Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#29365

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, jak Bob Marley uratował co najmniej pięć żyć za jednym zamachem.

Poznań, trasa na Piątkowo. Ograniczenie do 70, ale przestrzegają go tylko rowerzyści (dwa pasy w tą, pas zieleni i dwa pasy w drugą stronę). Na membranie stir it, nie spieszyło mi się, to jechałem sobie /zaledwie/ 70km/h.
Wyjeżdżam zza zakrętu i widzę, że jakaś (pewnie świeżo upieczona) babcia ładuje się na drogę. Z wózkiem. Co istotne - wózek - spacerówka. A to niezbyt się komponuje z w miarę wysokim krawężnikiem. Efekt - przy wchodzeniu na jezdnię dziecko wypadło z wózka. Ja od razu po hamulcach i bach - stoję. METR od dziecka. Wyskoczyłem z auta, sprawdzić czy coś się czasem nie stało (na szczęście lekkie otarcia od upadku) i słyszę babciną tyradę, jakim to złym i okrutnym kierowcą jestem.

- Proszę pani, ja tu pasów nie widzę, więc nie wiem, czemu pani się pod samochody ładuje i do tego z dzieckiem.

- (czerwień straży pożarnej na twarzy) A bo chciałam sobie troszeczkę skrócić.

- Skrócić, to pani mogła w ten sposób życie dziecku. Tam dalej jest przejście podziemne, czasem się przydaje.

- (wiekopomna chwila na piekielnych) Przepraszam.

Pani wsadziła dziecko z powrotem do wózka i poszła dalej, tym razem chodnikiem. Ja odjechałem kawałek i zatrzymałem się w zatoczce, żeby się uspokoić.

Teraz pomyślcie, co by było gdybym (jak inni) miał setkę na budziku... Zmarnowane życie dziecka, moje, babci i rodziców...

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 713 (755)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…