Profil użytkownika
wesoly_baczek
Zamieszcza historie od: | 9 października 2014 - 13:16 |
Ostatnio: | 29 grudnia 2014 - 17:22 |
- Historii na głównej: 2 z 3
- Punktów za historie: 1230
- Komentarzy: 6
- Punktów za komentarze: 65
Ja - Halo? Straż miejska?
SM - Tak, słucham.
Ja - Od 3 dni stacjonują u mnie pod bramą 3 psy, nie są z naszej wsi, już sprawdziłam, z każdym dniem stają się coraz bardziej agresywne, mogli byście Państwo coś z tym zrobić?
SM - Jest wśród nich biszkoptowy labrador?
Ja - Nie.
SM - To dziękuję, do widzenia.
Trzask słuchawką.
Ja - ??????????????
...
Ja - Witam, przed chwilą dzwoniłam w sprawie tych bezpańskich psów pod moją bramą, Pan nawet nie wziął adresu, żeby wiedzieć gdzie hycli podesłać.
SM - To proszę adres.
Dyktuję.
Minęły 3 dni, nikt się nie pojawił, psy ujadają jak szalone.
Wchodzę na Google i szukam kontaktu do jakiegoś hycla albo do schroniska.
Nie mogę znaleźć. Wchodzę na na naszą wiejską stronę internetową i co widzę?
W skrócie:
Zaginął "Fafik", biszkoptowy labrador, nagroda za informację gdzie się znajduje - 1000 zł.
SM - Tak, słucham.
Ja - Od 3 dni stacjonują u mnie pod bramą 3 psy, nie są z naszej wsi, już sprawdziłam, z każdym dniem stają się coraz bardziej agresywne, mogli byście Państwo coś z tym zrobić?
SM - Jest wśród nich biszkoptowy labrador?
Ja - Nie.
SM - To dziękuję, do widzenia.
Trzask słuchawką.
Ja - ??????????????
...
Ja - Witam, przed chwilą dzwoniłam w sprawie tych bezpańskich psów pod moją bramą, Pan nawet nie wziął adresu, żeby wiedzieć gdzie hycli podesłać.
SM - To proszę adres.
Dyktuję.
Minęły 3 dni, nikt się nie pojawił, psy ujadają jak szalone.
Wchodzę na Google i szukam kontaktu do jakiegoś hycla albo do schroniska.
Nie mogę znaleźć. Wchodzę na na naszą wiejską stronę internetową i co widzę?
W skrócie:
Zaginął "Fafik", biszkoptowy labrador, nagroda za informację gdzie się znajduje - 1000 zł.
policja
Ocena:
497
(579)
zarchiwizowany
Skomentuj
(2)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Kupiliśmy dom, malutki, działka wąziutka 10m. Przed domem 50 m2. Ciężko 2 auta postawić. Z boku Piekielna ma altanę. Wpada na wakacje. Z naszych 50 m wjazd na jej działkę. Wystarczyło by przestawić u niej jeden słupek by zmienić kąt wjazdu na jej działkę by mogła wjeżdżać z gminnej.
Oczywiście cała przeprawa z piekielną, bo ona całe życie tak wjeżdżała i nic zmieniać nie będzie. Mam jej dać klucze od mojej bramy ona jak sobie przyjedzie to sobie będzie wchodzić przez moje podwórko. Zagotowałam.
Postanowiliśmy z M, że damy jej trójkąt w rogu działki, tak by usypała sobie drogę. Piekielna w płacz, ona nic sypać nie będzie, klucze od mojej bramki mają być i basta.
Powiedziałam NIE. Obraziła się i poszła. Po kilku miesiącach wróciła, wyłożyłam jej na co mogę się zgodzić. Piekielna spuściła z tonu i łaskawie przyjęła kawałek działki. Do tego z remontowego gruzu usypalismy jej drogę, utwardziliśmy a resztką betonu wyrównaliśmy. Niech piekielna ma.
Przyjechał geodeta Piekielnej, wymierzył zaznaczył. Przy nim zabetonowaliśmy słupka w tygodniu wylaliśmy belkę pod bramę. Jak to się fachowiec wyraził, wszystko zgodnie ze sztuką 80 cm betonu w ziemię.
Kasy brakło i tak sobie te słupki stały, z przypiętą siatką zamiast porządnych przęseł i zawieszoną bramą. Bite 2 lata. Piekielna zadowolona, my mniej bo za bramą mieści się tylko 1 auto, ale cóż.
Przyszły ulewy, zwykle odwodnienie wokół domu wystarczy, ale nie tym razem. Nasz dom w połowie pokaźnej górki. Woda wlewała się do kuchni balkonem. Nie namyślając się nic chwyciliśmy z M za łopatę i wykopaliśmy rów w poprzek działki, później wzdłuż ogrodzenia i do rowu.
I ten rów tak sobie siedział bo padało prawie 2 tygodnie.
W między czasie na swoją daczę przyjechała Piekielna.
Przestało padać. Kupiliśmy peszle i kamień żeby w miejscu wykopanego rowu zrobić dodatkowe odwodnienie.
M późno wraca z pracy, więc wieczorami po trochę układał to odwodnienie.
Aż któregoś dnia:
(J)-ja, (P)-Piekielna.
Siedzę w domu, ktoś w puka w okno. Ja zdziwiona bo brama pozamykana raczej ciężko ją otworzyć podchodzę do okna.
P-mąż jest?
J-nie ma,bedzie po 19.
40 minut później znów pukanie
P-mąż jest?
J-nie ma,już mówiłam, będzie po 19.
godzinę później znów pukanie
P-mąż jest?
J-nie ma,już mówiłam, będzie po 19 jak przyjdzie, coś zje to go do pani przyślę.
sytuacja powtórzyła się 6 razy, za siódmym razem
puk, puk
P-mąż jest?
J-yyyy....(juz miałam jej puścić wiązankę stulecia, kiedy usłyszałam
P-wy myślicie, że ja niewidoma jestem, że jakaś nienormalna? Że ja nie widzę, że wy mi od miesiąca, dzień na dzień wieczorami o 2 cm tego słupka przestawiacie. Myśleliście, że ja jakaś głupia jestem, że nie zauważę?
Chcę natychmiast rozmawiać z mężem.
Otwarłam buzię ze zdziwienia tak szeroko, że aż mi się zajady zrobiły. Zamknęłam z trzaskiem okno zapominając o tym, że mnie mama dobrze wychowała.
Dodam dla przypomnienia, że to ten sam słupek, którego fachowiec zalał betonem razem z dziesięciometrową belką pod bramą zgodnie ze sztuką 80 cm w ziemie. ;)
M wrócił po 19, wszedł do domu i prosto pod prysznic.
Puk Puk-
P-męża mi natychmiast zawołać.
zawołałam, wyszedł natychmiast, jak stał, spod prysznica.
Piekielna dała nogę i więcej tematu nie poruszała. ;)- tego tematu, bo innych piekielnych historii było całe mnóstwo.
Oczywiście cała przeprawa z piekielną, bo ona całe życie tak wjeżdżała i nic zmieniać nie będzie. Mam jej dać klucze od mojej bramy ona jak sobie przyjedzie to sobie będzie wchodzić przez moje podwórko. Zagotowałam.
Postanowiliśmy z M, że damy jej trójkąt w rogu działki, tak by usypała sobie drogę. Piekielna w płacz, ona nic sypać nie będzie, klucze od mojej bramki mają być i basta.
Powiedziałam NIE. Obraziła się i poszła. Po kilku miesiącach wróciła, wyłożyłam jej na co mogę się zgodzić. Piekielna spuściła z tonu i łaskawie przyjęła kawałek działki. Do tego z remontowego gruzu usypalismy jej drogę, utwardziliśmy a resztką betonu wyrównaliśmy. Niech piekielna ma.
Przyjechał geodeta Piekielnej, wymierzył zaznaczył. Przy nim zabetonowaliśmy słupka w tygodniu wylaliśmy belkę pod bramę. Jak to się fachowiec wyraził, wszystko zgodnie ze sztuką 80 cm betonu w ziemię.
Kasy brakło i tak sobie te słupki stały, z przypiętą siatką zamiast porządnych przęseł i zawieszoną bramą. Bite 2 lata. Piekielna zadowolona, my mniej bo za bramą mieści się tylko 1 auto, ale cóż.
Przyszły ulewy, zwykle odwodnienie wokół domu wystarczy, ale nie tym razem. Nasz dom w połowie pokaźnej górki. Woda wlewała się do kuchni balkonem. Nie namyślając się nic chwyciliśmy z M za łopatę i wykopaliśmy rów w poprzek działki, później wzdłuż ogrodzenia i do rowu.
I ten rów tak sobie siedział bo padało prawie 2 tygodnie.
W między czasie na swoją daczę przyjechała Piekielna.
Przestało padać. Kupiliśmy peszle i kamień żeby w miejscu wykopanego rowu zrobić dodatkowe odwodnienie.
M późno wraca z pracy, więc wieczorami po trochę układał to odwodnienie.
Aż któregoś dnia:
(J)-ja, (P)-Piekielna.
Siedzę w domu, ktoś w puka w okno. Ja zdziwiona bo brama pozamykana raczej ciężko ją otworzyć podchodzę do okna.
P-mąż jest?
J-nie ma,bedzie po 19.
40 minut później znów pukanie
P-mąż jest?
J-nie ma,już mówiłam, będzie po 19.
godzinę później znów pukanie
P-mąż jest?
J-nie ma,już mówiłam, będzie po 19 jak przyjdzie, coś zje to go do pani przyślę.
sytuacja powtórzyła się 6 razy, za siódmym razem
puk, puk
P-mąż jest?
J-yyyy....(juz miałam jej puścić wiązankę stulecia, kiedy usłyszałam
P-wy myślicie, że ja niewidoma jestem, że jakaś nienormalna? Że ja nie widzę, że wy mi od miesiąca, dzień na dzień wieczorami o 2 cm tego słupka przestawiacie. Myśleliście, że ja jakaś głupia jestem, że nie zauważę?
Chcę natychmiast rozmawiać z mężem.
Otwarłam buzię ze zdziwienia tak szeroko, że aż mi się zajady zrobiły. Zamknęłam z trzaskiem okno zapominając o tym, że mnie mama dobrze wychowała.
Dodam dla przypomnienia, że to ten sam słupek, którego fachowiec zalał betonem razem z dziesięciometrową belką pod bramą zgodnie ze sztuką 80 cm w ziemie. ;)
M wrócił po 19, wszedł do domu i prosto pod prysznic.
Puk Puk-
P-męża mi natychmiast zawołać.
zawołałam, wyszedł natychmiast, jak stał, spod prysznica.
Piekielna dała nogę i więcej tematu nie poruszała. ;)- tego tematu, bo innych piekielnych historii było całe mnóstwo.
sąsiedztwo
Ocena:
1
(39)
Pracuję w firmie zajmującej się utylizacją odpadów:
J (ja) K (klient)
K; Dobry, mam starą pralkę, kupujecie?
J; Oczywiście, proszę ją do nas przywieźć
K; Ile płacicie?
J; 0,50 zł za kilogram.
k; Kur.. jak 0,50zł jak to jest pralka BOSZA, nie byle co, dałem za nią 2 tysiące.
J; Szanowny Panie zajmujemy się utylizacją zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego, kupujemy ten sprzęt i obojętne nam jest jakiej jest firmy ponieważ idzie do utylizacji, a nie do ponownego użytku.
K, Ale ta pralka działa, dałem za nią 2 tysiące.
J; Już Panu tłumaczyłam.
K, Dobra, to ile za nią dostanę?
J; Płacimy 0,50 zł za kg, wszystko zależy od tego ile ta pralka waży
K; Kur.a, jak pani nie wie ile, tłumaczę pani, że to BOSZ model XYZ, głupia pani jest?
J; Już mówiłam, że nie wiem ile waży taka pralka, standardowo pralki ważą między 40 a 80 kg, czyli otrzyma pan między 20 a 40 zł.
K; K...wy, złodzieje, 40 zł za BOSZA. W dupach wam się poprzewracało, hołota jedna.
J; Nie pozwolę się obrażać, rozłączam się, do widzenia pip.
O ile taki telefon jest jeden, to nawet śmieszne. Niestety takie telefony odbieram przynajmniej raz w tygodniu.
J (ja) K (klient)
K; Dobry, mam starą pralkę, kupujecie?
J; Oczywiście, proszę ją do nas przywieźć
K; Ile płacicie?
J; 0,50 zł za kilogram.
k; Kur.. jak 0,50zł jak to jest pralka BOSZA, nie byle co, dałem za nią 2 tysiące.
J; Szanowny Panie zajmujemy się utylizacją zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego, kupujemy ten sprzęt i obojętne nam jest jakiej jest firmy ponieważ idzie do utylizacji, a nie do ponownego użytku.
K, Ale ta pralka działa, dałem za nią 2 tysiące.
J; Już Panu tłumaczyłam.
K, Dobra, to ile za nią dostanę?
J; Płacimy 0,50 zł za kg, wszystko zależy od tego ile ta pralka waży
K; Kur.a, jak pani nie wie ile, tłumaczę pani, że to BOSZ model XYZ, głupia pani jest?
J; Już mówiłam, że nie wiem ile waży taka pralka, standardowo pralki ważą między 40 a 80 kg, czyli otrzyma pan między 20 a 40 zł.
K; K...wy, złodzieje, 40 zł za BOSZA. W dupach wam się poprzewracało, hołota jedna.
J; Nie pozwolę się obrażać, rozłączam się, do widzenia pip.
O ile taki telefon jest jeden, to nawet śmieszne. Niestety takie telefony odbieram przynajmniej raz w tygodniu.
call_center
Ocena:
640
(704)
1
« poprzednia 1 następna »