Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

truskawkowa_

Zamieszcza historie od: 16 lutego 2015 - 23:54
Ostatnio: 7 września 2015 - 0:32
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 852
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 63
 
zarchiwizowany

#65369

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia rodzinna sprzed kilku lat.

Niecałe dwa tygodnie po mojej komunii dziadek ze strony taty miał wypadek, w wyniku którego zmarł kilka dni później. Jak zazwyczaj bywa w takich sytuacjach, po okresie żałoby nadszedł czas na rozmowy o ewentualnym podziale majątku. Ojciec ma dwójkę rodzeństwa, a on sam jako jedyny opuścił dom rodzinny, by iść na swoje. Ze strony swojej rodziny nie otrzymał żadnego wsparcia finansowego, takowe nadeszło jednak od strony mojej mamy (moi dziadkowie są chyba najwspanialszymi ludźmi na świecie, wybaczcie to wtrącenie), dzięki czemu rodzice wybudowali dom.
Dziadek za życia ciągle powtarzał, że dopóki rodzeństwo ojca 'nie spłaci' brata nie mają szans na przepisanie majątku. Sytuacja diametralnie zmieniła się po jego śmierci. Szybki telefon do moich rodziców, by przyjechali już, teraz, natychmiast.
Siostra ojca szybko podsuwa mu papiery pod nos i wręcz nakłania do podpisania z marszu, na co nie pozwoliła moja mama czytając pismo, z którego wynikały następujące treści: babcia zrzeka się swojej części na rzecz syna i córki, wykluczając mojego ojca. Następnie oni otrzymują po 75 ar ziemi wokół domu i po dwie mniejsze działki nieco dalej plus dom na pół. Mój tata natomiast miał otrzymać 10 arów ziemi i nie oczekiwać niczego więcej. W końcu otrzymał jeszcze niewielki fragment, na który jak się okazało jego siostra miała już kupca i to właśnie dlatego tak szybko chciała podpisać stosowne dokumenty.
Szczerze niezbyt ważna jest tutaj sama kwestia ziemi, bardziej boli stosunek własnej matki do dzieci. Skoro są w trójkę i deklaruję, że kocham ich tak samo to coś tutaj nie gra. Najciekawsze są argumenty siostry ojca: bo wy macie dom, a ja się zajmuje mamą i babcią (moja prababcia wtedy jeszcze żyła), a wy mieszkacie sami - tak, jak mówiłam, gdyby nie pomoc rodziców mamy prawdopodobnie nie byłoby tak prosto, a nawet z nią było ciężko i wiele razy słyszałam opowieści, gdy zbierali grosz do grosza.
Tamta strona jest dla mnie całkiem obca i babcia nawet nie traktuje mnie i brata tak, jak robi to z wnukami od swojej córki. Czasami zastanawiam się, czy nie powinnam zacząć mówić do niej per pani ;>
Na szczęście nie trzeba mieć wielu bliskich, by czuć rodzinną miłość.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (32)

#65039

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja ze sklepu, który w swojej nazwie ma owada.

Stoję grzecznie w kolejce, która rośnie od dłuższego czasu, jednak do dyspozycji klientów pozostaje wyłącznie jedna kasa. Zdarza się. W żółwim tempie przesuwam się do przodu, mając na taśmie raptem trzy produkty. W piątki mam dość napięty plan dnia, więc dłuższa wizyta w sklepie nie była dla mnie żadną atrakcją, na którą warto tracić czas. Wreszcie! Uśmiecham się, mówiąc 'dzień dobry' na które nie otrzymałam odpowiedzi. Otrzymała ją natomiast Pani (P) która postanowiła rozpocząć rozmowę z kasjerką (K)

P: Pani Halinko, sprawdzałam w aptece i mamy ten lek, o który pani pytała.
K: Naprawdę? To świetnie, wpadnę dziś w godzinach popołudniowych.
P: Oj nie, nie.. Dziś mamy do piętnastej!
K: Zdziś naprawdę potrzebuje tego, no bo wie pani.. Ta wysypka.
P: To może ja zapłacę i dam to pani w poniedziałek?
K: Potrzebuję, jak najszybciej. Niech się pani nie fatyguje, podejdę jutro.
P: Zamknięte... To ja to pani podrzucę dziś, co pani na to?

Ciche chrząknięcia i zdenerwowane miny ludzi w kolejce najwyraźniej nie robiły na znajomych żadnego wrażenia, gdyż bez skrępowania rozmawiały dalej o jakże strasznej wysypce.

Ja: Przepraszam, ale naprawdę się mi spieszy i myślę, że mogłaby pani mnie obsłużyć, bo chyba po to stoję w kolejce - cały czas zachowałam spokojny ton głosu, ale odpowiedź zbiła mnie z tropu.
K: Jak się nie podoba, to można iść do innego sklepu.

Tak też zrobiłam. Zostawiłam zakupy i wyszłam.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 492 (564)

#64956

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na dobry początek, kilka słów o służbie zdrowia.

Moja mama pomimo młodego wieku ma za sobą już dziewięć operacji, a ostatnia z nich odbyła się w zeszłym tygodniu.
W szpitalu wykonywane są zarówno zabiegi prywatne, jak i te na kasę chorych. Ponieważ operacja ta wymagała dość dużych nakładów finansowych, mama postanowiła, że poczeka na jakikolwiek wolny termin. Pierwsza decyzja: listopad! Sprawy w pracy załatwione, urlop jest, szefostwo poinformowane o sytuacji, przewidywanej długości rehabilitacji - wszystko dopięte. Kto mógłby się spodziewać, że dwa dni przed operacją zadzwoni telefon z informacją, iż planowana operacja zostaje przesunięta. Cóż, najwyraźniej ktoś był bardziej potrzebujący, ok - można zrozumieć.

Zeszła środa, planowane rozpoczęcie zabiegu to godzina ósma. Mama w nerwach, kazała nam jechać do domu, bo oczekiwanie tam miało trwać przez bliżej nieokreślony okres czasu.
Godzina jedenasta mama nadal czeka w sali, by w końcu po kolejnych czterdziestu minutach trafić na blok.

W sali wraz z mamą leżała młoda dziewczyna, która również miała zabieg związany z kolanem. Gdy nieco zmęczona rodzicielka wróciła do swojego łóżka, jak się okazało jest ono zajęte przez ubrania od gości owej towarzyszki niedoli.
- Ojej, już to zabieram - rezolutna matka dziewczyny zabiera swoje rzeczy, by ukryć je w szafie, w której jak się okazuje są... Jej rzeczy!

Po krótkim zapoznaniu okazuje się, że dziewczyna wcale nie musiała mieć zabiegu, bo nie było to nic pilnego. Po prostu doktor jest jej znajomym i jak się okazuje, termin na kasę chorych odnalazł się w ciągu tygodnia.
Nie wiem, czy należy wspominać o panoszeniu się gości od owej damy? Ze względu na dość niewielką salę i panujący tam upał staraliśmy się nie być zbyt długo, by przypadkiem nie męczyć chorych. Inaczej natomiast postąpili znajomi doktora, rozsiadając się na wszystkich krzesłach, a także łóżkach chorych (za co moja babcia została surowo zbesztana przez pielęgniarkę).

Są równi i równiejsi. Być może historia nie jest piekielna, jednak nie toleruję takich zachowań.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 247 (379)

1