Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#27108

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia użytkowniczki Agaaga przypomniała mi bardzo podobną sytuację która miała miejsce ok. 1,5 roku temu. Tym razem ja odpowiedziałem piekielnością na piekielność.

Mój synek miał gorączkę, więc pojechaliśmy do pediatry. Budynek lekarza jest na lekkim odludziu, daleko do przystanku, niewygodne połączenia autobusowe, itp.
Swoje załatwiliśmy, pani doktor przepisała jakieś tabletki i syrop, już idziemy do auta i tak 2m przed autem zatrzymuje mnie z pozoru miła starsza pani. Tłumaczy, że daleko na przystanek, że autobusy źle jeżdżą i czy nie mógłbym jej podwieźć trochę w stronę miasta. No cóż, jechałem i tak w stronę miasta, to kazałem pani wsiadać, po drodze tłumaczyła, że tylko do miasta, bo tam już ma autobus. Wjeżdżamy już praktycznie do miasta, pytam na którym przestanku wysadzić i wywiązał się taki oto dialog.

[J] - Ja
[P] - Pani Piekielna

[J] - Jesteśmy prawie na miejscu, gdzie panią wysadzić?
[P] - Oj wiesz bo ty masz w tym aucie tak wygodnie i ciepło, a autobusy to dużo ludzi, wieje, jeszcze się choroby nabawię...
[J] - Słucham? Co pani przez to rozumie?
[P] - No wiesz, bo ja tu w zasadzie niedaleko mieszkam, mógłbyś mnie podrzucić, taki człowiek jak ty pewnie sobie może pozwolić [...] o tu tu zaraz zakręt będzie do wsi Iksińskiej.
[J] - Moment, moment, rozumiem 5 minut drogi ale do wsi Iksińskiej jest dobra godzina drogi stąd. Koło pani siedzi chore dziecko, które muszę zawieść do domu, a nie urządzać mu przejażdżki, ja za niedługo do pracy muszę iść, a benzyny też mi nikt za darmo nie daje.

Pani zamilkła, ja zjechałem na wysepkę przystanku, proszę panią żeby wysiadła, bo stąd bez problemu dojedzie do domu. Jednak z tyłu cisza. Pani udaje, że nie słyszy. Pierwsza, druga, trzecia próba słowna - nic. Po czwartej odpowiedź:

[P] - Jak się powiedziało, że się zawiezie to się zawiezie. Ja się nigdzie nie wybieram. Ja stąd nigdzie nie wychodzę.

No nic. Nie powiem zagotowało się trochę we mnie, jeszcze z trzy razy poprosiłem o opuszczenie auta, ale nic, zero reakcji. No to sprzęgło, bieg, gaz i jedziemy. Bynajmniej nie do wsi Iksińskiej. Udałem się po prostu w kierunku swojego domu. Pani chyba cieszyła się, z tego, że jedziemy, licząc na to, że rzeczywiście na głupiego trafiła. W pewnym momencie włączyła mi się piekielna strona mózgu. Przyłożyłem telefon do ucha i udając, że dzwonię, powiedziałem coś w ten deseń:

[J do telefonu] - Cześć Bartek, słuchaj twój ojciec ma jeszcze tą firmę pogrzebową ?
[J do telefonu] - To dobrze, słuchaj zróbcie mi tam miejsce w kostnicy bo mam w aucie zwł... to znaczy jeszcze nie zwłoki, ale w każdym razie przygotuj miejsce.

Reakcja Pani z tyłu była dokładnie taka na jaką liczyłem, zaczęła szarpać klamkę (klamki z tyłu mam zablokowane przed otwarciem od wewnątrz ze względu, że dziecko na tyle jeździ :)), wielki lament, że morderca, że księdzu powie, że otwórz te drzwi, itp.

[P] - Morderco! Otwórz te drzwi! Boże! Ja chcę stąd wyjść!
[J] - Teraz to już za późno, już miejsce przygotowane.

Pani z tyłu coś tam jeszcze krzyczała, ja zatrzymałem auto i kazałem jej wysiadać. Tak szybkiej wysiadki i prędkości odejścia od auta ok 60-letniej kobiety, to jeszcze nie widziałem. Chociaż o tyle miły byłem, że wysadziłem przy przystanku.

Dopiero potem mnie naszły myśli, że przesadziłem, itp. Jednak no cóż, odpłacone pięknym za nadobne. :)

służba_zdrowia auto

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1380 (1420)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…