Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#22572

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z cyklu polska służba zdrowia po drugiej stronie lustra. (Ale absurd ten sam).

JAK (NIE)PRACOWAĆ Z NFZ.

Powiedzmy, że jesteśmy lekarzem po 6-letnich studiach, odbębniliśmy staż zrobiliśmy specjalizację (stomatolog dwa stopnie specjalizacji robił w około 6-8 lat, że nie wspomnę o protetyce czy endodoncji).
Doświadczenie już mamy, więc idziemy na swoje by wypełnić powołanie nasze i ludzi leczyć, a że idealistą jesteśmy to postanawiamy nawiązać współpracę z NFZ. Jednak jak taką współpracę nawiązać?

Końcem roku każdy taki chętny składa w najbliższym mu oddziale propozycję ofertową, czyli co i za ile będzie robił. Wygląda to następująco (posłużę się tu stomatologią czyli wrażeniami z autopsji). Fundusz posiada cennik usług, usług za które fundusz zapłaci ale za jakąkolwiek inną nie i basta (choćby pacjent błagał, na kolanach klęczał i powiedział, że zrobi wszystko jeśli zrobimy mu tą usługę na NFZ lekarz nie zrobi, bo raz pieniędzy za to nie dostanie, a jeszcze kontrakt mu przepadnie). W cenniku każda usługa posiada pewną określoną wartość punktów. Czyli np za wyrwanie zęba 50 pkt. Ale co to jest ten pkt? Otóż 1 pkt fundusz przypisuje jakąś wartość np 1 zł, w tym przypadku otrzymalibyśmy 50 zł. Kwota znośna i całkiem uczciwa. Proponujemy więc funduszowi, że za 1 pkt weźmiemy 90 groszy. Piszemy więc ładne pisemko o 4 nad ranem, którego wytyczne otrzymaliśmy koło 19 wieczorem, zrozumiawszy je około 2 na 8 musimy mieć pisemko gotowe. Następnie czekamy na decyzję. Jeśli nie mamy błędów formalnych (CUUUD JEST PRZESZŁO) jedziemy na "negocjacje".

"Negocjacje" polegają na tym ,że smutni panowie i panie z oddziału wojewódzkiego, informują nas iż nasza oferta nie została rozpatrzona dlatego, że zaproponowane przez nas groszy 60 (granica rentowności gabinetu) jest ofertą zbyt wymagającą. Dokładają też iż nie spełniamy ich wyśrubowanych standardów, dotyczących jakości usług (lekarz stomatolog pracujący w zawodzie od 18 lat, mający dwa stopnie specjalizacji, specjalizację z protetyki pracujący dla publicznej służby zdrowia od czasów Kas Chorych, mający w ciągu tych 10 lat 20 skarg od pacjentów i wszystkie odrzucone przez NFZ jako bezzasadne) po czym pokazują nam drzwi nie dając dojść do słowa. NFZ locuta causa finita. (Dla ciekawych w ubiegłym roku w tylko w województwie śląskim 570 doświadczonych stomatologów straciło kontrakty, uwzględniono raptem ze 30 odwołań. Efektem był nagły rozrost usług prywatnych i zmniejszenie dostępu do lekarzy).

Jeśli jednak jesteśmy szczęściarzem, który zaproponował te 55 groszy, to czekamy do lutego/marca na podpisanie umowy zwanej przez fundusz kontraktem i wypłatę za wykonane już usługi. Po drodze przekonujemy się iż owe 55 groszy to ciut malutko, więc zamiast plomby, która wytrzyma lat najmniej trzy, robimy taką, która wytrzyma trzy ale miesiące. Chyba, że za materiały do bardziej wytrzymałej zapłacimy z własnej kieszeni (kosztują one dwa-trzy razy więcej ale wytrzymują 12 razy dłużej). Jeśli już podpisaliśmy kontrakt i myślimy że to koniec, to jesteśmy w błędzie. Czas na walenie głową w mur.

MUR NR 1 LIMIT.
Limit to pojecie, które spędza sen z powiek lekarza,limit to liczba pkt jaką lekarz może wyrobić w ciągu roku, za każdy pkt więcej Fundusz nie zapłaci ani złotówki ale lekarz pracować musi. Efekt? W sierpniu umawiamy pacjentów z protezą na styczeń, bo w we wrześniu fundusz nam nie zapłaci, przy czym sierpień to bardzo optymistyczne założenie. Efekt 2? W połowie listopada zamykamy gabinet, by nie musieć pracować za darmo i otwieramy obok drugi, tyle że prywatny.

MUR NR 2 KONTRAKT.
Podpisaliśmy z Funduszem kontrakt na np 3 lata, więc mamy spokój? Co to to nie, końcem grudnia zgłosi się do nas Fundusz informując, iż jeżeli nie podpiszemy aneksu do kontraktu, który podniesie nam stawkę za pkt o 10% ale obniży liczbę pkt na każdą usługę o 20% i o tyle samo limit, to oni rozwiązują z nami kontrakt bez żadnych konsekwencji. Jeżeli przetrwamy i to załatwić może nas milion innych rzeczy.

MUR NR 3 PŁATNOŚCI
W sklepie płacimy przy zakupie, pracownikowi 10 każdego miesiąca, a kontrahentowi tydzień po wystawieniu faktury. A kiedy płaci nam NFZ? Hm... szukamy w kontrakcie... i o mamy. Piękną formułkę iż Fundusz zapłaci nam najwcześniej po upływie dwóch tygodni od zamknięcia okresu rozliczeniowego. Okres rozliczeniowy pokrywa się zawsze z miesiącami kalendarza. Ok, czyli tak koło 14/15 dostaniemy kasę? Kluczowe słowa to "po zamknięciu" i "najwcześniej". Po zamknięciu oznacza iż wysyłamy dane za dany miesiąc do NFZ i czekamy aż PożalSięBoże informatyk do spółki z PSB^2 urzędnikiem je zatwierdzą.A to trwa czasem i dwa tygodnie, najwcześniej zaś moment gdy odsetki na koncie NFZ urosną do wartości 6 w totku. W praktyce pieniądze za luty zobaczymy 1 kwietnia jak nie później, a 1 kwietnia to bardzo dobry termin o wiele lepszy niż 4 maja.

MUR NR 4 KONTROLA
Przeżyliśmy już wszystko, więc myślimy iż nic nas nie zaskoczy? Również i tu NFZ przygotował niespodzianki. Kontrola sprawdzi wszystko ale nie to co powinna. Zmierzy kąt nachylenia biurka, na którym piszecie do płaszczyzny galaktyki, sprawdzi czy stosunek posiadanych spinaczy do liczby urzędników NFZ jest równy liczbie Pi. Ale bez żartów, na dzień dobry kontrola zażąda dokumentów pacjentów, których leczyliśmy przed powstaniem NFZ (WTF?), po czym siądzie nad stosem raportów i sprawdzi czy ich drukowana wersja (w jednym miesiącu drukowaliśmy po około 100 stron *12 msc *5 lat = 6000 stron które i tak mają u siebie w bazie) jest zgodna z elektroniczną (obie generuje system rozliczeniowy). Następnie znajdą nam błąd polegający na tym iż 30 lutego 2006 roku dostaliśmy 0,01 pkt za dużo i zażądają zwrotu nadpłaconej kwoty wraz z odsetkami i karami. Takie 0.01 pkt może kosztować z tysiąc złotych. Rekordzistą był pewien urolog. Przepisał pacjentowi pewien lek. Kontrola pod czujnym okiem jej szefa, z zawodu psychiatry, wykazała iż lek ów się pacjentowi nie należał i już. I walnęła karę taką, że urolog poszedł w ślady pierwszych chrześcijan, tzn sprzedał wszystko co miał i poszedł zapłacić. Dosłownie sprzedał własne mieszkanie, samochód i coś tam jeszcze.
Ktoś chętny na takie ryzyko?

PS.
Mógłbym też opisać problemy z systemem rozliczeniowym ale shadow zrobił to za mnie, jedyne co mogę dodać to stos inwektyw i wyrazić szczerą chęć mordu na autorach tego oprogramowania.

PS 2.
Nie jestem lekarzem lecz jego synem, który przepracował cały okres dorastania w gabinecie. Pisma pisane do NFZ w nocy, by zdążyć je wysłać przed zamknięciem ostatniej poczty, śnią mi się do dziś. Pamiętam jak analizowałem ustawę o NFZ, myślałem, że mi mózg wyparuje. Widziałem tak wiele absurdów publicznej służby zdrowia, że na samą myśl robi mi się niedobrze.

służba_zdrowia

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 548 (624)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…