Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#11828

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
2 lata temu, w wakacje, miałem praktyki w jednym z banków, ale nie w okienku, czy oddziale. Pracowałem w Centrum Operacji Kartowych w wydziale obsługi kart.

Gdy tam trafiłem, właśnie trwała jakaś duża promocja na karty, już nie pamiętam, na czym ona dokładnie polegała, w każdym razie wnioski o kartę wypełnione przez klienta w oddziale trafiały do nas, a my zakładaliśmy kartę w systemie.

Ja jako praktykant nie miałem swojego konta w odpowiednim programie do tego przeznaczonym, nie miałem nawet bankowego maila, ale też brałem udział w pracach: dzwoniłem po oddziałach, by uzupełniali wnioski, gdyż duża część była niekompletna. Polecenie szefowej było jasne: jeśli nie uzupełnią przez telefon, bo nie są w stanie, nie umieją albo z jakiegokolwiek innego powodu, to wniosek im odsyłamy do uzupełnienia pocztą - wtedy klient dłużej poczeka na kartę, wiadomo, zanim to dojdzie, oddział uzupełni, odeśle, my pewnie nie wprowadzimy od razu, bo było tego za dużo, a jeszcze samo wyrobienie karty sporo trwało, więc większość pań/panów z oddziałów starało się za wszelką cenę uzupełnić, jeśli nie mogli od razu (trzeba było się o coś spytać klienta), to obiecywali oddzwonić i tak też robili.

Ale jedna [P]ani postanowiła się wyłamać. Chodziło o coś, co wymagało potwierdzenia u klienta, nie pamiętam już o co dokładnie. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:

[J]a: Dzień dobry, Grzegorz Pepiński z tej strony, ja dzwonię z Centrum Operacji Kartowych, czy rozmawiam z panią Anną Niekompetentną (nie pamiętam prawdziwych danych, więc będzie tak, w każdym bądź razie dane były na wniosku na pieczątce, więc wiedziałem kogo ścigać)
[P]: Tak, przy telefonie.
[J]: Mam tu wniosek na kartę na nazwisko Kapusiewicz, ale jest on niekompletny. Proszę o uzupełnienie tych danych, gdyż w przeciwnym wypadku będę zmuszony wniosek odesłać pocztą.

Tu następuje kilka minut przepychanek, że pani nie może mnie znaleźć po nazwisku w książce adresowej (co nie było dziwne - jako praktykant nie widniałem w niej), więc ona nie wie, czy ja na pewno jestem z banku. Jak już ją przekonałem, to chciała mi wysłać to maila, którego jako praktykant też nie miałem, zresztą polecenie było jasne, o czym pisałem wyżej. W końcu wróciliśmy do meritum rozmowy, choć ja byłem już nieźle wkurzony, bo wg pani to była moja wina, że nie mam maila i że jej wniosek jest niekompletny.

[P]: Nie mam tych danych.
[J]: To proponuję skontaktować się z klientem i oddzwonić.
[P]: Ale jak to, to ja mam klientowi zawracać głowę, z jakiej racji? Przecież to nie ich wina.
[J]: No nie, to wina niekompetentnej urzędniczki, która nie potrafiła poprawnie wypełnić wniosku, więc skoro nie chce go pani uzupełnić teraz, to zrobi pani to osobiście, bo odsyłam go pocztą.
[P]: Pan mnie obraża, ja złożę na pana skargę, kto jest pana przełożonym?

Podałem nazwisko, pani się rozłączyła.

Poszedłem do szefowej, żeby ją poinformować o całej sytuacji, wzięła moją stroną. A potem okazało się jeszcze, że ten wniosek w ogóle nie kwalifikował się na promocję (nie pamiętam z jakich względów) i pani dostała ochrzan.

Bank

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 89 (139)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…