Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#32428

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Było sobie małżeństwo. Staż małżeński mieli już dosyć długi, znali się od szkoły średniej, więc wydawałoby się, że znali się na wylot jak łyse konie. Dla obserwatorów z boku (do których i ja należałam) był to udany związek ludzi około trzydziestki. Byli ze sobą, kiedy było biedniej i kiedy stopa materialna im wzrosła, kupili mieszkanie, samochody. Brakowało im tylko dziecka.
I tu pojawił się problem, bo pomimo tego, że obydwoje bardzo chcieli potomka, nie udawało się to. Zaczęło się chodzenie po lekarzach, badania, leczenie. Krzysiek (nazwijmy tak bohatera opowieści) nie ukrywał przed znajomymi, że taki fakt ma miejsce, opowiadał o tym, przejmował się, no widać było, że jego żona ma szczęście, bo małżonek na pewno będzie dobrym ojcem. Wiele czasu i pieniędzy upłynęło i w końcu dobra nowina. Ewa zaszła w ciążę. Bliźniaki. Radość w rodzinie, już niedługo...
Nasza znajomość rozluźniła się około 4 miesiąca ciąży Ewy, bo ja akurat z moim mężem wyprowadziliśmy się z osiedla. Później dotarła do nas wiadomość: w szóstym miesiącu Krzysiek zostawił żonę i odszedł do kochanki, z która spotykał się już od dosyć dawna.
Rozmawiałam z Ewą, pytałam się, dlaczego w takim razie starali się tak o dziecko, skoro on już wcześniej planował odejście. W końcu to nie była wpadka. Jego odpowiedź, przytoczona przez Ewę:
- Bo dzieci są fajne.
Nie jest istotne, bo zapewne padną pytania, że zostawił jej i dzieciom mieszkanie, płacił alimenty (miał z czego). Kobieta poradziła sobie dzielnie, dzieciaki zdrowe i mądre, ale jak nazwać to, co się stało?

rodzina

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 190 (240)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…