Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#19787

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu, podczas mroźnej zimy, Zaszczurzony odpoczywał sobie w trakcie jakże ciężkiej służby na SORze. Chwycił kanapkę i poczłapał dzielnie w stronę gabinetu lekarskiego gdzie mógł w końcu otworzyć do kogoś gębę i porozmawiać z ratowniczką Zosią.

Niestety nie za dużo czasu było do rozmowy bo wezwali Zosieńkę na izbę przyjęć. No więc siedzę sam... Ale Zośka wraca, prowadzi za sobą pana w wieku 41 lat. Pan wyglądał na człeka typowo wyciągniętego z dworu o tej porze roku. Spod czapki, dwóch szalików i niezliczonej ilości swetrów można było dostrzec gdzieś człowieka z wielkim, czerwonym nosem. Panu wyraźnie głupio było zacząć.

P-Widzą państwo... Ja pracuję, no właściwie nie pracuję, śmietniki sobie przeglądałem... A nie ustawili nam w tym roku nic na ogrzanie na ulicy...

W tym momencie wchodzi lekarz, człowiek całkiem miły, ale działający pod wpływem chwili i nie mający nigdy czasu tłumaczyć pacjentom co robi i dlaczego (i w tym objawia się jego piekielność...). Ja biernie przyglądam się pochłaniając kolację.

L-Co jest?
Z-No pan przyszedł, z dworu pielęgniarki mi kazały go ściągnąć.
L-Co panu dolega?
P-Bo jak tam sobie przeglądam to ściągam rękawiczki żeby nie pobrudzić... No i mrozi w palce, mrozi...
Z-Chce pan powiedzieć, że odmroził sobie dłonie?
P-No właściwie tak chcę powiedzieć...

Po chwili trochę żałowałem kęsa, którego wziąłem przed sekundą. Pan ściągnął rękawiczki, co spowodowało u mnie mimowolne i lekkie cofnięcie się przełykanej kanapki... Razem z Zosią i lekarzem tylko wymieniliśmy się spojrzeniami. Dlaczego? Ponieważ spod rękawiczek radośnie przywitały nas odmrożone palce do samych paliczków, czarne bo tkanki dawno obumarły... Gdzieniegdzie pod martwymi tkankami można było dostrzec wesoło spoglądającą na nas kość. Każdy palec trzymał się dosłownie na jednym, martwym ścięgnie. Tak by się chciało zachować profesjonalnie, ale cały profesjonalizm prysnął razem z cofająca się kanapką i otwartą ze zdziwienia gębą.

W końcu panu udało się przerwać zmowę milczenia.

P-Da się coś z tym zrobić?
L-Zosiu, podaj nożyczki.

Doktor chwycił dłonie pacjenta, podciągnął sobie pod sam nos i... Jednym, sprawnym ruchem odciął martwe palce za pomocą nożyczek chirurgicznych.

Zanim się skrzywicie, pana to nie bolało, jego nerwy były kompletnie martwe, nie było możliwości, aby cokolwiek poczuł. Jednak oczy wyszły mu na wierzch.

P-Ale co pan zrobił!?
L-Z tego by już nic nie było...
P-ALE JA LUBIE SWOJE PALCE!

Pan chwycił tym co mu zostało, to co mu odcięto i uciekł z gabinetu.

Jeśli nie jest to dla Was piekielne, to pomyślcie sobie, że ktoś Wam właśnie amputuje dziesięć palców bez ostrzeżenia... Przecież ten człowiek się tego nie spodziewał. Ale ani ja ani Zosia nie zareagowaliśmy bo... My w sumie też nie spodziewaliśmy się takiego obrotu zdarzeń. Lekarz całość skwitował:
- Pff, panikarz. - I wyszedł zostawiając mnie i Zośkę w pełnym osłupieniu.

Pogotowie

Skomentuj (66) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1303 (1375)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…