Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#10982

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przychodnia, idę ze skierowaniem od mojej lekarki na jakieś badania profilaktyczne ("Oj, dawno pan nie robił, niech pan zrobi, tak dla świętego spokoju"). Muszę się zarejestrować. Pusto, przede mną stoi przy okienku rejestracyjnym JEDNA osoba - pani [P] koło pięćdziesiątki, na oko - zupełnie normalna, ubrana przeciętnie. Rejestratorka [R] usiłuje się z nią dogadać. Pani ma skierowanie do laryngologa, ale pyta o konkretnego lekarza (powiedzmy pana X).

[R]: Niestety, pan doktor X jest teraz na urlopie, będzie za dwa tygodnie, mogę panią zapisać na poniedziałek 20. czerwca.

[P]: Tak długo trzeba czekać? Nie da się wcześniej?

[R]: Oczywiście, mogę panią zapisać na pojutrze.

[P]: O, to świetnie!

[R]: W porządku, to będzie środa, 8. czerwca, na 10:00, do pani doktor Y.

[P]: Ale ja chciałam do doktora X!

[R] (jeszcze bardzo spokojnie): No ale mówiłam pani, doktor X jest na urlopie.

[P]: A kiedy będzie?

[R] (już lekko prze zęby): W poniedziałek za dwa tygodnie, 20. czerwca.

[P]: A nie da się wcześniej?

[R] (widać, że na granicy wytrzymałości): Proszę pani, doktor X jest na urlopie. Nie ma go. Wyjechał. Może pani przyjść w środę do pani doktor Y albo do pana doktora X, ale dopiero 20. czerwca.

[P]: Za dwa tygodnie? Nie da się jakoś wcześniej?

Tu rejestratorka popatrzyła na panią wzrokiem, w którym widać było pytanie "Za jakie grzechy?!". Po jeszcze kilku chwilach takiej inspirującej wymiany zdań pacjentka wreszcie zgodziła się, że przyjcie w środę do pani doktor Y. Myślałem, że to wreszcie koniec - ale okazało się że byłem naiwny.

[R]: To ja panią zapisuję na środę do pani doktor Y. Może być przed południem?

[P]: Tak, może.

[R]: No to niech będzie dziesiąta, ósmy numerek.

[P] (oburzona): Ale ja na dziesiątą nie zdążę! Bo ja pracuję od siódmej do piętnastej!

[R] (zrezygnowanym głosem): No przecież pytałam panią, czy może być przed południem...

[P] (z miną "Że też wszystko trzeba tłumaczyć dwa razy"): No ale MOŻE być przed południem, tylko nie między siódmą a piętnastą!

Muszę powiedzieć, że słuchając tej rozmowy jednym uchem w tym momencie miałem moment zwątpienia - czy to ja zwariowałem? Pani mówiła tak przekonująco...

Kolejne kilka zdań, stanęło wreszcie na 15:30 ("Jakoś może zdążę") i pani poszła. Kiedy już podchodziłem do okienka, usłyszałem jeszcze jak wychodząc mruczy do siebie: "Kogo oni tu zatrudniają? Ta baba nic nie rozumie, co się do niej mówi... Jakaś kompletna kretynka..."

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 870 (912)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…