Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#27736

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak wspominałem wcześniej, jestem didżejem ładnych parę lat. Pragnący zaczerpnąć większej wiedzy muzycznej (i nie tylko) zdecydowałem się na studia w naszej pięknej stolicy. Stąd pochodzi piękny okres mojego życia, mianowicie mieszkanie na warszawskiej Pradze. Dla tych, co nie w temacie - Praga to dzielnica delikatnie mówiąc dość "specyficzna", o czym i [J]a przekonałem się dopiero po czasie.

Sobota wieczór. Wbijam do autobusu z walizeczką pełną płytek i jadę do klubu. Na kolejnym przystanku wsiada stereotypowy [P]an, gustujący w ubiorze lekkim i przewiewnym, z obowiązkowymi trzema paskami wzdłuż nogawek spodni. Chyba świeżo od fryzjera, bo i ogolony elegancko, aczkolwiek Pani makijażystka się nie postarała i utworzyła Panu jakieś malowidła w kącikach oczu, coś na wzór łezek. Owy Pan szybko mnie wypatrzył i grzecznym, staropolskim słownictwem, tako do mnie rzecze:

[P]: Dawaj k*rwa walizkę!

Ja nauczony, że to, na co zarobiłem własną pracą, będę bronił do ostatku sił. Dodatkowo, nieznający zasad kultury w dużym mieście grzecznie odmówiłem:

[J]: Spi*rdalaj, tam nie ma nic kosztownego.

Doprawdy, nie wiem kiedy upadłem, ale uwierzcie, że nie potrzeba żadnego lepszego teleskopu, aby ujrzeć gwiazdy. Kątem oka zobaczyłem jedynie Pana [K]ierowcę autobusu (jak się okazało - facet 2m wzrostu i jakieś 150kg wagi), który widząc sytuację, szybko wyskoczył z kabiny i odebrał walizkę miłośnikowi ortalionu. Dodatkowo, podczas wyrzucania go z pojazdu, wymierzył siarczystego kopa.
Wstałem, otrzepałem się i serdecznie podziękowałem Panu Kierowcy, który skwitował:
[K]: Nie ma sprawy, już trzeci raz tego sk*rwiela skopałem.

Niedziela rano. Po imprezie. Wbijam do linii na tej samej trasie i ruszam w drogę powrotną z klubu do domu. Autobus pełny od 12 Pułku Rozwścieczonych Moherów, zapewne udających się na poranną zaprawę. No to stanąłem sobie na końcu i jadę grzecznie. Nie zgadniecie kogo spotkałem dwa przystanki przed moim wyjściem...

W okularach przeciwsłonecznych chodziłem tydzień, walizkę kompletowałem od nowa jeszcze długi czas po zajściu.

Kochana stolica

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 733 (781)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…