Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#15994

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem ratownikiem.
Swojego czasu, moja dawna pracodawczyni, pani "megawykształcióch" (zawsze mówiła o sobie co to ona nie skończyła, wszystko bzdura, bo ledwo złapała się na ostatnią klasę zawodówki, ale mówiła o sobie pani profesor/doktor/zależy od dnia) postanowiła zaoszczędzić. Zdecydowała, że zastąpi weteranów młódkami zaraz po szkole. No to wiadomo, że zacząłem obawiać się o swoją posadę bo ja już kilka lat za sobą miałem no i pensja wyższa niż podstawa w ratownictwie... Więc obawy były słuszne.

Na początku wzięła się za kierowców karetek i rozporządziła (tak wewnętrznie), że każdy kierowca ma być przynajmniej ratownikiem medycznym po studium dwuletnim. No oczywiście żaden z naszych kierowców nie był ratownikiem, tylko był przeszkolony w ramach pierwszej pomocy, a jeden był strażakiem, ale za to od 20-30 lat jeździli karetkami i całe miasto w malutkim paluszku mieli i zasady jeżdżenia ambulansem również (a to wcale nie jest takie proste jak się wydaje). Jak się rzucało ulicę np. "staszica" to automatycznie wiedzieli gdzie to jest, jak tam dojechać itp. Z nimi było jak kiedyś z taksówkarzami, że zanim zostało się taksówkarzem trzeba było miasto znać na pamięć. Potwierdzam, nasi kierowcy faktycznie znali, bo przez kilka lat współpracy ze mną ani razu nie zabłądzili.
Kierowcy byli już koło 50, każdy, więc nie dała im szans na skończenie szkoły tylko wszyscy polecieli... Na ich miejsce przyszło kilku młodych chłopaków (maksymalna liczba godzin dla kierowcy karetki to 12h, więc na dobę potrzebnych jest dwóch).
Pierwsza wizyta w pogotowiu nowych chłopaków, pierwsze ich pytanie? "Czy karetki mają GPS?"... Jestem ciekaw jak młody chce patrzeć na GPS i jednocześnie pędzić 100 km/h przez miasto, ronda, czerwone światła?? No nieważne, pomyślałem, może ma BARDZO podzielną uwagę?
Ale tak jakoś podpowiedziało mi to, że jest to ewidentna zapowiedź kłopotów. Nie myliłem się...
Chłopaki strasznie się mylili, nie wiedzieli gdzie jechać, potrafili się zwolnić karetką na sygnale(!) na środku drogi bo nie wiedzieli, co dalej. Absurd gonił absurd. Jeden to nawet jeździł z mapą i jak my szykowaliśmy się do wyjazdu on szybko patrzał gdzie w ogóle ma jechać (ten był najrozsądniejszy).

Na łopatki rozłożył mnie jeden z chłopaków, Wojtek. Nie znał nawet sąsiadujących stacji ulic, nie mówiąc o reszcie miasta, wiedział gdzie mieszka, ale już nie bardzo jak ze stacji tam dojechać.
Okazało się, że prawo jazdy zdał za 11 razem! Nie mam nic do osób zdających po X razy, ale nie powinni oni pchać się do prowadzenia pojazdów uprzywilejowanych... Niestety, nasza pracodawczyni wspaniałomyślna, nie zwróciła na to najmniejszej uwagi (a pytanie "za którym razem zdał pan prawo jazdy" powinno być standardowe przy poszukiwaniu kierowcy na karetkę...).

Zdarzały się kolizje, opóźnienia notoryczne, kłótnie z młodymi bo "wiedzą lepiej" i...
...po kilku incydentach postanowiłem złożyć wypowiedzenie w obawie o uszczerbek na zdrowiu psychicznym, lub patrząc na ich jazdę, o własne życie.

Na odchodne usłyszałem od pracodawczyni: "Dobrze, że odchodzisz. I tak bym cię zwolniła, za dużo ode mnie ciągniesz".

Na moje miejsce zatrudniono młodzika, którego nie miał kto uczyć, bo całą stację "wymieniono" na nowych, niedoświadczonych, świeżo po szkole lub jeszcze w trakcie, ale za to pozwalających sobie płacić minimum z minimum...

Dla pomocy, dla zdrowia, dla ludzi...

Dawne pogotowie

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 944 (1014)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…