Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#28181

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Jestem fanem ratunkowej. Lubię w niej większość. Chwile smutne i radosne.
Bo, niezależnie od tego, jak jest, możemy pomagać innym.
Nie lubię jednego: bezsensownego nadużywania systemu przez ludzi, których egoizm zabiera innym szansę na ratunek...
A jest ich coraz więcej.
Nie ukrywam, że pogotowiarze mają swoje sposoby na oduczenie takich ludków traktowania nas jako taksówki, przychodni na kółkach, czy też - w przypadku SORu - jak lekarzy rodzinnych bez kolejki.
W większości piekielne.
I wiem, że moi zagorzali wielbiciele odsądzą mnie od czci i wiary po tym, co napiszę. Ale co mi tam... Dla Was wszystko.

Często się zdarza, że do ambulatorium zgłaszają się ludkowie z banalnymi otarciami naskórka, czy skaleczeniami. Najczęściej kilkudniowymi.
Żeby dodać dramatyzmu sprawie, w miejscu zadrapania najczęściej powstaje odczyn zapalny w postaci słynnej czerwonej pręgi, idącej nieodmiennie do serca...
Dla zainteresowanych: jest to łagodny odczyn naczyń chłonnych, kompletnie niegroźny.
Ale mit głosi, że dojście pręgi do serca niezawodnie zabija pręgowanego...
Tłumaczenie tego narodowi kończy się zazwyczaj niepowodzeniem: wiedzą lepiej, a ja nie chcę pomóc i już.
Toteż pomagam: proszę, żeby zainteresowany wrócił do domu, wziął czarny mazak i zaznaczył poziom pierwotny pręgi. Potem już tylko musi co pół godziny mierzyć linijką prędkość przesuwu i zaznaczać pisakiem... Jeżeli owa przekroczy 5 centymetrów na godzinę, to zgłosić się ponownie...
Nikt jeszcze nie wrócił, ale wzrosło zapotrzebowanie na zmywacz do markerów...

Kiedyś, w nocy, pojechaliśmy po raz trzeci w ciągu miesiąca do tej samej pani. Niewiasta w wieku średnim, postury ogromnej i o niepohamowanym apetycie.
Do tego, posiadająca kamicę pęcherzyka żółciowego, która wymaga bezwzględnej diety.
Pani dietę miała głęboko, a na operację się nie zgadzała. Regularnie jadała na kolację kilka kotlecików, po czym, koło drugiej w nocy spanikowany mąż wzywał karetkę do umierającej z bólu małżowiny...
Facet naprawdę był troskliwy, pytał jak może pomóc.
Za to pani, nie dość, że wymuszała nasze przyjazdy, nie stosowała się do zaleceń, to sobaczyła nas o wszystko: o zbyt wolny przyjazd, za słabe leki, bolesny zastrzyk i niewłaściwą aparycję - podobno nie wyglądaliśmy na odpowiednio zainteresowanych...
Toteż raz puściły nam zwieracze mentalne.

Podaliśmy zastrzyk, taki jak zawsze. Pretensje też rytualne.
A potem... Na pytanie męża o możliwość pomocy, diabeł podszepnął mi pomysł:
- Proszę wziąć pół litra wody przegotowanej. Ciepłej.
- Tak jest, doktorze!
- Do tego dodać dwie tabletki roztartego między łyżkami środka rozkurczowego.
- Natychmiast!
- I najważniejsze: co kwadrans podawać do picia żonie łyżeczkę od herbaty uzyskanego napoju - żeby żołądka nie podrażnić.
- Oczywiście, dziękuję bardzo!
Wyszliśmy. Ratownik patrzy na mnie cokolwiek dziwnie...
- No co??
- Coś ty za szamaństwo tam odstawił?
- Stary, to proste: musi dostać jeszcze coś rozkurczowego za jakiś czas, tak?
- No tak...
- A teraz pomyśl: co kwadrans 5 mililitrów doustnie... a tego jest pół litra... to o której skończą się leczyć?
- Za jakieś kilka godzin.
- No właśnie. Myślisz, że pani będą smakować następnym razem kotleciki? Po nieprzespanej nocy?

Genialne, prawda?
I piekielne zarazem. :)

służba_zdrowia

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1115 (1169)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…