Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#10045

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed dobrych kilku lat, opowiedziana mi przez ciocię. Słowem wstępu: ciocia prowadziła niegdyś mały sklepik w swojej rodzinnej miejscowości. Było to małe miasteczko, takie, w którym właściwie wszyscy się znają. Sklepik był mały, było tam kilka regałów z jakimiś napojami, słodyczami, pieczywo, jakieś płyny do naczyń itp., owoce i warzywa stały przed wejściem, pod niewielkim daszkiem. Ważne jest też to, że kiedy cioci zabrakło kilku groszy przy wydawaniu pieniędzy, wydawała ze swojego portfela, który zawsze leżał obok kasy. Jako, że sklepik mały, ludzie spokojni, uczciwi, portfelik leżał sobie spokojnie na ladzie.

Przejdźmy do samej historii. Środek lata, wczesne popołudnie. Upał straszliwy. Ruch mały, wszędzie pusto. Ciocia wyszła sobie przed sklep, usiadła na krzesełku i przeglądała jakąś gazetkę. Na niewielki parking po drugiej stronie ulicy podjeżdża samochód- z daleka słychać głośne ''umcy, umcy''. Zatrzymuje się z piskiem, drzwi od strony kierowcy otwierają się, wychyla się jakaś kobitka paląca papieroska. Z samochodu wysiada czwórka chłopaków, w wieku ok. 14, 15 lat i kieruje się w stronę sklepu. Ciocia właśnie rozmawiała przez telefon z synem, który miał jej coś przywieźć. Chłopcy podchodzą, gadając coś do siebie i śmiejąc się głośno, wchodzą do sklepu. Ciocia szybko wstaje i wchodzi. Klienci stoją przy półkach, szepcząc coś między sobą. Biorą coś do picia i podchodzą do kasy. Ciocia kasuje to, otwiera kasę, szuka reszty. No niestety, nie ma drobnych, musi wziąć od siebie. I niespodzianka, portfela nie ma. Szuka dookoła, no nie ma, był przecież. Patrzy na chłopaków, cały czas uśmiechających się słodko.

[C]ciocia- Widzieliście tu portfel? Taki nieduży, brą...
Jeden z chłopców, najwyższy, uśmiechając się wrednie, przerywa- Nie wiedzieliśmy, trzeba było pilnować swoich rzeczy.
I cała czwórka zaczyna rechotać. Bardziej niż pewne, że po prostu go ukradli. Ciocia patrzy, kieszenie w spodniach mają, raczej nie wyglądają na puste.
C: - Słuchajcie, nie żartujcie sobie, wiem, że to wy, mam dzwonić po policję, czy po prostu go oddacie?
Jeden z chłopców: - To sobie dzwoń, nie masz żadnych dowodów, że portfel tu był.

Ciocia już chce sięgać po telefon, kiedy w drzwiach pojawia się jej syn, ze słowami ''Co tam, mamuś, jakiś problem?". Syn wysoki, prawie dwa metry, szeroki w barach, wygląd niemalże szafy pancernej. Do tego kilka tatuaży i łysa głowa.
Chłopcy spojrzeli, zrobili ''oczy jak pięć złotych'', jeden z nich szybkim ruchem rzucił portfel cioci na podłogę. Nie minęła sekunda, jak ich nie było. Rzucili się takim pędem na drzwi, syn, nie wiedząc o co chodzi (pytanie o problem było oczywiście bezpodstawne, spytał tak po prostu), odsunął się, a cała czwórka poleciała do stojącego na parkingu samochodu, wsiedli, i po chwili nie było po nich śladu.
Od tego czasu ciocia nigdy nie kładła portfela na wierzchu.

mały sklepik spożywczo-przemysłowy

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 566 (624)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…