Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

zirael0

Zamieszcza historie od: 3 czerwca 2011 - 21:32
Ostatnio: 2 lutego 2024 - 11:32
  • Historii na głównej: 7 z 28
  • Punktów za historie: 2338
  • Komentarzy: 228
  • Punktów za komentarze: 1767
 

#91002

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak wiadomo weszły w życie przepisy o pierwszeństwie dla pieszych przed przejściami (pomijam ich sens i logikę, bo mam na to swoje zdanie), ale ostatnio zauważyłem dwa zachowania, jak dla mnie bez sensu:

1: "Metrowiec" - zamiast podejść do krawędzi jezdni, zatrzymuje się toto metr od pasów. I ja, jako kierowca nie wiem czy on sobie stanął bo stanął czy zamierza przechodzić - Tak czy siak muszę się zatrzymać, ale to taka gra "przechodzi czy nie".

2: "Noe" - stoi toto przy przejściu, pusta droga, najbliższe jadące auto dobre 150 m od pasów i zamiast przechodzić, wyczekuje na oddalony samochód żeby ten podjechał pod pasy i się zatrzymał. Dopiero wtedy rusza... (pasy na wysepce, po środku prostego odcinka, centralnie między dwoma skrzyżowaniami, prędkość dopuszczalna 40 km/h).

Pasy zebra przejscia

Skomentuj (58) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 99 (113)

#89879

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mała piekielność:

W popularnym sklepie sportowym chcesz kupić online z wysyłką np. skarpetki.

Zamawiasz je więc bezpośrednio ze sklepu i przychodzą do ciebie w wielkim, nieporęcznym "eko-recyklingowanym" kartonie (który i tak ląduje podarty w koszu).

Te same skarpetki kupione na allegro z oficjalnego profilu tego sklepu sportowego przychodzą w "eko-recyklingowanym" foliowym woreczku zajmującym ułamek miejsca i bez problemu mieszczącym się np. w plecaku czy kieszeni.

Jasne, wiem że jedno jest zamawiane w sklepie gdzie pakują rzeczy w kartony, a drugie z magazynu wysyłkowego, nie zmienia to jednak faktu, że jest to mocno denerwujące.

sklepy_internetowe

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (136)

#85395

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wszelkie granice chamstwa zostały przekroczone.

Jest cmentarz, na cmentarzu grób. Mogiłka jest odwiedzana w miarę regularnie raz-dwa razy w tygodniu, sprzątana, kwiaty i wkłady w zniczach są wymieniane - tak że nie jest to jakiś zapuszczony grób.

Jaką umysłową amebą trzeba być, by zabrać z tego grobu palące się wkłady do zniczy (takie zielone z Biedronki). Same wkłady, nie znicze...

cmentarz grób znicze

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (138)

#84339

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Słowem wstępu: kilka lat temu, gdy jechałem motocyklem przez garb zwalniający, połączony z przejściem dla pieszych, pod przednie koło wbiegł mi pies, co skończyło się wybitym barkiem i drobnymi uszkodzeniami w sprzęcie. Od tego czasu szczególną uwagę zwracam na wszelkiego rodzaju zwierzęta puszczone samopas...

Jadąc dziś na drobne zakupy do centrum miasta, zatrzymałem się by przepuścić jakiś tam samochód na skrzyżowaniu. Na chodniku koło tego skrzyżowania paplały sobie dwie tępe baby z kundlem puszczonym samopas. Kundel oczywiście poczuł wolność, agresję, czy tam głupotę właścicielki i w chwili gdy ruszałem, poszedł ujadając pod moje przednie koło. Instynkt ratowania się zadziałał i praktycznie stanąłem dęba (co ważącym 150+ kilo skuterem, jak dla mnie jest niezłym wyczynem), na co pies odbiegł do właścicielki...

Jedyne co mi przyszło na myśl tuż po zatrzymaniu się to było wydarcie się na tępą babę (miałem uchyloną szybę w kasku).

" - Słyszałaś o smyczy K&#%!???" Po czym ruszyłem co by nie tamować ruchu...

Ja rozumiem "Pimpuś" czy inne tego typu, chodzi koło nogi, czeka, słucha się, ale to tylko zwierzę, u którego może zadziałać instynkt, reakcja na dźwięk wydechu czy po prostu zbieg okoliczności. Zwierzę, które jakby co zapłaci życiem, za głupotę właściciela.

jednoślad pies baby droga

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 99 (125)

#82715

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Temat rzeka - "pedalarze" (bo rowerzyści znają przepisy i się do nich stosują, nie tak jak opisani) na drogach.

Słowem wstępu: swego czasu nasz światły rząd wyszedł (a nieomylne media nagłośniły sprawę) z inicjatywami tak zwanych "kontrpasów rowerowych" - stworzeniem wyznaczonego dla cyklisty pasu pod prąd w ciągu drogi jednokierunkowej. Z tego co się orientuję, to albo to utknęło gdzieś w biurokratycznym szambie, albo zostało dane do dyspozycji zarządcy dróg (który miałby sprawdzać czy wyznaczenie ich nie spowoduje zwiększenia zagrożenia na drodze).
U mnie w mieście większość dróg dojazdowych na rynek miejski jest jednokierunkowa, bez wyznaczonych "Kontrpasów rowerowych".

Co w głowie mają więc ludzie, jadący często z dziećmi (na jednym i więcej rowerów) którzy po prostu jadą pod prąd? Przez ostatni tydzień, zwróciłem uwagę 8 takim "pedalarzom" - co oczywiście spotkało się z wielkim oburzeniem z ich strony i komentarzami "że oni mogą" (gdy pytałem czy są jakieś znaki to oznaczające to dziwnym trafem nabierali wody w usta i pedałowali dalej).

Osobiście mam teorię, że zaczyna działać zasada selekcji nie sprawynch umysłowo osobników ze społeczeństwa, ale kto wie czy to nie pokłosie braku szkolenia z przepisów ruchu drogowego w szkołach, czy też usilne naciski dające "pedalarzom" coraz większe przywileje na drogach...

drogi rowerzyści ruch_drogowy

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 96 (118)
zarchiwizowany

#76078

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracowałem na ochronie. Piekielnych sytuacji było multum, jednak najbardziej piekielny okazał się ON: KIEROWNIK (oficjalnie zwany managerem ochrony - pisane wielkimi literami, bo ON taki WAŻNY).

Pierwsze kontakty (niecałe 3 lata temu), po przejęciu przez NIEGO obiektu były normalne, ot ustaliliśmy co i jak, zaraz załatwił nam (pracowaliśmy we czterech) pełny sort mundurowy i w sumie bezproblemowo koegzystowaliśmy, a ON przypominał o sobie sporadycznie odwiedzając obiekt gdzie pracowałem. Jedynymi momentami gdy do NIEGO dzwoniliśmy były sytuacje ważne (ot coś się popsuło czy potrzebna była jego interwencja - bo brakowało człowieka, czy części munduru), wszystkim innym zajmowaliśmy się we własnym gronie (grafiki, zamiany itp.) - ot błoga monotonia.

Jakiś rok temu coś zaczęło się sypać. Kontrakt z NIM zrobił się utrudniony, nie odbierał telefonów (ani służbowego, ani prywatnych), a o skontaktowaniu się z NIM między piątkiem, a poniedziałkiem można było tylko pomarzyć.
Półtora miesiąca temu poszła wiadomość, że wynajmujący nie przedłuża umowy z właścicielem obiektu. Od tego momentu zaczęła się tragifarsa - mówiliśmy MU o tym, pytaliśmy o jakieś alternatywy dla nas, tylko po to by usłyszeć "spokojnie mam wszystko pod kontrolą". Szkoda gdyż szukać nam jakichś obiektów zaczął na poważnie tydzień przed końcem umowy wynajmu (proponując zawrotną stawkę godzinową) - musieliśmy więc działać za jego plecami samemu szukając jakiejś roboty. Zero zainteresowania, czy jakiejkolwiek chęci z JEGO strony, ale czego wymagać od osoby, która w ochronie ma umowę o pracę, samochód służbowy, urlopy i wolne weekendy, podczas gdy jego pracownicy siedzą po 12 czy 24 godziny świątek, piątek czy niedziela, bez urlopów za śmieszną stawkę godzinową? Najśmieszniejsze jest to że GOŚĆ awansował na managera jakieś 4 lata temu, ze zwykłego ochroniarza...

Ochrona manager psi_los

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (29)
zarchiwizowany

#74905

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Byłem świadkiem wypadku. Miało to miejsce na drodze między dwoma blisko położonymi miejscowościami, w centralnej części Mazowsza (ok. 26km od stolicy).
Zadzwoniłem pod 112 i super zaprojektowany system połączył mnie z dyspozytorem - problem w tym że dyspozytornia, z którą miałem połączenie była w RADOMIU (około 100 km od miejsca zdarzenia...).
Cenne sekundy mijały gdy pani nie mogła znaleźć drogi na której ten wypadek był (podawałem nazwy miejscowości, między którymi był wypadek oraz dokładny numer drogi i kilometr na którym to miało miejsce ze stojącego obok słupka drogowego), by w końcu usłyszeć potwierdzenie wysłania karetki.

Niezrozumiałe dla mnie jest to, że dzwoniąc pod numer alarmowy, system łączy nas z jakąś dziwną, oddaloną placówką, zamiast łączyć z najbliższą bazą ratunkową, przez co traci się mnóstwo czasu, a w takiej sytuacji od czasu może zależeć życie.

słuzba_zdrowia pogotowie straż numer_alarmowy

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 44 (86)

#73144

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po pewnych naprawach w samochodzie, muszę ustawić zbieżność przednich kół. Większość mechaników, którzy potrafią to zrobić w mojej okolicy, akurat teraz pobrało sobie urlopy (co dla mnie samo w sobie jest piekielne, ale mniejsza z tym). Po dalszym poszukiwaniu speca, trafiłem na Stację Kontroli w Tłustych pod Grodziskiem Mazowieckim (podaję specjalnie - byście omijali), która zapewnia taką usługę. Dzień wcześniej podjechałem, grzecznie spytałem, uzyskałem odpowiedź i pocieszony tym faktem, następnego dnia zaraz po otwarciu tegoż przybytku podjechałem. I tutaj:

(W środku siedzi dwóch panów, jeden drugiemu wydaje jakieś tabletki z lekami. Osoby której pytałem nie ma)
- Dzień dobry, chciałbym ustawić zbieżność kół
- Ale co pan chce tak od razu, to trzeba poczekać. - odpowiedział wydający tabletki i kontynuował - Zresztą ja jeszcze kawy nie wypiłem. Ja sobie tu przychodzę wcześniej i się przygotowuję (Do czego? Mówił do mnie czy do swojego fumfla?).
- Bo ja się wczoraj pytałem i ...
-(Wcinając się) A zresztą ja tam nie wiem czy to się da nastawić, czy palnikiem nie trzeba będzie. Tak, że szkoda mojego czasu.

I zapadła cisza. Stoję, czekam, cisza. Odwracam się i wychodzę bez słowa.
To po co on tam siedzi? Przyszedł kawkę pić czy pracować? Nie ogarniam takiego podejścia.

uslugi Stacja Kontroli Pojazdów

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 251 (263)
zarchiwizowany

#60732

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dużo rzeczy na drogach widziałem, myślałem ze nic mnie zdziwi. Ale... Powiedzcie drodzy piekielni, jak bardzo trzeba być pozbawionym wyobraźni, by w czasie skrętu skuterem, na dość ruchliwym skrzyżowaniu w centrum stolicy (wiecie, przejścia dla pieszych, przystanek autobusowy zaraz za skrzyżowaniem itp.), w drugiej ręce trzymać telefon, na drogę tylko rzucając okiem...

kierowca

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 61 (177)
zarchiwizowany

#60045

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Koleje Mazowieckie od jakiegoś czasu chwalą się faktem postawienia siedemdziesięciu kilku biletomatów, mających ułatwić zakup biletów. Dodatkowo na sporej części stacji są kasy i możliwość dokupienia biletu u konduktora - krótko mówiąc jak dla mnie to trzeba się uprzeć by tego biletu nie kupić. Ale jak to wygląda w rzeczywistości?

1. Kasy biletowe. Pomijam obsługę siedzącą tam za karę, lub co zdarza się u mnie plotkującą z koleżankami, czy kwestie związane z drobnymi, problemem są godziny otwarcia. Na moim przystanku kasa otwierana jest 15 minut po pierwszym pociągu, a zamykana 35 minut przed ostatnim... - czyli trzeba planować podróż z wyprzedzeniem, co nie zawsze się udaje.

2. Biletomaty. Fajnie że są, szkoda tylko że są strasznie powolne w działaniu, zawieszają się i od wprowadzenia w obieg nowych banknotów nie przyjmują ich (równocześnie wydając resztę właśnie takimi banknotami...), co jest problematyczne jak człowiek śpieszy się na pociąg, ma odliczoną kwotę i puste konto.

O konduktorach nie wspomnę - na piekielnych i anielskich jest mnóstwo histori o nich.

komunikacja_miejska koleje

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (29)