Będąc w liceum udzielałem korepetycji z matematyki pewnemu chłopakowi z 4 klasy podstawówki. Przypadek beznadziejny - wyraźnie nie chce się niczego nauczyć, cały czas jak próbuję mu coś tłumaczyć wierci się, rozgląda po plakatach na ścianie, zero zainteresowania. Jakoś udawało mi się go utrzymywać na trójkach (wyciągałem go z zagrożenia).
Pewnego razu przyszedłem do niego o umówionej porze, ale chłopaka nie było w domu - grał z kolegami w piłkę na placu. Matka woła go przez okno:
- Michał! Chodź na korepetycje!
- Ja z tym chu*em nie chcę znowu siedzieć! - doleciało w odpowiedzi. Nie wiedział, że już przyszedłem :)
Co dziwne, na korkach zawsze miałem z nim w miarę dobry kontakt, jego rodzice też byli zadowoleni. Tego dnia dostałem podwójną stawkę i gorące przeprosiny, chłopak - obawiam się, że dostał solidne lanie.
Pewnego razu przyszedłem do niego o umówionej porze, ale chłopaka nie było w domu - grał z kolegami w piłkę na placu. Matka woła go przez okno:
- Michał! Chodź na korepetycje!
- Ja z tym chu*em nie chcę znowu siedzieć! - doleciało w odpowiedzi. Nie wiedział, że już przyszedłem :)
Co dziwne, na korkach zawsze miałem z nim w miarę dobry kontakt, jego rodzice też byli zadowoleni. Tego dnia dostałem podwójną stawkę i gorące przeprosiny, chłopak - obawiam się, że dostał solidne lanie.
edukacja
Ocena:
649
(701)
Komentarze