Historia zasłyszana od kolegi, który wykonuje taki sam znienawidzony przez wszystkich zawód jak ja, czyli "Kontroler Biletów".
Parę tygodni temu cała Polska mogła podziwiać film, na którym kontrolerka z Siedlec bierze w łapę od dziennikarza lokalnej gazety. Inny dziennikarz postanowił, że wywoła jeszcze większą aferę. Żeby udowodnić, że wszyscy kontrolerzy to łapówkarze i oszuści, bo nawet w samej stolicy biorą. Jeździł więc kilka godzin po Warszawie z malutką kamerką i czekał aż trafi mu się kontrola. No i trafił. Gdy kontroler podszedł do niego, stwierdził ten że nie ma biletu i poprosił kontrolera o wyjście z nim na przystanek.
[K]ontroler zgodził się wysiąść z [D]ziennikarzem.
[D]-Nie możemy się jakoś dogadać?
[K]-Panie to już nie te czasy, poproszę dokument.
[D]-Ale na pewno nic się nie da zrobić?
Po czym próbuje na siłę włożyć banknot do kieszeni kontrolera.
[K]-Co pan robi? Mam policję wezwać? Poproszę dokument.
Dziennikarz wyciągnął służbowy identyfikator i wskazując na ukrytą kamerkę oznajmił:
[D]-Widzi pan, jestem dziennikarzem z gazety X i piszę artykuł o korupcji wśród kontrolerów. Widzę że w Warszawie pracują tylko ci uczciwi i napiszę o tym artykuł.
[K]-A ja jestem kontrolerem, a pan jechał bez biletu. Poproszę o dokument, ewentualnie pieniądze na opłatę na miejscu.
Dziennikarz zdziwiony postawą (no bo jak to wystawiać "mandat" dziennikarzowi?) dał dokument, po czym dostał od kontrolera wezwanie do zapłaty.
I na co to było?
PS. Dziwne że dziennikarz nie pomyślał że mógł jedynie udawać "gapowicza".
PPS. W gazecie X nie ukazał się żaden artykuł.
Parę tygodni temu cała Polska mogła podziwiać film, na którym kontrolerka z Siedlec bierze w łapę od dziennikarza lokalnej gazety. Inny dziennikarz postanowił, że wywoła jeszcze większą aferę. Żeby udowodnić, że wszyscy kontrolerzy to łapówkarze i oszuści, bo nawet w samej stolicy biorą. Jeździł więc kilka godzin po Warszawie z malutką kamerką i czekał aż trafi mu się kontrola. No i trafił. Gdy kontroler podszedł do niego, stwierdził ten że nie ma biletu i poprosił kontrolera o wyjście z nim na przystanek.
[K]ontroler zgodził się wysiąść z [D]ziennikarzem.
[D]-Nie możemy się jakoś dogadać?
[K]-Panie to już nie te czasy, poproszę dokument.
[D]-Ale na pewno nic się nie da zrobić?
Po czym próbuje na siłę włożyć banknot do kieszeni kontrolera.
[K]-Co pan robi? Mam policję wezwać? Poproszę dokument.
Dziennikarz wyciągnął służbowy identyfikator i wskazując na ukrytą kamerkę oznajmił:
[D]-Widzi pan, jestem dziennikarzem z gazety X i piszę artykuł o korupcji wśród kontrolerów. Widzę że w Warszawie pracują tylko ci uczciwi i napiszę o tym artykuł.
[K]-A ja jestem kontrolerem, a pan jechał bez biletu. Poproszę o dokument, ewentualnie pieniądze na opłatę na miejscu.
Dziennikarz zdziwiony postawą (no bo jak to wystawiać "mandat" dziennikarzowi?) dał dokument, po czym dostał od kontrolera wezwanie do zapłaty.
I na co to było?
PS. Dziwne że dziennikarz nie pomyślał że mógł jedynie udawać "gapowicza".
PPS. W gazecie X nie ukazał się żaden artykuł.
komunikacja_miejska
Ocena:
838
(894)
Komentarze