Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#25689

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu przyszedł do mnie pacjent D. ze "świeżą" cukrzycą. Zaniepokoiło go, że dużo pije, często wstaje do toalety w nocy, nie bardzo ma ochotę jeść i strasznie chudnie. Cóż, w badaniach cukier prawie 400 przy normie do 100. Pojechał do szpitala na diagnostykę, dostał insuliny, pełne szkolenie pt "jak być świadomym cukrzykiem". Regularnie przychodził po recepty na swoje leki. Aż nagle zniknął. Stwierdziłam, że pewnie zmienił lekarza i nie zajmowałam się więcej tematem.

Niestety ostatnio mnie odwiedził. Z powodu niegojących się ran na nogach - tzw. stopy cukrzycowej, typowej dla osób źle leczących cukrzycę.

Wypytałam pana o jego leczenie i wszystko mi opadło...

1. Po dwóch latach leczenia i dobrego samopoczucia D. zaczął szukać czy może jest jakieś inne leczenie, mniej uciążliwe. Trafił na strony homeopatii i znachorów, które to grono zgodnie twierdziło, że oczywiście takie leczenie jest.

2. Pan zapisał się do znanego w okolicy znach... przepraszam, czcigodnego uzdrowiciela, który zwyzywał wszystkich lekarzy, którzy dotychczas leczyli D., kazał odstawić "tę chemię" i zaczął własne czary-mary typu nakładanie rąk. Jedna wizyta - 400zł.

3. W myśl zasady lecz chorobę chorobą (czy jakoś tak) pan D. dostał przykaz picia dużych ilości słodzonej wody (nawet tłumaczył mi, że działało, bo w moczu pojawił się cukier, więc "zaczął się wydalać" - tak naprawdę cukier pojawia się kiedy glukozy we krwi jest tak dużo, że nerki już nie dają rady jej odfiltrować)

4. Oczywiście insuliny poszły w odstawkę jako zła chemia, wizyty u lekarza również. Pana D. nie zaniepokoiło, że gorzej się czuje, bo uzdrowiciel uprzedził, że złe moce opuszczają organizm i to dlatego.

5. Cukru pacjent więcej nie kontrolował, bo znachor powiedział, że każda ingerencja może zaprzepaścić cudowne leczenie i wszystko będzie trzeba zaczynać od nowa.

6. Pana D. zaniepokoiły dopiero rany na nogach, ale uzdrowiciel go uspokoił, bo "przecież nie bolą" (prawda - nerwy w takim stadium są już zniszczone, dlatego chory nie czuje, że kaleczy nogi) i niedługo znikną. Nie zniknęły, zrobiły się większe i zropiały i tylko dlatego pan D. pojawił się w przychodni.

Na wizycie glukometr (jaki bój musiałam stoczyć o to nieszczęsne badanie! Pan D walczył o ciągłość skóry jak o niepodległość) pokazał wynik "HIGH" - czyli poza zakresem (a zakres na naszym glukometrze sięga 600mg).

Wysłałam do szpitala w trybie pilnym. Pan poszedł, dał się zbadać, wysłuchał diagnozy (wskazana amputacja nogi) i... odmówił leczenia, twierdząc, że konowały to tylko szkodzą. Nawet recept ze szpitala nie wziął. Innymi słowy - poszedł się leczyć dalej do "uzdrowiciela".

Pozostało mi czekać na wezwanie od rodziny pana D. do stwierdzenia zgonu.

PS. Znachor bezkarny - w końcu on tylko "radzi", nikt nikomu nie każe go słuchać, nie?

zaścianek

Skomentuj (84) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1215 (1253)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…