Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#20655

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opowiem Wam o paskudnym żarcie, który zrobili mojej dziewczynie jej koledzy ze studiów...

Jak niektórzy wiedzą, jestem ratownikiem medycznym, praca dająca ogromną satysfakcję, ale momentami szalenie niebezpieczna. Nie przywiązuję się też za bardzo do telefonu komórkowego, a tym bardziej w pracy, często zostawiam go gdzieś w stacji i nie biorę go na wezwania lub w ogóle zostawiam w domu żeby nie brać do stacji (przeszkadza).
Moja dziewczyna mieszka w mieście oddalonym ok 6h drogi od naszego rodzinnego miasta (studiuje tam).

Pewnego dnia miałem służbę, 24h, ale inaczej niż zwykle, nie od 9 rano do 9 rano, tylko od 21 do 21. Terminarz moich służb wisi u mojej dziewczyny w mieszkaniu (żeby wiedziała w jakie dni się ze mną nie kontaktować bo może mnie nie "zastać"). Jej koledzy wpadli na wspaniały pomysł. Spisali sobie od niej kiedy mam służbę i w dzień mojej służby zadzwonili do niej.

Koledzy-Witam, z tej strony doktor Franciszek Szmigielski. Dzwonię ze szpitala klinicznego Miasta Zaszczurzonego z oddziału Bardzo Niebezpiecznego (chodziło o rodzaj oddziału chirurgicznego) z informacją, że pani partner leży u nas w ciężkim stanie (tu opis moich "uszkodzeń", jeden z nich studiuje ratownictwo, więc wiedzieli co mówić żeby zabrzmiało groźnie).

Mojej dziewczynie zrobiło się słabo. Później padło żeby przyjechała możliwie najszybciej. MD za telefon i dzwoni do mnie, ja nie odbieram bo jestem na wezwaniu. Co robić... Pożyczyła samochód od koleżanki (z którą mieszka) i w drogę. Po drodze zadzwoniła do moich Rodziców, oni nic nie wiedzą, prawie podostawali zawału, że ich syn gdzieś w szpitalu walczy o życie... Dzwoniła do mnie tak dużo, że zanim wróciłem do bazy telefon rozładował się (nie był całkowicie naładowany, więc niewiele mu było trzeba).

Rodzice próbowali dodzwonić się do szpitala, ale jak to do szpitala, nie szło się dodzwonić ani do recepcji ani na Bardzo Niebezpieczny oddział. Dodzwonili się na inny oddział, ale tam nic nie wiedzą. Pojechali do szpitala, tam nikt się nimi nie interesuje, tylko ktoś w kółko powtarza, że sprawdzi czy taki pacjent nie jest operowany...

Moja dziewczyna jedzie czwartą godzinę, Mama wróciła do domu, Ojciec czeka w szpitalu na jakiekolwiek informacje - ciągle jest odsyłany od osoby do osoby, nikt nic nie wie, jeden genialny pielęgniarz nawet stwierdził, że "słyszał o takim pacjencie i wypadku, który się wydarzył"... Dziewczyna dzwoni do kolegi, z którym zawsze mam służbę w tej stacji, ale ten też nie odbiera bo nie ma telefonu w pracy.

Ja w tym czasie nieświadomy tego "co się ze mną dzieje" kończę pracę i zmęczony wracam do domu. Tam niewiele myśląc jem kolację i kładę się spać. Jakieś 1,5 godziny później słyszę szczęk zamka w drzwiach. Zbudzony dziwnym odgłosem idę w ciemnościach w stronę korytarza. Widzę, że ktoś zamierza otworzyć drzwi, łapię za klamkę i pociągam w swoją stronę, nie pomyślałem tylko żeby zapalić światło i moja dziewczyna na widok postaci w ciemności... Zemdlała. Ja zdezorientowany łapię ją. Jak już udało mi się ocucić strasznie się rozpłakała, wtedy opowiedziała mi o całym zajściu. Szybko zadzwoniłem do rodziców poinformować, że nic mi nie jest i takie zdarzenie nie miało miejsca.

Następnego dnia wieczorem zadzwonili do niej wielce rozbawieni koledzy zapytać się czy udało się im ją nabrać... Tak wściekłej jej jeszcze nie widziałem. Teraz przynajmniej wiem, żeby z nią nie zadzierać.

Koledzy

Skomentuj (56) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1166 (1196)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…