Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

wifi

Zamieszcza historie od: 11 czerwca 2014 - 11:05
Ostatnio: 20 września 2021 - 10:37
  • Historii na głównej: 29 z 30
  • Punktów za historie: 4429
  • Komentarzy: 139
  • Punktów za komentarze: 970
 

#84607

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem ja byłam piekielna.

Wyszłam do sklepu. Nie zawiązałam sznurówek, tylko wcisnęłam je pod stopę do buta, przez co strasznie mnie gniotły. Gdy mijałam swoje auto na parkingu pod blokiem stwierdziłam, że nie wytrzymam kolejnego kroku i oparłam się tyłkiem o maskę swojego auta, żeby poprawić sznurówki. Pan w samochodzie obok zobaczył, że opieram się o auto i zaczęła się krótka wymiana zdań.

[P]an: Dlaczego opiera się pani o czyjeś auto? Może właściciel sobie tego nie życzy?
[J]a: Właściciel nie ma nic przeciwko.
[P]: Na pewno ma, bo to jego własność. Proszę zabrać tyłek z samochodu.
[J]: Zaraz.
[P]: Bo pójdę po właściciela. (Ciekawe, bo auto stoi pod 10-piętrowym blokiem z 8 klatkami, niech szuka).
[J]: Powodzenia panu życzę.

Pan trzasnął swoimi drzwiami i chciał iść w stronę bloku, a ja w tym czasie wyjęłam kluczyki, otworzyłam auto i wsiadłam. Wyciągnęłam sobie gumy do żucia i obserwowałam reakcję pana sąsiada strażnika.

A pan sąsiad strażnik zrobił duże oczy i bez słowa wsiadł z powrotem do swojego auta. Zamknęłam auto i z zawiązanymi poprawnie butami poszłam na zakupy śmiejąc się sama z siebie.

Parking

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 162 (224)

#84091

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pisałam tu o przebojach mojego ojca z żoną https://piekielni.pl/82629
Dziecko rośnie, miesiące mijają, a o chrzcinach nie słychać. Ja siedzę w Niemczech przez całe wakacje.

Dzwoni babcia, że macocha chce mnie za chrzestną. Aha, Ok. To niech zadzwonią do mnie, numeru nie zmieniałam od czasów liceum. No ale cisza. Z Niemiec zjechałam - cisza. Listopad - cisza. Ojciec też nie dzwoni, bo mu głupio że mi kasę wisi. Nie to nie. Żyję swoim życiem.

Któregoś dnia na początku grudnia babcia mi mówi, że chrzciny będą w święta. Aha, ok. Niech będą.
Święta nadeszły. W Boże Narodzenie wieczorem babcia podaje mi swój telefon i twierdzi, że to do mnie (O_o). Macocha, uwaga cytuję: Wifi, jutro są chrzciny, będzie kawa i ciastko, jakbyś chciała to możesz przyjechać, pa.

Oferta nie do odrzucenia, prawda? Oczywiście nie skorzystałam.
Dzień po chrzcinach wydzwania brat, że mam go zawieźć na trening bo u cioci wszyscy pijani (chrzciny były u siostry macochy). Odmówiłam, powołując się na poprzednią sytuację, gdy to usłyszałam od brata "masz odebrać mnie z andrzejek u kolegi bo mama powiedziała, że jak nie wrócę o 22 to nas zabije". A co to ja, taksówka jestem? Zaśpiewałam bratu cenę podobną do kursu taxi na tym odcinku. Przestał się odzywać.

Wczoraj tata przyjechał i osobiście oddał mi całą pożyczoną sumę, bo dostał zwrot podatku. Nie powiedział słowa. A mi serce ściska, że ta wredna baba i pieniądze spowodowały, że straciłam ojca i brata.

najbliżsi

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 146 (164)

#83308

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od dawien dawna mam problemy z jajnikami. Leczenie wieloletnie, a że jako nastolatka nie zadbałam (bo nie myślałam o przyszłości) to teraz nie mogę mieć dzieci.

Teraz mam ponad 20 lat, jestem po studiach, mam stałą pracę i faceta, z którym buduję dom. Zaczął się więc najazd rodziny i znajomych: Czemu jeszcze nie masz dzieci? W twoim wieku zakłada się rodzinę, na co czekasz? Chcesz być starą panną? Facet cię zostawi jak mu dziecka nie urodzisz. Dawaj ciążę pókiś młoda. I w ten deseń.
Bliższym osobom odpowiadam, że mam problemy z płodnością i dziecko jest niemożliwe, dalszym mówię, że dam sobie radę.
No i tu się zaczyna: Aj tak tylko gadasz, że nie możesz. Córka zięcia syna kolegi wójta zza młyna też nie mogła mieć dzieci, a teraz ma 4 synów i 5 córek, to ty też zajdziesz.

No nie, nie zajdę, skoro wycieli mi jajniki.
Wifi, trzeba wierzyć w cuda, jajniki się regenerują. Mówię ci, córka zięcia męża żony sklepowej z osiedla też tak miała i urodziła trojaczki.

I jak im wytłumaczyć, że NIE oznacza NIE?

Już mnie to nie boli, bo przyzwyczaiłam się do myśli, że nie mogę. Ale takie gadanie jednak irytuje.

irytacja

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 228 (246)

#82629

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Już kilka razy opisywałam tutaj moją macochę. Tu ciąg dalszy historii sprzed roku http://piekielni.pl/79462

Tato wrócił we wrześniu zadowolony do Polski. Jakoś tam czas mija, znalazł pracę. Dzwoni do mnie w grudniu, żebym mu pomogła z autem bo uderzył w sarnę, a przy okazji chciałby pogadać. Spotkałam się z nim. I ze spotkania tego wracałam w wielkim szoku...

"Wifi, pożyczysz nam z 1000 zł? Żona rozwaliła już całą kasę co z Niemiec przywiozłem, a nie mam za co chłodnicy kupić, święta zaraz, a i na wyprawkę trzeba i lekarzy bo żona w ciąży".
Yyyy... O_o
"(...) Aj Wifi, wprost mi ta baba powiedziała, że złapała mnie na dziecko, żebym za rok do Niemiec z Tobą nie pojechał. A że się wymeldowałaś, to zasiłki pozabierali, a ona głupia zamiast iść do pracy to by dzieci robiła. Ja tego dziecka nie chciałem! Ja mam 50 lat! Wifi, co ja mam zrobić?"
Z każdym zdaniem taty moje oczy robią się większe...
"(...) A bije jej na dekiel ta ciąża... powiedziała mi ostatnio, że ja się na ojca nie nadaję. To po co jej 4 dzieci? Po co ze mną 15 lat siedzi? Dla kasy ku**a! Pewnie gumki celowo dziurawiła. Przecież nie jestem głupi!"

Rozkleił się. I wcale się nie dziwię.

Dziecko urodziło się pod koniec maja, tydzień przed moim wyjazdem do Niemiec, na który mogłam zabrać tatę. Ponoć macocha chce, żebym była matką chrzestną. Ciekawe czy ma to coś wspólnego z tym, że zarabiam za granicą...

macocha

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 204 (218)

#81649

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jadę ja sobie z Niemiec do domku. Wjeżdżam na A4, mijam znak informujący, że jestem u siebie i... zauważam przede mną autko. Tzn. autko samo w sobie ok. Ale sposób, w jaki się poruszało odbiegał od norm. Od krawędzi do krawędzi. Raz pobocze, raz drugi pas. I to wcale nie delikatnie, a slalom niczym zimowe igrzyska olimpijskie. Prędkość jak to na autostradzie +/- 100km/h.
Telefon na policję. Dyspozytor mówi, że były już zgłoszenia (chlysler voyager na lubelskich tablicach), ale nie mają wolnego patrolu, żeby delikwenta ściągnąć. No nic, jedziemy za nim, obserwujemy.
Chrysler w końcu zjeżdża w zjazd, staje na środku drogi, biorąc podwójną ciągłą między koła. Po chwili wraca na prawy pas. Kombinuje. A my go śledzimy z telefonem w ręce.

I teraz szybka akcja. Pacjent zatrzymuje się na jakimś wjeździe (Nowa wieś legnicka, koło Orlenu), zajeżdżamy mu drogę, ukochany wyciąga go z auta, ja dzwonię na policję po raz drugi. Policja przyjeżdża w kilka minut, pacjent w kajdanki. Dziękuję, do widzenia.

Gdzie piekielność? A no w pacjencie. Typ po wydarciu z auta nie mógł ustać na nogach. Oparty o auto kiwał się na boki. Pijany w gwizdu. Bełkotał tylko, żebyśmy go puścili, on sobie dojedzie. A najgorsze dla mnie jest to, że w aucie miał dwa różowe foteliki...

Dobrze, że nie spowodował żadnego nieszczęścia. I że jechał sam. Nie rozumiem tylko tych ludzi. Jak można tak narażać innych? Bo siebie to zabij sam. Ale autostrada to nie pustynia.
Brak mi słów.

P.S. Było to w nocy z 22 na 23 luty, później pod Krakowem najechaliśmy na płonącego tira (trąbili o tym w RMF), także noc pełna wrażeń.

pijani nieodpowiedzialni kierowcy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 159 (167)

#81154

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niepełnosprawni - pełnosprawni w pracy.

Popieram.

O ile nie przekracza się pewnych granic.

Będąc z ukochańcem w trasie, wstąpiliśmy do jednej z opolskich restauracji McDonald's na szybkie jedzenie. Godziny nocne.

Jak obsługa w takich lokalach wygląda - każdy wie. Do tego kuchnia, jak i jej pracownicy, są widoczne dla klientów. Wszyscy się uwijają, jak mogą, bo, mimo późnej godziny, ruch był spory.

Jednym z pracowników był niepełnosprawny chłopak w wieku około 19-21 lat maksymalnie. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, to była ciągnąca się ślina. Chłopak miał cały czas otwarte usta, z których ślina sączyła się bez przerwy do tego stopnia, że zahaczała o koszulkę na wysokości mostka. Pracownicy krzyczeli do niego jedynie: ''podaj brązową torebkę przez okno'' (wydaj zamówienie na McDrive) czy ''nalej colę do dużego kubka''. W międzyczasie chłopak (z wiszącą śliną) plątał się wolnym krokiem po kuchni, w której, jak wiadomo, jest gorący olej do frytek.

Jestem za zatrudnianiem osób niepełnosprawnych, ponieważ niesie to dla nich ogromne korzyści: uczą się samodzielności, wartości pieniądza, pracy w zespole i wielu innych...

Ale pracę powinno się odpowiednio dobierać. Zatrudnienie osoby, która nie panuje nad swoimi wydzielinami w miejscu, w którym na oczach klientów przyrządza się jedzenie jest nie na miejscu. Mógłby pracować w wielu innych zakładach, w których nie ma bezpośredniej styczności z żywnością.

gastronomia

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 151 (165)

#80279

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Stoję w kolejce do rejestracji Medycyny Pracy. Kolejka podwójna, bo w okienku przyjmują dwie panie. Pan Piekielny miał swoją kolej, więc pani [R]ejestratorka podaje mu ankietę do wypełnienia, ponieważ Pan był tu po raz pierwszy.

[PP]: Czego mi pani to teraz daje? Stoję dwie godziny w kolejce, żeby ankiety wypełniać? Nie mogła pani dać mi jej wcześniej? Przez ten czas, co zmarnowałem w kolejce, wypełniłbym tę zasraną ankietę! (Pan coraz bardziej się wkurzał i podnosił głos).
[R]: Bardzo pana przepraszam za niedogodność, ale patrząc na 200 osób w kolejce dziennie, nie jestem w stanie ocenić, kto jest tu po raz pierwszy, a kto po raz kolejny. Proszę wypełnić ankietę.

Pan Piekielny bierze ankietę do ręki, spogląda powierzchownie na pytania i zaczyna znowu: Nie będę tego wypełniał! Tu są moje dane osobiste! Ja nie będę podawał obcym ludziom moich prywatnych danych!!
[R]: A cóż to za dane pana tak bolą?
[PP]: PESEL!!!!
[R]: A jak chciał się pan zarejestrować na badania? Anonimowo?

Kolejka pacjentów wybuchła cichym śmiechem.
"Niestety" w międzyczasie zostałam obsłużona przez drugą rejestratorkę i wyszłam, więc nie wiem, jak się dalej potoczyła ta sytuacja :D

*A cóż to za ankieta pana bolała? Miał podać oczywiście swoje dane, na podstawie których zostanie założona karta pacjenta, oraz odpowiedzieć na kilka ogólnych pytań odnośnie stanu zdrowia, np. czy nosi okulary, czy w ciągu ostatnich 12 miesięcy przebywał w szpitalu, jakie przeszedł operacje... Ankietę otrzymują tylko osoby rejestrujące się po raz pierwszy.

Medycyna Pracy i Anonimowy pacjent

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (126)

#80282

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracowałam 3 miesiące w Holandii przy obróbce surowego kurczaka. Na prawdę cud, że tyle tam wytrzymałam.

Najbardziej bolało mnie mycie rękawic. Tak, rękawice się myło! Nie wymieniało! I to jak myło! Na 40 pracowników hali było około 8 blaszanych zlewów i 6 niebieskich szczotek. Tymi szczotkami każdy z nas szorował rękawice, później podeszwy butów i podawał szczotkę kolejnej osobie, aby umyła sobie rękawice. Schodziło się na przerwę, ściągało mokre rękawice, rzucało na krzesło, wychodziło się na fajkę. A po powrocie zakładało się rękawice i wracało kroić/układać filety. Nie było obowiązku mycia rąk.

Drugi mój ból to traktowanie mięsa. Jeśli filet spadł, to trzeba było go podnieść i puścić dalej w obróbkę. Żadne mycie, odłożenie na bok. A że tempo było spore, to ten filet leżał sobie na podłodze do przerwy, bo nie było czasu go podnieść. Zwykle jak się go na przerwie podnosiło, to był już zdeptany. Liczyła się waga sprzedanego mięsa, więc nic nie mogło pójść w straty.

Ja na tej hali wytrzymałam miesiąc i awansowano mnie na inny dział za wyższą stawkę, gdzie wytrzymałam kolejne 2 miesiące. Rekordziści rzucali robotę po pierwszej przerwie, czyli o 8 rano pierwszego dnia pracy.

Zoetermeer koło Hagi

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 103 (119)

#80214

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój tato przez ponad 20 lat pracował w sklepie spożywczym. To, że ludzie kradną - to wiadomo. Ale to, co zrobiła jedna kobieta, zdziwiło tatę bardziej niż gdyby zobaczył latającą świnię.

Sklep ten jest prywatny, a i ochroniarz nie jest z agencji ochrony. Chodzi w cywilnym ubraniu po sklepie.
Wbija elegancko ubrana damulka, w płaszczyku, botkach na obcasie i kapelusiku, nie gorzej ubrana niż sama angielska królowa. Trzyma w ręku koszyk, i na tej samej ręce wisi jej torebka. Chyba już znany jest dalszy rozwój sytuacji. Przy kasie wyciąga zakupy z koszyka i płaci. Coś około 8zł. Na szczęście ochroniarz ją przyuważył, choć ona ochroniarza już nie, i poprosił na bok. Kobiecina oczywiście szok i odmowa, bo ona niewinna. Po chwili rozmowy z ochroniarzem wyciągnęła z torebki: sałatę lodową(!!), mięso (ważone na osobnym stoisku mięsnym), jogurty i inne zakupy na łączną kwotę ponad 40 zł.

Jeszcze bezdomnego/biednego człowieka bym może jakoś zrozumiała, gdyby zajumał jakieś żarcie (choć samego faktu kradzieży nie znoszę, cokolwiek to jest, ale jak bieda...).
Ale złodzieje najczęściej ze sklepu wynoszą piwo. Gówniarze pod kurtkami wynoszą czteropaki harnasia. Jednych się złapie, innych nie.
Jednego kolesia złapano jak wynosił kawę i karmę dla kota w spodniach.

Chytry dwa razy traci

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 93 (117)

#80209

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam 6-letnią siostrę przyrodnią (od tej macochy co ją już opisywałam). Siostra jest za chuda i nie je. Przynajmniej tak uważa macocha. A jak to wygląda w rzeczywistości?
A no tak:

Śniadanie.
Macocha mówi: - Zjedz płatki z mlekiem/kanapkę/parówki/cokolwiek.
Siostra mówi, że nie chce teraz bo się bawi konikami.
To macocha mówi: - Jak zjesz połóweczkę kromeczki z szyneczką, to dostaniesz batonika.
Siostra zjada połóweczkę kromki i zagryza dużą princessą.

Obiad.
M: - Chodź jeść obiad.
S: - Nie chcę bo maluję kotka.
M: - Jak zjesz tyle łyżeczek zupki ile masz latek, to dostaniesz żelki.
Siostra zjada 5/6 łyżek samej wody z zupy i zagryza całą paczką żelków.
M: - Chodź zjesz pierożki.
S: - Nie chcę teraz pierożków, bo ubieram lalki.
M: - Jak zjesz całego jednego pierożka, to dostaniesz coś tam...
Kolacja i inne posiłki analogicznie.

I w ten sposób codziennie karmi córkę. A później dzwoni do wszystkich w rodzinie i płacze, bo mała pewnie choruje na coś, bo nic nie je. I chuda taka...

Niejadek

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 114 (132)