Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#24022

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielne wspomnienia z okresu mej emigracji zarobkowej do UK, sprzed kilku lat.

Dokonałem tam kilku interesujących spostrzeżeń dotyczących ludzi z którymi przyszło mi wtedy zarabiać tą najniższą brytyjską krajową.

Pracowałem w fabryce czekolady na południu Anglii - praca dawała się lubić, chociaż kilka ciekawych sytuacji wryło mi się w pamięć, dowodząc tego, że głupota jest ponadczasowa.

Od razu mówię - nie chcę uogólniać i karmić stereotypy! Tym niemniej opisuję to co sam widziałem, więc to sprawia, że jestem w stanie wyciągnąć pewną średnią.

1. Anglicy - Lenie śmierdzące. Doskonale umieją udawać pracę. Patrzyliśmy czasami na nich w podziwie - np. wymiana matryc w maszynie, która zajmowała któremuś z nas 3-4 godziny, Anglikowi zajęła cały dzień i jeszcze nie skończył. Nam się nigdy po prostu nie chciało tak guzdrać, bo można było oszaleć z nudów.

2. Anglicy - Dwie Lewe Ręce. Prawdą jest to co się mówi o Polakach, że umieją szybko reagować w sytuacjach wymagających twórczego myślenia, w przeciwieństwie do wyspiarzy. Kiedy zatrzymała się myjnia do matryc, bo jedna z nich spadła i zaklinowała się w "czeluściach" maszyny, kilku Anglików przez pół godziny nie umiało sobie z tym poradzić. Kiedy my z przyjacielem już się w kącie wyśmialiśmy, załatwiliśmy sprawę za pomocą długiego pręta z hakiem w kilka SEKUND. Miny tamtych - bezcenne.

3. Anglicy - Wspaniali Menadżerowie Zasobami Ludzkimi. Panuje tam zasada, że trzeba ZAWSZE PRACOWAĆ. Obojętne, że nie mieliśmy już nic do roboty, bo skończyliśmy wcześniej, wtedy wynajdywano nam nową robotę. Obojętne, że wykonaliśmy pracę na kilka dni do przodu, nikogo to nie interesowało. Ważne było to, że kiedy superwajzer wchodził na salę, KAŻDY MUSIAŁ COŚ ROBIĆ. Efekt? Szybko nauczyliśmy się robić pracę tak wolno jak się dało, żeby nie dostawać w nagrodę za sumienną pracę kolejnych zadań (chociaż nie przebiliśmy tym nigdy Anglików z punktu 1).

4. Anglicy - faworyzujący swoich. W większości Brytyjczycy siedzieli tam na stanowiskach menadżerskich, ale było też kilku na halach fabrycznych. Te osoby miały tam świetne warunki - łaziły z kąta w kąt, pracowały gdy chciały, gdy nie chciały - odwiedzały innych i plotkowały. Dla porównania - kiedy ja na kilka sekund wyszedłem z myjni, żeby zapytać się o coś znajomego pracującego 15 metrów dalej - od razu wezwano mnie na dywanik. Bo nie byłem na swoim stanowisku. Drugi przykład - kiedy Anglik któregoś pięknego dnia przed pójściem do domu zapomniał zakręcić ważny zawór temperaturowy (który nota bene zakręcał codziennie od wielu lat, więc to też coś o nim świadczy) i przez noc w zbiornikach przypaliła się czekolada warta wiele tysięcy funtów, dostał jedynie ustną naganę. Kiedy Polak niechcący przedłużył sobie przerwę o kilkanaście minut, bo siedział w WC z biegunką, omal nie wyleciał z roboty.

I na koniec też coś o naszych:

5. Polacy na Wyspach - jak zawsze cwaniacy. Jako że posiadam CAE (certyfikat językowy, trochę umiem szprechać po angielsku) załatwiałem wielu współpracownikom wizyty w ubezpieczalni po NIN - ichni numer ubezpieczenia zdrowotnego. Wtedy jeszcze nie dało się tego robić w rodzimym języku i wielu miało z tym problem. Do załatwienia takiej wizyty trzeba było wykonać telefon, trwający przynajmniej kilka minut, gdzie podawało się dane osobowe delikwenta, pesel itp, po czym umawiało na spotkanie. Wszystko po angielsku i przerastało to niektórych.
Kiedy się rozniosło, że to załatwiam, nagle stałem się bardzo popularny. Cóż, lubiłem pomagać innym. Przestałem to lubić, kiedy dowiedziałem się co "kochani koledzy" mówili za moimi plecami. Że jestem naiwnym i idiotą, bo pomogłem im za darmo z czymś za co inni biorą pieniądze...
Toteż kiedy przyszedł do mnie następny "kolega" z prośba, aby mu to załatwić a on mi w zamian "kiedyś piwo postawi", odpowiedziałem mu uprzejmie, że z przyjemnością to zrobię. Za pięć funtów plus koszty połączenia telefonicznego. Efekt? Strzelił karpika, obrót na pięcie, nie było go w kilka sekund.
Nikt więcej już do mnie nie przyszedł.

Mógłbym teraz napisać jakiś morał tego wszystkiego, ale napiszę tylko - emigracja rządzi!!!

emigracja

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 193 (225)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…