Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#19504

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nasi znajomi mają piątkę dzieci. Sporo, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, prawda?

Zawsze chcieli mieć trójkę - ale za trzecim razem urodziły się im bliźniaki (więc już było czworo), a potem wzięli jeszcze taką małą bidę z domu dziecka, opiekują się nią jako rodzina zastępcza.

On prowadzi własną sporą firmę, zatrudnia kilkanaście osób, zarabia naprawdę dużo - maja ładny, spory dom (bez szaleństw, ale wygodny), dwa auta (bo jak on jest w pracy, to ona musi jakoś z dziećmi się poruszać). Ona "siedzi w domu" (piszę to w cudzysłowie, bo jak się ma pod opieką piątkę dzieci w wieku od 3 do 8 lat to akurat "siedzieć" w ciągu dnia udaje się rzadko) - z wyboru i z własnej woli. Dodam jeszcze, że ona jest już po trzydziestce, ale wygląda bardzo młodo (taki typ urody, takie geny): jak idzie sama bez dzieci, to można pomyśleć że dziewczyna koło dwudziestki - zupełnie nie wygląda na kobietę która urodziła czwórkę dzieci :-)

Zaskakująco często zdarza się, że zupełnie obcy ludzie - gdzieś na ulicy, w sklepie, w centrum handlowym - pozwalają sobie na niegrzeczne, a czasami wręcz chamskie uwagi dotyczące... Tak, zgadliście, ilości dzieci.

Bo bo przecież "wiadomo", że jak ktoś ma piątkę dzieci, to na pewno "z przypadku", pewnie patologia, alkohol, menelstwo i w ogóle dlaczego się gówniarzeria nie zabezpiecza, prawda? Nasza znajoma nauczyła się już na takie teksty nie reagować - bo w końcu po co sobie nerwy strzępić. Ale że jest osobą dość wrażliwą, to potem - żeby odreagować - opowiada nam takie co lepsze scenki...

No i kilka dni temu, scenka w dużym centrum handlowym w Warszawie. Wielki supermarket na A, ludzi sporo, sobotnie przedpołudnie. Nasza znajoma z dzieciakami na zakupach: wózek już dość pełny, starsze dzieci (8 i 6 lat) coś tam pomagają, ale młodsze bliźniaki (3,5 roku) trudno oczywiście opanować, a najmłodsza dziewczynka (ta z domu dziecka,3 lata) też dość żywa.

Cała gromadka ustawia się 2 kolejce do kasy - kolejka średniej długości, na dziesięć minut stania. Starszaki o czymś gadają, znajoma stara się zająć młodszą trójkę tłumacząc im, że po wyjściu ze sklepu spotkają się z tatusiem i pojadą razem bodaj do babci...

A za nimi stoi pan - na oko "byznesmen": elegancki garnitur, na ręku drogi (...) zegarek. Trzydzieści kilka lat, w ręku koszyk z kilkoma butelkami wina i jakimiś drobiazgami. Ponieważ kolejka do kasy nie idzie tak szybko, jakby się chciało, w pewnym momencie "byznesmen" [B] rzuca władczym tonem do naszej znajomej [Z]:

[B] Pani mnie przepuści, ja mam tylko kilka rzeczy, a pani cały wózek.

Znajoma opowiadała potem, że może by go nawet przepuściła, gdyby usłyszała PYTANIE, albo chociaż magiczne słowo "proszę". Ale nie, to najwyraźniej było POLECENIE.

[Z] Przykro mi, ale trochę mi się spieszy.

[B] KOBITO (pisownia dosłowna, ton pogardliwy), ale gdzie ci się niby może spieszyć, widać że jesteś kura domowa, a ja mam PRACĘ! Jak nie pracuję, to tracę! Wejdę przed tobą.

[Z] (Jeszcze dość spokojnie) Proszę pana, stoję w kolejce tak samo jak pan, a w dodatku z małymi dziećmi, przykro mi, ale pana nie przepuszczę. Poza tym z taką ilością rzeczy w koszyku może pan podejść do "szybkiej kasy" (kasy do 10 artykułów), tam będzie znacznie szybciej.

[B] CO?! Ja mam gdzieś chodzić bo ty tak każesz?! Co ty sobie wyobrażasz? Bachorów sobie gówniara narobiła i myśli że ważna! Menelstwo sobie dzieci robi, a potem tacy jak ja muszą to utrzymywać! Pewnie żyjesz z opieki społecznej! (...i jeszcze kilkanaście zdań w tym stylu).

[Z] (zimnym głosem, z trudem panując nad wściekłością) Po pierwsze, nie jesteśmy na "ty". Po drugie, jeśli jeszcze jednym słowem obrazi pan mnie albo moje dzieci, wezwę policję. Po trzecie, BURAKU, nie wyjeżdżaj mi tu z opieką społeczną, bo moja rodzina płaci miesięcznie samych podatków więcej, niż ty zarabiasz przez pół roku. A po czwarte, jak chcesz grać wielkiego biznesmena, to kup sobie PRAWDZIWEGO roleksa, a nie tę nędzną podróbę.

...Cisza...

Twarz pana "byznesmena" nabrała koloru dojrzałych wiśni i już nabierał powietrza żeby powiedzieć coś, co pewnie nie nadawałoby się do druku, ale w tym momencie - co za pech... - do naszej znajomej dołączył jej mąż [M], który przyjechał nieco wcześniej i szukał jej w sklepie.

[M] O, jesteś kochanie... Czyżby ten miły pan miał do ciebie jakąś sprawę?

"Miły pan" momentalnie spokorniał i wyniósł się razem ze swoim garniturkiem i podróbką roleksa na drugi koniec supermarketu.

Być może jego błyskawiczna reakcja była związana z faktem, że mąż naszej znajomej - skądinąd człowiek spokojny, grzeczny, uprzejmy i absolutnie nieagresywny - ma nieco ponad dwa metry wzrostu, na oko drugie tyle na szerokość i waży 140 kilo...

Supermarket na A Warszawa

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 827 (881)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…