Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#19300

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od kilku lat pracuje jako kierowca w hurtowni spożywczej. Z charakteru pracy wynika konieczność wjeżdżania samochodem dostawczym (wielkości Lublina) w najróżniejsze zakamarki miasta, wszędzie tam, gdzie klienci zapragnęli kiedyś założyć sobie sklep spożywczy.

Zdarzenie miało miejsce rok temu, w listopadzie w mieście T. O sklepie do którego jechałem, słyszałem wcześniej opowieści o jakimś kretynie w żółtym Seacie, który dla żartu zastawiał nim wyjazd naszym czy innym dostawcom i czekał na reakcje, najczęściej jednak uciekał po wezwaniu Policji czy Straży Miejskiej.

Tego dnia pojechałem swoją ulubioną Kia - ze względu m.in. na doskonały skręt kół i małe gabaryty. Zgodnie z ostrzeżeniem, zostałem po 3 minutach zastawiony z tyłu żółtym Seatem, kierowca - młody chłopaczek siedział w aucie i kiwał się w rytm techno, słyszalnego chyba w całym powiecie.

Podszedłem, "zapukałem" w dach prawie i zaproponowałem by odjechał, bo nie mam czasu na żarty. W odpowiedzi usłyszałem "taaa" i tyle. Po 30 sek. "zapukałem" w szybę, bo byłem już nieco poirytowany. Znowu padło "taaa" w odpowiedzi na propozycje, że jeśli nie odjedzie po dobroci to go odholuje osobiście.

Koleś nie przewidział że zostawiłem sobie 1,5 metra do ściany sklepu by wyjechać i ze mam w aucie 3 metry stalowej linki holowniczej, z czasów gdy Kia miała walnięty rozrusznik i inaczej nie odpalała.

Podczepiłem więc linkę do Kia, a potem do jego haka z tyłu, symulując sznurowanie buta. Koleś nie zauważył co mu szykuję. Jak zacząłem wyjeżdżać zza Seata koleś odpalał silnik by mi zajechać - biedny nie zdążył. Przestałem go holować, kiedy po około 10 metrach staliśmy na trawniku. Odczepiłem linkę i puszczając sobie mimo uszu kolesia krzyki, że mnie zniszczy, bo tata w Policji ,a matka to w UM, wyjechałem z trawnika na swoich bliźniakach, a koleżka został, bo się nieco zakopał...

Tu historia mogła by się zakończyć. Ale jednak kierowca Seata postanowił się odgryźć.

Kiedy na drugim końcu miasta, jakieś 6 km od miejsca akcji z holowaniem, zaparkowałem wzdłuż sklepu, znajdującego się na blokowisku i zacząłem nosić towar, zobaczyłem Seata jak parkuje się przodem do mojego tyłu, zostawiając max. 20 cm odstępu, a z przodu miałem znak drogowy. Koleżka nie zgasił silnika i z satysfakcją w oku czekał na moje reakcje. Idąc po fakturę i pieniądze do pracownicy sklepu, zagadnąłem ją tak z marszu, czy na tak odludnym osiedlu maja monitoring, itp. Usłyszałem, że nie, bo spółdzielnia mieszkaniowa biedna, a i właściciel sklepu skąpi na kamery i w efekcie co chwila giną rowery Klientów, wózki sklepowe, itd.

Bogaty w tę wiedzę wsiadłem do Kia, włączyłem przycisk halogenów tylnych - który po włączeniu robił jakieś fiku-miku w instalacji i wygaszał wszystkie światła z tyłu auta, odpaliłem silnik, wrzuciłem wsteczny i cudownie przygrzmociłem w Seata przód.

Po czym wysiadłem i poszedłem zobaczyć jak oberwał Seat koleżki a jak Kia. Zgodnie z moimi obliczeniami w Kia stłukły się tylko klosze lamp schowane w stalowej belce, która nieźle pokiereszowała Seatowi przedni pas. Koleżka wypadł z Seata chwile po tym, bo mu chyba drzwi przyblokowało, zaczął wymachiwać jakiś przedmiotem i drzeć się, że mnie zaje ... . Śmiem wątpić by mu się to udało, bo mając 193 wzrostu i wagę 140 kg plus pamiętając parę rzeczy z woja, po prostu złamałbym mu rękę. Zamknąłem się w kabinie i zadzwoniłem na Policje.

Policjanci po info, że zostałem uderzony w tył auta, koleś wymachuje nożem i mi grozi, a ja obawiam się, że to napad, bo mam przy sobie sporą sumkę za faktury od Klientów, byli na miejscu za 2 minuty i na dzień dobry rzucili kolesia na ziemię.

Na nic się zdały jego opowieści, że to ja cofałem i to moja wina, ponieważ parkowałem na uliczce wzdłuż sklepu, na której odbywa się normalny ruch i wyszło, że koleś nie zachował bezpiecznego odstępu, itd. Kolesia więc zabrali na komendę, Straż zasypała płyny, które wyciekły z Seata, Kia dostała nowiutkie lampy z serwisu, a w tym mieście na T nikt już nie zastawia dostawców dla zabawy - wiem, bo często tam bywam.

sklepy

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1078 (1138)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…