - "nie widzi" karetki to już masakra...

wypadek karetka mzk opole

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 423 (511)
zarchiwizowany

#54976

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rozstałem się niedawno z dziewczyną, co skutkowało zakończeniem wspólnego mieszkania. Niemniej jednak kontakt mamy dobry, co pozwoliło mi usłyszeć następującą relację: otóż w nowym mieszkaniu moja była ma współlokatorkę. Dziewczyna zaczyna właśnie studia na kierunku "stosunki międzynarodowe".
Rozmowa tejże z moją byłą dotyczyła jednego z wykładowców - "zaledwie" magistra, będącego jednakowoż jednym z najlepszych merytorycznie wykładowców w instytucie - jeśli nie najlepszym. Człowiek młody, pasjonat, z prowadzonych przezeń przedmiotów wiedzę ma przeogromną. Jest przy tym bardzo wymagający, każde zajęcia zaczynają się tzw. wejściówką z literatury zadanej na poprzednich zajęciach. Jeśli ktoś przeczytał zadany (dłuuuugi) tekst, nie miał problemów z zaliczeniem. Moja była lojalnie uprzedza nową współlokatorkę o czekających ją zajęciach, informując (mieszkaliśmy razem, kiedy miałem zajęcia z tym wykładowcą, więc zna temat), że do przeczytania z jednych zajęć na drugie (tydzień odstępu) jest od 150 do 300 stron. Reakcja współlokatorki: "to ja mam tyle czytać? Ja w wżyciu żadnej książki do końca nie doczytałam!" - i tacy ludzie idą na studia? Bo moim zdaniem taka osoba nie powinna skończyć gimnazjum, nie mówiąc już o maturze...

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 195 (379)
zarchiwizowany

#54499

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wracałem sobie przed chwilą z mojego miasta wojewódzkiego (X) do rodzinnego, powiatowego (Y). Droga to mniej więcej po połowie "krajówka" oraz droga wojewódzka (z dużo mniejszym ruchem), a odległość około 42 km. Wyjeżdżam z X i widzę w lusterku szalejąc Porsche Cayenne. Miejsca do wyprzedzania ewidentnie nie ma, w obie strony jedzie zwarty sznur pojazdów. Ale co to dla mistrza kierownicy w Porsche... kawałek miejsca (zdecydowanie za mało do wyprzedzania nawet mocnym autem) i jazda - co tam, że kilku kierowców musi gwałtownie hamować, żeby zrobić miejsce idiocie. Przecież jemu udało się wyprzedzić "aż" dwa auta... Za jakiś kilometr powtórka z rozrywki, dokładnie taka sama sytuacja, tylko tym razem wyprzedził aż trzy pojazdy. To samo jeszcze 2 razy na kilku kilometrach. Dodam, że na początku (wyjazd z X) był za mną w zasięgu wzroku w lusterku, a po tych wszystkich manewrach nadal w zasięgu wzroku, tylko z przodu - zaiste, imponujący postęp. Ale to jeszcze nie koniec. Po ok. 20 km z drogi krajowej zjeżdżamy na wojewódzką. Ruch na niej jest znikomy, raptem dwie ciężarówki do wyprzedzenia i całkiem pusto aż do Y. W międzyczasie Porsche odjechało poza zasięg wzroku (co nie znaczy, że daleko - droga jest dość kręta, więc wystarczyło 500 m, żeby schować się za zakrętami). Ja wyprzedziłem sobie spokojnie obie ciężarówki i jadę normalnie około 90-100 km/h. Dojeżdżam do Y i na pierwszym rondzie stoję za "mistrzem kierwonicy". Czyli w efekcie zyskał dosłownie 2 sekundy stwarzając przy tym co najmniej 5 niebezpiecznych sytuacji. Minęliśmy rondo, facet zjeżdża na stację. Zjeżdżam za nim, on wysiada, ja otwieram szybę i mówię: "wie pan co, jadę za panem od X i obserwuję pana jazdę, a teraz, po tych wszystkich pana szaleństwach, jesteśmy w tym samym miejscu w tym samym czasie", na co padła odpowiedź godna Mistrza Ciętej Riposty: "spie*dalaj!" - i najwyraźniej zakupy na stacji już mu nie były potrzebne, bo wsiadł i z piskiem odjechał...

polskie drogi mistrz kierwonicy

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 217 (261)

#53075

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Siedząc ostatnio kilka dni w domu miałem okazję odbierać dziesiątki telefonów od różnych firm z zaproszeniami na pokazy, spotkania, degustacje itp. Oczywiście za każdy razem pytam, skąd pan/pani ma numer (telefon stacjonarny, zarejestrowany na ojca, numer zastrzeżony). Niemal za każdym razem padała odpowiedz "z książki telefonicznej".

Hm, ciekawe, od kiedy numery zastrzeżone są w książce telefonicznej - na to zwykle padała odpowiedź, że ze starej książki telefonicznej (bzdura) lub "komputer wylosował" (a skąd miał w bazie?). Zazwyczaj w bazie był też sam numer, a dzwoniący nie potrafili odpowiedzieć na proste pytanie "a do kogo pan/pani dzwoni?" - nie byli w stanie podać nawet nazwiska.
Jednak wczoraj padł rekord chamstwa:

Po dłuższym przekomarzaniu jak wyżej i mojej prośbie (do tej pory rozmowa dość grzeczna) o usunięcie numeru z bazy i zaniechanie dzwonienia, usłyszałem: "jak pan nie chce, żebyśmy do pana dzwonili, to niech pan zlikwiduje numer". Szczerze mówiąc rzadko brakuje mi riposty, ale tym razem po prostu zwątpiłem, czy dobrze słyszę i czy można być aż tak bezczelnym.

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 416 (488)
zarchiwizowany

#53074

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tak mnie teraz naszło na opisanie pewnej sprawy - nie żadne wydarzenie, a raczej kolejny urzędniczy absurd Unii Europejskiej.

Jak zapewne wiecie UE zajmuje się opisywanie, szczegółowo do granic absurdu, rozmaitych zasad, parametrów, szczegółów i innych pierdół. Najbardziej znane przykłady to np. kolor jabłek czy krzywizna bananów (zależnie od kraju pochodzenia mają one inny promień i jest to niezwykle istotne ze względów podatkowych, gdyż te bardziej zakrzywione pochodzą spoza Unii i są obłożone cłem).

Drugą rzeczą, o której zapewne nie wszyscy wiedzą, jest fakt, że w wielu krajach unijnych, w tym w Polsce, obowiązuje system elektronicznego poboru opłat za korzystanie z dróg krajowych i autostrad (Via Toll) dla pojazdów i zespołów pojazdów o DMC powyżej 3,5 tony. Jego elementy to "bramki" nad drogami (takie metalowe konstrukcje stojące nad ulicą, na których są zawieszone czytniki - nie chodzi o bramki ze szlabanami przy autostradach) oraz urządzenia montowane w pojazdach. Urządzenie takie musi mieć każdy pojazd powyżej 3,5 tony poruszający się po drogach kraju, w którym system obowiązuje. Ma ono rozmiary porównywalne z 5-calową nawigacją i musi być umieszczone od wewnątrz na przedniej szybie pojazdu.

I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że każdy kraj ma swoje urządzenie, skutkiem czego pojazdy jeżdżące w transporcie międzynarodowym mają za szybą po 5 czy 7 Via Boxów (tych właśnie urządzeń).

Przypominam, że jednocześnie w Polsce i wielu innych krajach obowiązuje przepis zabraniający umieszczania przedmiotów za szybą w polu widzenia kierowcy.

I teraz to, do czego zmierzam od początku: byle pierdołami Unia się za nasze pieniądze zajmuje, ale czymś naprawdę istotnym, co realnie wpływa na bezpieczeństwo ruchu, jakoś nie potrafi. A wystarczyłoby ujednolicić w drodze dyrektywy częstotliwość radiowej komunikacji Via Boxów z bramkami i zamiast 5 czy 7 mogłoby wisieć tylko jedno urządzenie w pojeździe, zasłaniając 5-7 razy mniej pola widzenia kierowcy.

To oczywiście tylko drobny wycinek, dotyczący jednego z wielu problemów jednej z wielu branż. Zapewne jest tego multum. Chciałem tylko na przykładzie uwidocznić piekielność struktur urzędniczych na każdym szczeblu. I nie, nie jestem przeciwnikiem Unii (entuzjastą też nie).

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 94 (158)

#51220

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w mieście powiatowym liczącym ok. 10 tys. mieszkańców plus kilkudziesięciu Cyganów/Romów. Problem z nimi jest od zawsze - a to coś ukradną, a to coś zdemolują, a to żebrzą w natarczywy sposób, a to siedzą cały dzień w parku, piją, szczają gdzie popadnie, tłuką butelki itp., a ludzie boją się przejść przez park (nieraz zaczepiają - czasami w celu wysępienia na alkohol, a często niewybrednie komentują przechodzące dziewczyny i próbują je obłapiać).

Oczywiście policja nic z nimi nie robi - policjanci też mają rodziny i zwyczajnie się boją. A bydło koczuje w tym parku w sile 20 chłopa albo więcej. Miasto, zamiast próbować pozbyć się problemu, z własnej woli pisze wnioski po unijną kasę, żeby im remontować lokale socjalne.

W jednej wyremontowanej kamienicy po paru miesiącach wyglądało już gorzej, niż po przejściu ruskiego frontu - ze ścian pozdejmowane kaloryfery, wyrwana miedziana instalacja CO, wyrwane kable elektryczne. Z domu cuchnie na kilkaset metrów, bo robią pod siebie. Światła nie mają, bo wymontowali kable. W izbach (trudno to nazwać pokojami) stoją piece typu "koza", bo centralne jest dawno na złomie. W 5 pokojowym domu około 15-18 osób mieszka w jednej izbie, tej z piecem, pozostałe traktując - proszę przerwać jedzenie - jako kibel. Smród nawet na ulicy wywraca mózg na drugą stronę - nie chcę myśleć, jak jest w środku. Żaden z nich nigdy się pracą nie skalał. Za to każdy ma bogatą przeszłość kryminalną, nawet 15-latkowie. Już wcześniej zdarzały się przypadki pobić w ich wykonaniu.

Kilka dni temu padł jednak rekord: pobili 2 chłopaków, jeden stracił oko i walczy o życie, miał zrobioną trepanację czaszki. Drugi również w ciężkim stanie leży w szpitalu. Obu pobić dokonano stosunkiem sił 15-20:1 z użyciem noży. Ewidentnie chcieli zabić. Policja w tym czasie dosłownie 150 metrów dalej spisywała gówniarzy za plucie słonecznikiem na ziemię. Przyjechali po 20 minutach, jak ofiara już była w szpitalu. Oczywiście sprawców nie złapano, dopiero na drugi dzień zatrzymano "aż" dwóch.

Nastroje w mieście są takie, że za chwilę będziemy mieli powtórkę "pogromu mławskiego". I wtedy zapewne sprawców pobicia biednych przedstawicieli mniejszości romskiej szybko złapią i postawią przed sąd, za przemoc na tle rasowym. Ja naprawdę nic nie mam do ŻADNEJ mniejszości narodowej, pod warunkiem, że ta mniejszość dostosowuje się do zasad większości. Szanuję każdego Cygana/Roma, który pracuje, płaci podatki, przestrzega porządku prawnego. Ale do ciężkiej cholery nie może być tak, że kilkudziesięciu brudasów terroryzuje miasto. I są bezkarni!

Skomentuj (66) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1178 (1246)
zarchiwizowany

#51424

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Odnośnie mojej poprzedniej (http://piekielni.pl/51220) historii o panoszących się Romach, którzy biją kogo popadnie na mieście.

Otóż policja, zamiast zająć się nimi na zasadzie "do czego by się tu doczepić" i maksymalnie uprzykrzyć im życie za zachowania, których się dopuszczają, zajmuje się... No nie zgadniecie. Tak, nasi dzielni stróże prawa wszczynają postępowania i kierują zawiadomienia do prokuratury przeciw osobom, które na forum internetowym lokalnej gazety napisały komentarze "o charakterze rasistowskim" oraz "nawołujące do przemocy i zemsty". Problem w tym, że te komentarze nie są przesadnie agresywne (trudno, żeby były pochwalne...), nawet stosunkowo mało w nich określeń typu "brudasy" itp. - po prostu wyrażają zwykłe ludzkie emocje, zrozumiałe z punktu widzenia wydarzeń. Wiadomo, że niektóre są ostre, pojawiły się też teksty typu "dlaczego chłopaki z miasta nie potrafią się zebrać i zrobić z nimi porządku", ale wpisów jawnie nawołujących do rozwiązań siłowych jest raptem kilka (2-3) wśród ponad setki całkiem normalnych komentarzy. Za to postępowania są już prowadzone wobec kilkunastu osób, choć naprawdę - po dokładnej lekturze - zaledwie w kilku przypadkach, przy silnej woli "przyczepienia się", można się ewentualnie dopatrzeć złamania prawa...

Cóż, łatwiej karać internautów, niż bandę panoszących się bandytów, w dodatku z mniejszości narodowej.

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 226 (296)
zarchiwizowany

#50977

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/50963 przypomniała mi sytuację sprzed lat, kiedy pomieszkiwałem w Warszawie. Stałem na przystanku czekając na mocno opóźniony przez korki autobus, bodajże 189. Autobus przyjechał, wepchał się do niego tłum ludzi (który normalnie rozłożyłby się na 3 autobusu - 2 wcześniejsze zgodne z rozkładem + ten) no i jedziemy - upchani do granic możliwości. Był to jeszcze stary ikarus, ze schodkami. No i właśnie przy rzeczonych schodkach stoi sobie facet, poniżej niego kobieta z siatami. Kobieta trzyma siaty wysoko, mając ręce zgięte w łokciach (co ważne), stojąc przed facetem. Łokcie ma mniej-więcej na wysokości jego, hmmm, klejnotów ;) Po jakimś czasie facet - ze stoickim spokojem - rzecze w te słowa: "przepraszam najmocniej, ale gniecie mnie pani łokciem w jajka". Przez zawartość autobusu przetoczyła się fala śmiechu, a zarumieniona niewiasta opuściła pojazd na najbliższym przystanku...

komunikacja_miejska

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -14 (26)

#50447

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Genialni kierowcy, odsłona n-ta.
Ja rozumiem, że pieszym na przejściu należy ustępować i sam to zwykle czynię. Zwykle, bo jeśli jadę jako ostatni czy przedostatni samochód z serii, która ruszyła przed chwilą ze świateł, to zwykle sobie jadę, bo pieszego ta sekunda nie zbawi, a za mną przejdzie spokojnie i bezpiecznie. Nie ustępuję też na przejściach przez ulice dwu lub trzypasmowe, jeśli sąsiednim pasem coś jedzie szybciej ode mnie. I właśnie taką sytuację miałem wczoraj.

Jadę sobie jedną z głównych, 2-pasmowych ulic w mieście. Przejście jest w tym miejscu bardzo niefortunnie umieszczone: za łukiem i w dodatku zasłania je wyrośnięta trawa. Znając miejsce profilaktycznie zwalniam, widzę przy przejściu rodzinkę z 2 dzieci (jedno w wózku, drugie coś koło 5 lat na rowerku) - rzut oka w lusterko, pasem obok nic nie jedzie, więc zatrzymuję się w celu przepuszczenia. Nagle widzę w lusterku coś zapie*dalającego niemal z prędkością nad świetlną lewym pasem. Rodzinka już wchodzi na przejście, co robić? Naciskam klakson i podjeżdżam o długość auta do przodu blokując im przejście. Ojciec rodziny zaczyna bluzgać, mamuśka puka się w czoło - w tym momencie lewym pasem przemyka z prędkością bliską 100 km/h BMW z donośnym UMC-UMC i za chwilę, jak ochłonąłem, słyszę tylko podziękowanie tatusia, bo młody na rowerku widząc samochód, który się zatrzymał, właśnie wystartował na drugą stronę i na szczęście tylko niegroźnie odbił się od mojego zderzaka...

Nie wnikam, co miał kierowce BMW w tym łysym łbie, ale raczej nie było tam zbyt wiele zawartości...

polskie drogi

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 846 (918)