Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#30592

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Groupon. Niby fajna rzecz…

Znalazłam ofertę metamorfozy w salonie fryzjerskim, gdzieś na Łuckiej. Miało być wszystko: komputerowe dobieranie fryzury, zdjęcie przed, strzyżenie, farbowanie, czesanie, makijaż, zdjęcie po. Full wypas i to za jedyne 129zł zamiast 450! Biorę.

Zapisałam się na wizytę i o wyznaczonej porze zjawiłam się w salonie. Siedzę w poczekalni, ludzi sporo, bo grouponów ponoć sprzedali dużo. W międzyczasie fryzjerzy nas zagadywali, a co byśmy chciały, a jaki kolor, a że mi to by było dobrze w kolorze sarnim (miałam włosy brązowe) itp. Po dwóch godzinach oczekiwania (!) w końcu zostałam zaproszona na fotel. Pan mnie poinformował, że żeby zrobić mi kolor sarni to trzeba będzie zrobić dekoloryzację, a to zajmie jakieś 2 godziny i on teraz nie ma tyle czasu. I że trzeba będzie dopłacić 60zł (cena zależy od długości włosów), bo groupon tego nie pokrywa. Mam się umówić na inny termin. Się trochę zirytowałam, bo przecież sam mówił, że mi ten sarni kolor zrobi i widział, że włosy miałam brązowe. No ale nic. Umówiłam się na inny termin.

O wyznaczonej porze stawiam się na miejscu. Fryzjer mnie poznał, się uśmiechnął, ale muszę czekać bo znowu klientki. Po godzinie siadam na fotel i fryzjer mnie informuje, że on nie ma sarniego koloru, ale może mi zrobić czerwony. Hmm, nie do końca to, o co mi chodziło. To może przyjdę innego dnia, jak kolor już będzie?

O wyznaczonej porze stawiam się na miejscu. Znowu „dzień dobry”, uśmiechy, zapewnienie, że kolor jest. Rewelacja! Po dwóch godzinach siadam na fotel, dekoloryzacja nałożona, mam czekać kolejną godzinę, żeby mój obecny kolor zszedł. Niewtajemniczonym powiem, że dekoloryzacja jest zabiegiem niszczącym włosy bardziej niż farbowanie i trwała razem wzięte.
Po umyciu włosów byłam przerażona tym, co zobaczyłam w lustrze: żółty przeplatany rudymi i brązowymi plamami! Ale podobno to normalne po dekoloryzacji. Fryzjer zaczął mi nakładać „sarnią” farbę i po pokryciu połowy włosów stwierdził, że coś za czerwona wychodzi. Więc dawaj do zmycia. Następna farba to ja już nie wiem co to było, jakiś taki świński blond, ale o tym to się przekonałam już po wysuszeniu włosów. No ale przecież nie powiem, żeby mi jeszcze czwartą farbę nałożył, bo zostanę łysa! Jakoś przeboleję, przemęczę się tydzień, a potem jakiś delikatny szampon koloryzujący czy coś…

To teraz cięcie. Po raz pierwszy miałam włosy obcinane brzytwą!



Makijaż miałam zrobiony na cukierkowo różowo, włosy przesuszone, jak jeszcze nigdy w życiu, kolor okropny, fryzurę taką, że chodziłam w związanych włosach (chociaż nie było za bardzo co zbierać w kucyk). Bo już nie mówię, że o komputerowym dobieraniu fryzury czy jakichkolwiek zdjęciach nie było mowy! I jeszcze za dekoloryzację musiałam dopłacić 80zł; widocznie przez tydzień włosy mi aż tak urosły, że 60zł tego nie pokryje. Się jeszcze potem zastanawiałam po co robili mi dekoloryzację na całych włosach, skoro potem i tak je o połowę skrócili?

Niestety nie byłam wtedy zbyt asertywna i należnej awantury im nie zrobiłam, a szkoda.

Wydaje mi się, że nie byłam jedyną niepocieszoną osobą, bo salon juz nie istnieje. I dobrze! Mam tylko nadzieję, że nie trafię na tego samego fryzjera w jakimś innym miejscu...

Salon fryzjerski na Łuckiej

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 113 (207)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…