Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

whosyourdaddy

Zamieszcza historie od: 30 maja 2011 - 22:17
Ostatnio: 17 lutego 2020 - 14:58
  • Historii na głównej: 11 z 13
  • Punktów za historie: 4784
  • Komentarzy: 7
  • Punktów za komentarze: 36
 

#81102

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Odprawa na lotnisku zamyka się godzinę przed planowanym odlotem samolotu.
Dwa dni przed świętami przychodzi do mnie pasażer. Patrzę na zegarek - 16.15. Jego odlot? 16.25. Mówię że musimy iść do kasy biletowej i zmienić bilet, bo ten lot już jest dawno zamknięty.
Koleżanka z kasy biletowej patrzy na pasażera i pyta czy ona tego biletu już wczoraj nie zmieniała, bo był spóźniony? A tak, ale pasażer poirytowany puka w zegarek i mówi 'NIE JESTEM SPÓŹNIONY!! Mam jeszcze 10 minut?!'

lotnisko

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (161)

#80774

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję na lotnisku. Jestem pierwszą osobą, którą pasażer widzi na początku swojej podróży, czyli trzeba wszystko sprawdzić - paszport, wizy, bilet powrotny.

Niektóre państwa nie wymagają wizy pod warunkiem, że pasażer ma już kupiony bilet powrotny i jego pobyt nie jest dłuższy niż ustalona ilość dni (najczęściej 30 lub 90).
Jeżeli jakiś pasażer leci do państwa do którego musi mieć wizę, a jej nie ma, jest traktowany jak więzień i odesłany do państwa z którego przyjechał jako INAD (niedopuszczalny pasażer) linia lotnicza płaci kary, a osoba która odprawiła pasażera ma problem.

Ostatnio jedna z moich współpracownic została wezwana na rozmowę, jeden z pasażerów lecących do Południowej Afryki (na okres mniejszy niż dopuszczalne 90 dni bez wizy, więc jej nie potrzebował) został wysłany z powrotem do Londynu. Okazało się, że mimo że nie potrzebował wizy, to jednak ją miał (o czym nie powiedział nikomu). Kiedy okazał wizę po przylocie, okazało się że jest to wiza fałszywa. Odesłali go tego samego dnia.

Jak skomplikować sobie życie 101 :))

lotnisko

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (140)

#78124

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam w pracy przełożonego. Facet co prawda trochę wkurzający, ale nie o tym historia.
Mamy też irytującą laskę, której większość unika. Ja mam to szczęście, że do mnie nie odzywa się do początku roku :))

Smutna historia - żona wspomnianego przełożonego jest w ciąży, miesiąc czwarty, płód ma wadę serca, więc żona albo poroni, albo dziecko umrze od razu po porodzie. Taka sprawa,o której wszyscy w pracy wiedzą, ale nikt nie rozmawia. Sam przełożony powiedział paru pracownikom, i tak od osoby do osoby się rozeszło.

Owe irytujące dziewczę ostatnio miało sprzeczkę z przełożonym, na końcu której powiedziała coś w stylu 'ty to powinieneś sobie kolejne dziecko zrobić, żebyś się miał czymś zająć zamiast mnie wkurzać.'
Osoba, która to słyszała podeszła później do niej i zapytała czy nie słyszała ona o obecnej sytuacji w związku z którą jej tekst był nie na miejscu. Dziewczę odparło, że słyszała, ale oczekiwała od przełożonego że sam jej powie, bo myślała że się przyjaźnią.

Podsumowując, postanowiła go ukarać, raniąc go słowami.
Wy oceńcie, bo ja nie wiem.

zagranica

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (211)

#76993

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój chłopak dostał pracę w linii lotniczej.
Wiązało się to z tym, że musiał dostarczyć informacje o tym, co robił w ciągu ostatnich pięciu lat, wraz z referencjami od pracodawców/nauczycieli.

Raz na jakiś czas dostawał maila z uaktualnieniem jakich referencji jeszcze brakuje, a jakie już są dostarczone. Wszystko zostało (w miarę) sprawnie przeprowadzone przez osobę odpowiedzialną za ten proces.

Jutro zaczyna się trening, a 3 dni temu mój chłopak dostał maila z prośbą o dostarczenie jeszcze więcej referencji. Zdziwiony zadzwonił do biura, gdzie okazało się, że osoba, która była odpowiedzialna za wszystko zrezygnowała, zostawiając za sobą za przeproszeniem burdel. Tak że mój chłopak (Francuz, mieszkający w Londynie od 2 lat) został poproszony o dostarczenie:

- zaświadczenie o niekaralności ze Szwecji (nigdy tam nie był)
- zaświadczenie o niekaralności z Portugalii (dwa tygodnie na wakacjach w 2012)
- (ponownie!!) ORYGINALNE zaświadczenie o niekaralności z Francji(które już im wysłał pocztą + na e-mail, ale zgubili)
- AEOL (ale kiedy zadzwonił zapytać co to jest, to w sumie powiedzieli, żeby się nie przejmował, bo oni sami nie mają pojęcia i to musiała być pomyłka)

Dodam, że to nie jest tania linia lotnicza, tylko jedna z tych bardziej szanowanych. Zobaczymy jak pójdzie jutro. Zapewne nie będzie jedynym z takimi wrażeniami.

zagranica

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 191 (231)

#76134

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od niedawna pracuję w jednym z droższych supermarketów w Londynie.

Wczoraj złapała mnie pani i trzymając pudełko z czekoladkami zapytała (całkiem serio), czy 500 gram to kilogram?

Tak się zdziwiłam, że chwilę mi zajęło odpowiedzenie.

zagranica

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 149 (193)
zarchiwizowany

#71194

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w sushi barze w centrum Londynu.
Są dwie role- albo sprzedajesz (jak jak ja), albo jesteś w kuchni. My zaczynamy o 9, podczas gdy kuchnia jest zwarta i gotowa do pracy o 6. Z każdego sklepu z naszej sieciówki wyróżniają się dwa typy: albo z kuchnią, albo bez. W tym drugim przypadku są organizowane dostawy ze sklepu z kuchnią, która robi podwójne ilości- dla swojego sklepu oraz na dostawę. Sklep który ją otrzymuje otwiera się także o 10.30 (w naszym przypadku), a dostawy z naszej kuchni odjeżdżają 9.30 i 10.30. Są organizowane przez zewnętrzną firmę- coś w stylu Ubera, dowozi i ludzi i towary. Zazwyczaj kiedy przyjeżdża kierowca, schodzi do kuchni, mówi że już jest, a kuchnia wysyła pudełka (pudła) ze wszystkim co jest gotowe. Na koniec dodam że mój bar mieści się w dzielnicy Londynu, w której zabronione jest parkowanie gdziekolwiek. Wszędzie są mundurowi i naprawdę wystarczy wyjść z samochodu na minutę, a już masz karę za parkowanie. O ile w większości firm jest zasada że to nie kierowcy płacą za mandaty (bo przecież muszą zrobić dostawę i nie jest to ich wina), tak w tej konkretnej firmie każdy kierowca płaci ze swojej kieszeni.
Koniec wstępu.

Dziś- jak zwykle- przyjechał kierowca, zaparkował tuż naprzeciw szyby (a jesteśmy ‘oszkleni’ z każdej strony- lokal na rogu) i zameldował się w kuchni. Nie widziałam kiedy wszedł, ale widziałam kiedy wychodził- minęliśmy się na schodach, ja mam swoją pracę do wykonania. Kiedy wróciłam na górę zauważyłam wyżej wspomnianego mundurowego, wkładającego mandat za wycieraczkę, a w następnej chwili kierowcę biegnącego ze sklepu obok kierowcę z jedzeniem w ręce. Z tego co usłyszałam przez drzwi, kierowca krzyczał ‘only two fucking minutes!’, rzucając mandatem na drugą stronę ulicy i wymachując rękami. Jako że spotkał się z zupełnym brakiem zainteresowaniem z drugiej strony, spojrzał na mnie i wszedł do środka. Dość agresywnie oskarżył mnie o brak mojej reakcji i jego obrony, przecież powinnam zabronić wystawiania mu mandatu! Toż tak jakby pracujemy razem! Poza tym on nie wie za co mi płacą, skoro nawet swojej pracy nie potrafię wykonać porządnie(!).

I tu historia mogłaby się zakończyć, ale dodam dwie rzeczy.

Pierwsza- raz próbowałam to zrobić. Wyszłam na ulicę i (mimo że nic z tego bym nie miała) poprosiłam o poczekanie pół minuty na kierowcę, który samochód przeparkuje. Niby dostałam miłą odpowiedź, że nie ma takiej opcji, ale po paru godzinach ten sam mężczyzna złożył na mnie skargę (na moich oczach). Na szczęście manager jest człowiekiem i powiedział mu że zrobiłam to co uznałam za słuszne i on zrobiłby tak samo.

Po drugie- kierowca przepakował samochód za róg, włączył awaryjne i wyszedł. Kiedy dwie minuty później przyszli chłopcy z kuchni, wszyscy razem poszliśmy do samochodu, ale był zamknięty, więc wróciliśmy z powrotem. Kiedy mój manager poszedł sprawdzić co się stało, samochodu już nie było. Poszła skarga i nowy kierowca został wysłany, ale- podsumowując. Całe zamieszanie z kierowcą i mój manager dzwoniący na infolinię trwało do 10, kiedy to wysłali nowy samochód. Przyjechał po 10 minutach, a dojazd na miejsce zajmuje około pół godziny. Czyli przez około 10 minut w jednym sklepie na sprzedaż były jedynie napoje.

zagranica

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (33)

#71021

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w sushi barze w centrum Londynu.

Wczoraj wieczorem przyszedł mężczyzna, wybrał co chciał i przyszedł do mnie zapłacić.
Naszym obowiązkiem jest zapytać czy klient woli to na miejscu czy na wynos, głównie ze względu na podatek - niektóre rzeczy są 20 procent droższe kiedy bierze się je na miejscu.

W związku z powyższym zapytałam klienta czy to będzie na miejscu, ale nie zrozumiałam jego odpowiedzi, więc poprosiłam żeby powtórzył.
Spojrzał na mnie, ściągnął brwi i zapytał skąd jestem.
Kiedy powiedziałam że z Polski, pokręcił głową i zaczął krzyczeć:
- J*bani Polacy, przyjeżdżają do Anglii, siedzą na benefitach, zabierają pracę porządnym ludziom i na dodatek ani słowa nie powiedzą po angielsku!
I wyszedł.

Po pierwsze, nie korzystam z ani jednego benefitu, studiuję tu i po angielsku mówię płynnie. Czasem czegoś nie zrozumiem, szczególnie jeśli ktoś powie niewyraźnie.
Po drugie, słowa wspomnianego klienta były dokładnie tak jak napisałam, w języku polskim.

Tak, klient był Polakiem. Najwyraźniej bardziej brytyjskim niż polskim.

zagranica

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 529 (541)
zarchiwizowany

#70047

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Studia. Projekt- stwórz magazyn.

Grupa sześcioosobowa, dwie muzułmanki, jedna Turka, jeden Brytyjczyk (ta czwórka jest przyjaciółmi), kolejna Brytyjka i ja.

Nie wspomnę nic o tym, że w ciągu 8-tygodniowych (raz w tygodniu po 3-6 godzin) zajęć nie zrobiliśmy NIC. Deadline dziś (piątek), we wtorek dostaję dramatyczne wiadomości. Że czemu nie wysłałam nic co już napisałam do sprawdzenia (a miałam?), że w związku z tym że robię tylko trzy artykuły mam napisać jeszcze jeden i że mm nie być 'głupiutką' bo mam lżej niż inni (na początku wszyscy wszystko zaakceptowali...), a czy te artykuły co napisałam to w ogóle są zgodne z tą listą co podałam na początku?
Wysłałam moje wszystkie artykuły do 'edytorki' (która sprawdziła jeden z nich dwa dni później w czasie lekcji...). We środę przychodzimy do szkoły, jest 5 osób, jedna dziewczyna (ta która mnie tak sprawdzała wcześniej) już ma wszystko zrobione więc nie musi przychodzić. Nie skończyłam wszystkiego jednego dnia, ale zostało mi tylko parę zdjęć i podpisów zrobić, więc mówię że przyjdę nastepnego dnia dokończyć. Edytorka mówi że ok, mamy lekcję o 14 więc ona będzie o 11 żeby wszystko skończyć. 11.30 jestem ja i Brytyjka, edytorka pisze 'jestem w drodze'. Droga zajmuje jej 5 minut metrem + 5 minut dojścia. Przyszła o 13.30.
Jako że od 13 do 14 mamy przerwę na lunch, wyszłam coś zjeść itp.
14:01 dostaję wiadomość na grupowym czacie 'gdzie wy k*rwa jesteście???' wysłane przez przyjaciółkę edytorki, mówiącą w tym samym języku (arabskim). Napisałam że mam przerwę i będę za dwie minuty na górze.
Na górze zostałam zignorowana, edytorka dwie godziny rozmawiała ze swoim mężem na facetimie, jej przyjaciółka za każdym razem kiedy ja edytowałam swoją stronę mówiła coś do niej w ich języku i pokazywała mój ekran. Skończyłam pracę, wydrukowałam, poszłam. Następnego dnia (dziś) znów musieliśmy przyjść. Ja dołączyłam jako ostania (o 14) do trzyosobowej grupy. Wszyscy pytają gdzie jest Brytyjka? No więc ja zostałam oddelegowana do zadzwonienia a potem napisania do niej. W końcu okazało się że dziewczyna dopiero się obudziła i w związku z tym że mieszka daleko, może dojechać o 16. Edytorka, pomiędzy rozmową na facetimie,powiedziała że jak za dwie godziny to już jej to nie obchodzi i nie potrzebuje takiej pomocy. Więc tak odpisałam.
Dwie godziny spędziłam na robieniu niczego, bo w tym momencie ważna była praca całej grupy, co próbowałam osiąnąć przez 1,5 godziny- bezskutecznie. W międzyczasie była tworzona okładka (Ostatniego dnia!!!!!). W końcu powiedziałam że muszę wyjść o 16.30, bo miałam dość bezsensownego siedzenia. Jedyne co musieliśmy zrobić to wstawić wszystkie pliki (jak ktoś ma Apple i zna InDesign wie jakie to uciążliwe), o czym edytorka nie wiedziała! Myślała że musimy po prostu dac wszystkie nasze pliki na usb a nauczyciel sobie będzie otwierał jeden po drugim- 66 stron!
16.15 wszystko gotowe, możemy wołać nauczyciela żeby pokazał jak złożyć magazyn w całość. Pokazał tylko mi, reszta zignorowała mnie zupełnie.
16.28 poinformowałam że muszę iść i żeby lepiej ktoś zobaczył jak się to robi bo inaczej dupa.

Mój ulubiony fragment zaczyna się o 18.06 czasu angielskiego, gdy zostałam poinformowana przez edytorkę, że jesteśmy 'zajebistą' grupą bo ich wszystkich zostawiliśmy a poza tym oni są teraz JEDYNĄ grupą która pracuje tak późno.
Post skierowany do mnie 'za zostawianie ich' i do brytyjki 'za nieprzyjście dziś', która bardzo się wystraszyła, napisała że przeprasza i zaoferowała swoją pomoc.
W odpowiedzi dostała wiadomośc od przyjaciółki edytorki 'pie*dol się! nie pomożesz swoim przepraszam!' i opuściła grupę. Ja tylko odpisałam że to nie moja sprawa, byłam tam bite 3 dni, zrobiłam swoje, oferowałam swoją pomoc, ale nie będę marnowała swojego czasu, i że gdybyśmy zaczęłi dziś w momencie w którym przyszłam (nie mówiąc o momencie w którym oni przyszli...) składać magazyn do kupy to byśmy skończyli dawno temu, i też opuściłam grupę.
Po godzinie dzwoni do mnie Brytyjka zj*bana przez grupę mówiąc że po tym jak opuściłam grupę dostała notatkę głosową od Turki, móiącą że jest 'dziwką, biedakiem', że nikogo ona nie obchodzi, że zepsuła prace całej grupy, a teraz jedna z tych lasek dzwoni do niej i płacze że nie wyrobią się na czas.

A co gdyby zamiast szukania i zamawiania pizzy, Facetime'owania, palenia co 30 minut, publikowania kolejnych statusów na Facebooku właściwie zaczęłyby pracować i skończyły magazyn razem ze mną i innymi grupami?

Z niecierpliwością czekam na środę, kiedy to będę mogła wysłać mojej nauczycielce ocenę z pracy w grupie. Mam na to 1000 słów, więc czuję że będzie ciekawie.

PS. W mięczyczasie dziewczyna, która 'płakała że się nie wyrobią' i kazała nam sić pie*dolić była dośc aktywna na FB. Na przykład cztery dni temu udostępniła post, który (lepiej brzmi bez tłumaczenia) znaczy 'Jeśli umrę, chciałabym żeby ludzie z którymi robiłam projekt grupowy zsunęli moją trumnę do grobu, wtedy będą mogli mnie zawieść ostatni raz'. No jasnowidz jaki czy co?

studia Londyn

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -14 (26)

#57871

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zasłyszane w kolejce do toalety jednego z klubów w moim mieście. Rozmowa dwóch koleżanek.

1: Ej, ale Ty prowadzisz z powrotem, okej?
2: Nie ma sprawy, a co, boisz się po alkoholu?
1: Nie, już tak jeździłam, ale boję się, że zabiorą mi prawko, punkty karne, mandat, te sprawy.

Chwila ciszy.

1: Wiesz, ja nawet nie wiem kiedy mam pierwszeństwo. Na światłach jest okej, ale znaków nie znam zupełnie. Tyle przepisów ciągle łamię...

Gratuluję inteligencji, mam nadzieję, że zostaniesz kiedyś zatrzymana, zabiorą Ci prawko i dostaniesz taki mandat, że zapamiętasz, że przepisy po coś istnieją. Bez krzywdzenia kogokolwiek innego.

kierowcy

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 625 (715)

#44229

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czy śmiać się czy płakać... nie wiem :)

Właśnie rozłączyłam się z moją przyjaciółką, która ma własny salon kosmetyczny. Zadzwoniłam do niej, ażeby umówić się na wizytę. Koleżanka pyta, jaki termin mi pasuje. Mówię, że najbardziej to 22 grudnia, bo teraz to mam urwanie głowy, mnóstwo rzeczy do zrobienia. Czekam chwilkę na reakcję koleżanki, może sprawdza w kalendarzu czy ma wolne. Po chwili mówi cicho:

[K]oleżanka: Natalia...
[J]a: Tak?
[K]: Nie przyjmę cię wtedy... (ciągle tak samo cichym głosem).

Okej, rozumiem, nic pilnego, umówię się na kiedy indziej. Ale, że głos jej się tak nagle zmienił, pytam co się stało.

[K]: Dwudziestego pierwszego jest koniec świata...

usługi

Skomentuj (49) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 629 (841)