Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#16519

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako że jestem na małym przymusowym urlopie, przypominam sobie niektóre piekielne historie z przeszłości. Zaznaczam że będzie długi i będzie bardzo szczegółowy wstęp który ma na celu wyjaśnienie wszystkich kwestii.

Zaraz po maturze, dostałem od kuzyna ofertę wyjazdu do kraju tulipanów. Kuzyn ów mieszkał tam już spory czas, zadomowił się, dorobił się dwójki dzieci, a mnie zaprosił żebym sobie dorobił w trakcie najdłuższych wakacji w życiu. Prace miałem nagraną od razu ponieważ owy brat cioteczny odchodził i zaproponował że na wakacje sprowadzi swoją rodzinę czyli mnie. Jako że żył w dobrej komitywie z byłym dyrektorstwem i nie pali za sobą mostów. Zgodzili się. Wypisałem zaświadczenia upoważniające rodziców do składania papierów na studia i w długą do kraju depresji i wiatraków.
Praca była ciężką, a polegała na pracy na taśmie przy sadzonkach kwiatowych. W budynku było 6 taśm, a ludzie przy taśmach byli podzieleni na trzy osobowe zespoły. Jeden zespół układa doniczki na taśmie, drugi wsypuje ziemie, trzeci zasadza roślinkę, czwarty podlewa, piąty zbiera wszystko i pakuje do magazynu. Ja trafiłem do zespołu sadzących owe roślinki, właśnie na miejsce brata.
Dość szybko się zaaklimatyzowałem bo dwójka moich współpracowników była Polakami i kolegami kuzyna, po tygodniu już miałem taką samą efektywność pracy jak oni. Jednak wracając do taśm na naszej taśmie pracowały trzy trójki Polaków, trójka Czechów i trójka Ukraińców. Była także taśma samych Turków, na innej pracowali sami Bługarzy i Romowie, na innych już różne narodowości: Hindusi, Marokańczycy, Słowacy czy Węgrzy, byli także dwaj Holendrzy którzy gdzieś w swoim życiu się pogubili.
Co jakiś czas chodził miedzy taśmami kierownik i mówił, tu dobrze, tu to popraw, tu tamto i owamto. Jak w pierwszym tygodniu dość często zwracał mi uwagę, już w następnych chwalił naszą trójkę, zresztą całą taśmę za bardzo wysoką efektywność i szybkość. Właśnie ten kierownik dla danej taśmy dawał tak zwane małe premię do poborów zazwyczaj 50 czy 100 €. Właśnie w moim pierwszym miesiącu pracy nasza taśma dostała taką premie w wysokości 70 €. Co było dla mnie zaskoczeniem, jednak kierownik zaznaczył że nadrobiliśmy ten tydzień i byliśmy lepsi od drugiej taśmy o 10%.
Tak jak kierownik nas chwalił to Bułgarów i Romów cały czas opieprzał za nie dokładność i wolną pracę. W Lipcu także przodowaliśmy, jednak to komuś się nie spodobało. Po pracy pożegnałem się z kolegami i udałem się piechotą do domu. Zawsze podczas takiego spaceru podsłuchiwałem Holendrów, łapałem słówka i podziwiałem budynki i kanały. Jednak teraz nie było mi to dane. Po oddaleniu się od firmy już na jakiś kilometr, z wnęki miedzy budynkami woła mnie Ivan, jeden ze wspomnianych Bułgarów. Jako że znajomy z pracy, podchodzę pytam co jest (znał trochę angielski chyba jako jedyny z tej paczki Romów i Bułgarów i był chyba ich Hersztem) Było ich tam z 4.
[I]van - Słuchaj nowy! Chcesz jeszcze tutaj popracować?
[J]a -O co Ci chodzi człowieku?
[I] – Teraz mnie posłuchaj. Jest taki system że ja i moja taśma co 2 miesiące ma dostawać premie. Koledzy chyba Cię o tym nie poinformowali. Dlatego ja Cię informuję. Ten miesiąc był wasz, lipiec ma być nasz. Rozumiesz.
[J]- Nie zbyt. Jak będziesz sumiennie pracował wraz ze swoją ekipą to dostaniecie premie. Teraz to wam się nie uda, bo ja jestem w naszej ekipie. – powiedziane w formie żartu.
[I]- Ma nam się udać! Tutaj już pogroził mi nożem.
Cóż pokiwałem tylko głową, bo nie wiedziałem w co uzbrojeni są pozostali i oddaliłem się.
Kuzyn od razu zauważył ze jestem jakiś zasępiony wiec mnie wypytuje i wyciągnął co się stało po pracy. Powiedział że przed moim przyjściem do roboty na miejscu Czechów pracowało 3 wielkich Polaków, każdy ważył około 150kg i był wielkości słonia i nigdy czegoś takiego nie proponowali. Natomiast już od dłuższego czasu są zastraszone linie produkcyjne wielonarodowe gdzie miedzy różnymi pracownikami trudno się dogadać. Poradził mi żeby pracować tak samo. Cóż ja pracowałem tak samo, jednak efektywności na taśmie spadła. Czesi którzy akurat wykładali doniczki trochę zwolnili tempo. Myślałem że popili i teraz trochę wolniej. Jednak jeden, drugi, trzeci dzień pracują jakoś nie mrawo. Oglądam się przez ramię patrzę na Ivana i jego taśmę, a tam wszyscy uśmiechnięci i tylko pogrożono mi palcem. Postanowiłem pogadać z Czechami jako z braćmi, przecież Lech, Czech i Rus byli braćmi z legendy. Na zmianę obiadową schodziła jedna ekipa, po 15minutach mieliśmy wyjść i na nasze miejsce wchodziła inna ekipa tak żeby tylko jedna taśma stała podczas obiadu. Po powiedzeniu mego planu moim grupowym usiadłem razem z Czechami i pytam co się dzieje chłopaki. Jeden z nich był z Cieszyna wiec po Polsku rozumiał i potrafił się komunikować. Od razu zaczęli się wykręcać i takie tam. Postanowiłem zapytać wprost czy coś im nagadał Ivan. Najmłodszy spuścił głowę i już wiedziałem. Zaczynam z nimi gadać że tak nie może być że banda obszczymurków będzie nami rządzić. Wygłosiłem mowę której bym się nie spodziewał po sobie. Powiedziałem że jeżeli wygramy to będą nam chcieli wpieprz*ć, jednak to są Romowie i Bułgarzy, oni są tylko mocni w grupie. Opowiedziałem im że w Białymstoku też się szwendają po mieście Romowie, zaczepiają ludzi, a jak dostaną wpierd*l to od razu są spokojni. Natchnąłem ich do lepszej pracy. Ukraińcy też dostali taką propozycje nie do odrzucenia, jednak jak zobaczyli że kwiaty i tak wolno schodzą z taśmy to nie ingerowali jeszcze bardziej. Czesi podnieśli się z dołka psychicznego i już po przerwie pracowali ze zdwojoną szybkością.

Na następny dzień, zaczepiłem taśmę Słowaków i Węgrów. Pogadałem z nimi chwile i także chcieli przyłączyć się do buntu. Tak codziennie zaczepiałem inne taśmy i wszyscy przyłączyli się do walki z „wielkimi gangsterami”. Przyszedł koniec miesiąca. Kierownik odczytuje rezultaty pracy i znowu nasza taśma na pierwszym miejscu, natomiast nasi koledzy z nożami byli uwaga na ostatnim. Ivan i reszta jego paczki wkurzeni po wsze czasy zapowiedzieli zemstę. Wychodzimy z pracy i co widzimy Ekipę Ivana z nim na czele. Było ich może z 20 kilku czyli koło 2 taśm. Wyszliśmy my i tak stoimy i patrzymy na nich. Ja jako prowodyr mówię, to co będziemy się bić czy nie. To dawaj! Krzyczy do mnie. Twoja ekipa na moją ekipę. Machnąłem ręką za plecami. Na co on zrobił wielkie oczy i wskoczył do najbliższego auta i uciekł. Na następny dzień nikt z jego taśmy w pracy się nie pojawił. Wszyscy przynieśli wymówienie i już Ivana do końca pobytu nie widziałem.

Może nie jest to historia o jakiejś wielkiej piekielności, jednak ludzie trzeba walczyć o swoje, bo jak przyjdzie taki jeden gnojek z drugim i będą chcieli wchodzić Ci na głowę to zanim się obejrzysz będziesz ich niewolnikiem. Walczmy o swoje.

Kwiaty Holandii

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 335 (375)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…