Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

zaszczurzony

Zamieszcza historie od: 1 czerwca 2011 - 18:23
Ostatnio: 3 maja 2018 - 22:59
Gadu-gadu: 11909198
O sobie:

Chcesz poznać szczura bliżej?Bez obaw!Tu bywam:
GG:11909198
www.facebook.com/zaszczurzony - tu FP Zaszczurzonego. ;) Zapraszam. ;)
Mój blog: http://ratgod.blogspot.com/
---
FAQ:
-Czy pójdę na piwo/zaproszę do swojej stacji?
Nie.
-Czy kobieta powinna iść na RM?
Przejdź się po wszystkich miejscach gdzie zatrudnia się RM,sprawdź w ilu zatrudniają kobiety.
-Coś mi się zrobiło-co to?
Nie wezmę odpowiedzialności za twoje zdrowie.
-Dlaczego dziennikarze szukali cię na piekielnych?
Przez jedną z historii.
-Nie przyjechaliście!Czemu!?
RM nie odpowiada za odmowę wysłania karetki.
-Za nieudzielenie pierwszej pomocy coś grozi?
Pierwszej pomocy - nie, pomocy ogólnie Art.162.KK i 93.KW.
-Czemu nie wystawiliście mandatu za bezpodstawne wezwanie?
Ratownik medyczny NIE MOŻE wystawić żadnego mandatu.

  • Historii na głównej: 151 z 163
  • Punktów za historie: 164652
  • Komentarzy: 1824
  • Punktów za komentarze: 17142
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
7 maja 2013 o 4:44

Co do "prawidłowo czy nie" miałem na myśli, że może powinni to zmienić, normalnie, w ustawie. ;) Ale niestety nie ja o tym decyduję. ;)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
7 maja 2013 o 4:42

To nie jest tak żeśmy jej nie pomogli bo zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Zbadaliśmy na tyle ile się dało, załatwiliśmy transport i siedzieliśmy tam z nią. To ona nie bardzo chciała pomocy. ;) Więc określenie: "dobrze, że jej nie pomogliście" ma się raczej średnio do sytuacji. ;)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
7 maja 2013 o 4:39

Nie bierz tego tak do siebie, te wszystkie historie wydarzyły się na przestrzeni wielu lat. To nie jest tak, że poszedłem raz do pracy i miałem pisania na dwa lata (bo tyle mniej więcej tu urzęduję). ;) To nie jest określenie czy ktoś jest "z prawdziwego zdarzenia" czy też nie - nie wiesz skąd jechali, jeśli karetka z Twojego rejonu była zajęta mogła wyjechać z rejonu sąsiedniego (najbliższego ale jednak dalszego). Ale to można sprawdzić jeśli pamiętasz oznaczenie na boku karetki. Nie chcę też podważać umiejętności "kolegów" ratowników bo nie widziałem tego badania to też średnio mogę się wypowiedzieć. Być może wielu moich pacjentów/rodzin pacjentów podobnie wyraziłoby się o nas. ;) W każdym razie trzymaj się i zdrowia dla babci.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
7 maja 2013 o 4:32

A tak na poważnie - nie mam takich uprawnień (bo chyba dziwnie zabrzmiało to co napisałem wcześniej ;)). Zgon może stwierdzić (znaczy się, formalnie i wypisać kartę zgonu... bo zauważyć to i ja zauważe, że nie żyje ;)) lekarz POZ (ale tu zdaje się są jakieś ograniczenia dniowe, jeśli w ciągu miesiąca widział pacjenta), lekarz, który był na miejscu i jakieś tam jeszcze miejscowe lekarzowe jednostki ;) Bo zdaje się niewiele (czyli nic) nie zmieniło się po 2006 roku (wejście w życiu ustawy o rm). Nie zacytuję Ci ustawy, bo zwyczajnie nie pamiętam, ale możesz sobie odgrzebać gdzieś w googlach. :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
6 maja 2013 o 20:38

Traszka robię długie dystanse i uwierz, że nie czuję różnicy po rundce w mieście a w parku gdzie wysypana piaskiem dróżka jest ;)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
6 maja 2013 o 16:40

My mamy powiedziane, że jak jest trup mamy wezwać lekarza - prawidłowo czy nie, mamy tak powiedziane i tak robimy skoro nam każą. Z dziećmi było ok tylko były głodne i lekko odwodnione (nawet matka nie była...). Robiłem edycję żeby bardziej rozjaśnić sytuację i poprawić błędy, ale nie moglem zapisać bo weszło na główną. W każdym razie schodząc zaproponowaliśmy kuratorowi, że obejrzymy chłopaczków. Zgodził się. Trzeba ich było tylko wyszorować, "odrobaczyć" i nakarmić (nawet bardziej byliśmy skłonni ich zawieźć niż matkę, ale kurator powiedział, że skoro nic im nie jest to oni się już tym zajmą w ośrodku). BŁAGAM nie panuj mi! ;)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
6 maja 2013 o 16:15

Von no ja dałem nieco więcej (bodajze ok 300zł), ale biegam w nich już rok (a naprawdę dużo biegam) i nie wyglądają ani troche na zbiegane że tak powiem. :) Są cały czas tak samo wygodne. :) Co jest mi na rękę (nogę ;)) bo nie lubię chodzić po sklepach i nie muszę tam często po buty wracać ;) Ale jak mówiłem - biegam po mieście i czy beton czy kostka czy ubita ziemia - właściwie żadnej różnicy nawet po długim dystansie. Jeśli ktoś naprawdę robi kilometry i lubi to, wtedy z czystym sumieniem polecam zainwestować i skończy się kłopot (oczywiście jeśli ktoś sobie raz na dwa tygodnie pobiega kawałek pod wieczór to się nie opłaca).

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
6 maja 2013 o 11:55

Trochę więcej, fakt, ale warto. To nie buty na jeden sezon nawet dla kogoś kto biega tyle co ja, a komfort biegania zwiększa się o 1000%

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 17) | raportuj
6 maja 2013 o 11:13

Szczerze mówiąc jestem maniakiem biegania, robię bardzo długie dystanse i to bardzo często. I beton przeszkadzał mi póki nie wpadłem żeby kupić dobre buty do biegania... Teraz mi wszystko jedno. Biegam po mieście (nocami bo mniej ludzi) i nie robi mi różnicy powierzchnia.

[historia]
Ocena: 30 (Głosów: 32) | raportuj
6 maja 2013 o 11:10

Szit. No coś mam ostatnio problem z komentarzami... Chciałem napisać tam dalej, że kłania się kawaler po 30 - zaszczurzony. ;)

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
6 maja 2013 o 11:08

Ej :D Nie ładnie, nie ładnie!

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
5 maja 2013 o 23:46

Kuratora miała bo ogólnie była pijaczką... Tylko akurat tego dnia była trzeźwa. I jak pisałem gdzieś w komentarzach to raczej to ona rzygała bo po takiej ilości musiałaby być wysuszona na wiór ;) podejrzewam, że kilka dni z rzędu się jakies żulerskie impry rozgrywały i gospodarz nie dała rady posprzątać przed wizytą kuratora ;) cięzko powiedzieć tak naprawdę, kurator nam wszystkiego też mówić nie mógł

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 19) | raportuj
5 maja 2013 o 14:50

Nie dogadaliśmy się. Kurator i tak musiał tam siedzieć (powtarzam co nam powiedział) i obiecał, że spróbuje babe namówić żeby dała się tam zabrać (nie do psychiatryka żadnego bo z nią wszystko ok poza tym, że była zwykłą pijaczką tylko akurat trzeźwą - po to właśnie miała kuratora, bo chlała tylko podobno długo był spokój i alkoholizm to jej jedyna przypadłość z tego co mówił kurator). Siedzieliśmy tam wystarczająco długo, ileż można siedzieć i prosić się? Podpisała dokument, że nie chce być zabrana i miała do tego prawo (bo czasem ludzie nam odmawiają, mamy taki osoby dokument, w tym dokumencie jest zaznaczone, że została poinformowana o tym co jej zrobią, jakie jest zagrożenie jeśli nie pojedzie, że odmawia dokładnych badań i przewozu do szpitala - odpowiednie punkty zostały odfajkowane), a ja z kolei nie miałem prawa jej tego zabronić. Istnieje możliwość, że kurator później po prostu załatwił transportówkę bo się zgodziła i nie wzywał nas drugi raz bo bez sensu - naszą karetką i tak byśmy jej nie zabrali. Nie zbawię świata, nie sprawię, że ludzie będzie zawsze robili to co dla nich najlepsze. Spełniam tylko swoje obowiązki i nie czuję się winny niezabrania tej kobiety. Ale rozumiem Twoje spojrzenie na sprawę. Być może też bym zastanawiał się czy dobrze postąpiono gdybym to nie ja tam był. Mi się zdarzało zabierać na siłę (nawet pijanych), ale pod warunkiem, że ktoś był ranny i to autentycznie zagrażało jego życiu. Jeśli coś ją wcześniej "zaćmiło" i doprowadziło "samo" do takiego stanu (właściwie to bardziej "mieszkanie" niż ją) to było to wcześniej, a w momencie rozmowy z nami było normalnie. Podjęła decyzje i musieliśmy to uszanować mimo, że już mieliśmy załatwiony transport dla niej. Czasem zwyczajnie nie zmusisz.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
5 maja 2013 o 14:09

Aha i nie była naga, nie miała spodni, ale resztę ciuchów jak najbardziej miała na sobie. Nie mogę edytować komentarzy i takie combo mi wychodzi teraz. ;) Siedzieliśmy tam długo, prośbą ją, groźbą, konsultacja z szefem - nie to nie. Poza tym jakoś we mnie mało współczucia do niej było... Zgotować to sobie - ok. Swoim dzieciom...? Pozwól, że nie odpowiem.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
5 maja 2013 o 14:06

Co do ran - wiem, że w tekście jest błąd, źle naisałem, rana była jedna - pisałem wyżej o tym, że chciałem to poprawić, ale kiedy edytowałem tekst poleciał na głowną i nie zapisała się edycja. :)

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 21) | raportuj
5 maja 2013 o 14:03

Nie została sama sobie, kurator jeszcze tam był (zabrał też stamtąd dzieci). Kobieta kumająco odpowiadała na pytania, odmówiła zabrania, podpisała dokument - na siłę jej nikt nie zabierze, nie jest ubezwłasnowolniona, więc nikt nie może zdecydować za nią. Nie było bezpośredniego zagrożenia życia, to że była brudna i śmierdząca nie znaczy, że umierała. Miała ranę (jedną, na głowie, kilkudniową, ubrania były poplamione krwią, ale kiedy obejrzałem ją z grubsza nie zauważyłem żadnych innych) a ze względu na warunki nie można się spodziewać, że zakażenia by nie było, ale nie krwawiła. Czy rzygi były jej? Nie wiem, podejrzewam, że nie bo inaczej musiałaby być skrajnie odwodniona, a nie była. Dobrze zauwazyłaś, to POZWALAŁO zabrać ją na oddział (co chcieliśmy zrobić załatwiając karetkę T), ale nie ZMUSZAŁO nas do zabrania jej siłą (była przytomna, mieliśmy ją w łeb, związać i przypiąć do noszy?). Kurator twierdził, że będzie próbował załatwić jej jeszcze szpital, spróbuje ją namówić, ale więcej nikt nie zadzwonił, więc nie wiem.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 18) | raportuj
5 maja 2013 o 12:30

Kurde, właśnie chciałem zedytować błąd i w tym momencie poleciało na główną :) Szit :)

[historia]
Ocena: 56 (Głosów: 58) | raportuj
5 maja 2013 o 4:37

Powiem tak: póki ktoś sam dokonuje na sobie takich aktów, to mnie to nie obchodzi. Lubi sobie rzygnąć na stopy? Spoko. Każdy ma jakieś hobby. Co mi do tego? Ale kiedy ktoś skazuje na to osoby trzecie, w tym dzieci, to wtedy to już mnie totalnie wku... Ktoś chce "żyć" w ten sposób? No ok. Ale czemu skazywać na to innych, którzy niekoniecznie mają na to chęć? Lub wręcz przez to nie znają innego życia...

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
3 maja 2013 o 15:51

Popieram bardzo pomaganie takim ludziom (mimo, że jak widać niektórzy to zwykli idioci), ale rada na przyszłość: nigdy nie tracić czujności... Człowiek ranny/półprzytomny/cokolwiek może być niebezpieczny - nawet jeśli to członek rodziny czy inny przyjaciel. Ludzie różnie zachowują się w sytuacji niebezpieczeństwa. No albo są zwyczajnie idiotami.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
30 kwietnia 2013 o 11:44

Bydgoszcz piękne miasto! ;)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
30 kwietnia 2013 o 11:41

O tym pomyślałem ;) Dużo takich historii, być może się też zdarzają. Nas też wzywają do takich gówien, że czasem po dojechaniu na miejsce jedyne czego ma sie ochotę użyć to trupowe wory ;) Najlepiej na wzywającym! ;) No ale jako dentysty nikt mnie jeszcze nie wzywał :D ale co tam, jeszcze wiele lat pracy przede mną :D

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 19) | raportuj
27 kwietnia 2013 o 10:59

Medyków w anglii nie widziałaś... Tam dopiero też tragedia.

[historia]
Ocena: -5 (Głosów: 11) | raportuj
21 kwietnia 2013 o 17:29

Z tego co wiem, psy są przez matki łapane w zęby i żyją. Jak łapiesz psa za kark pokazujesz mu swoją władzę. Kolczatka ma spełniac podobną rolę. Co do kagańca - zgadzam się.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 25) | raportuj
21 kwietnia 2013 o 15:01

Bawi mnie to co piszesz. Bo z jednej strony "rozumiem, że to są tylko zwierzęta, więc nie można za nich ręczyć na 100%, że zachowają się tak albo tak" a za chwilę "wiem, że nie zrobią krzywdy kiedy trzymam je na smyczy" - ale jednak jak piesek podbiegł to mogły mu zrobić krzywdę (bo skoro tak Cię to oburzyło w historii, tresowany uległy pies nawet nie spojrzy na innego psa, który do niego podbiegnie). I znowu - uległy posłuszny pies nawet nie tknie znalezionego cukierka, czekoladki czy innego świństwa.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1071 72 następna »