Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#19788

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Pracuję w Pogotowiu Ratunkowym. Tak tak, to ci od morderstw, utajonych gwałtów i wybuchu elektrowni w Fukusimie, nie wspomnę o okaleczeniu Juranda ze Spychowa...
Czasem, naprawdę w ramach marginesu naszej działalności, zdarza nam się ratować ludzi. No poważnie...

Pewnego razu siedzę ja sobie na dyżurze, niewielkie miasto powiatowe, sobotni wieczór. Nagle dostajemy wezwanie: nieprzytomny, charczy. Daleko, jakieś 15 kilometrów od bazy.
Wyskakujemy, nura do karetki, silnik, gwizdki i cała naprzód! Gnamy przez lokalne autostrady, łebki nam podskakują jak pieskowi na sprężynie, ale ciśniemy. Bo tam nieprzytomny, charczący, bo trzeba ratować. Natychmiast.
Mniej więcej kilometr przed miejscem wezwania, na drogę wyłazi aborygen. Jak to w sobotę, nawalony jak autobus do Lichenia, wyłazi na środek drogi i energicznie zatrzymuje nas machaniem. Hamujemy z piskiem - w końcu nie jeden raz się zdarzyło, że rodzina albo znajomi brali pacjenta na pokład i wieźli na spotkanie - żeby było szybciej.
Stajemy, wyskakuję z wozu i pytam czy to tu i gdzie chory?
Na co piekielny chlor pomiędzy odbekami pyta.... czy podwieziemy go do najbliższej miejscowości, bo zimno???
Zatrzymał karetkę na sygnałach świetlnych i dźwiękowych żeby zabrać się na stopa...

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 742 (790)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…