Przeżyłam wiele przebojów z kurierami, ale sytuacja z dzisiejszego ranka nigdy nawet nie przyszła mi do głowy.
Znalazłam na parapecie półpiętra paczkę. Sporą, ciężką, waga kuchenna pokazuje prawie 2 kilogramy. Oklejona taśmą firmy kurierskiej z cyferką w nazwie. List przewozowy naklejony na pudełko (zawsze myślałam, że przykleja się je w woreczkach, a nie kartkę luzem) i zalany kawą. Chyba kilka razy, bo kawałka brakowało, a spora część rozpadła mi się w palcach, kiedy próbowałam go odkleić i jakoś wysuszyć. Strona z adresami całkowicie nieczytelna, rozpoznałam tylko, że imię odbiorcy zaczyna się na An-, a ulica kończy na -ego 4. Reszta starta, rozdarta, czarna i lepka.
Nazwa ulicy, przy której mieszkam, bynajmniej nie kończy się na -ego. Wnioskuję, że paczka powinna znaleźć się w zupełnie innym miejscu, tym bardziej, że adresowana chyba do budynku wolno stojącego, a nie mieszkania w bloku. W klatce co prawda są Anny i jeden Antoni się chyba też znajdzie, ale przecież nie będę chodzić od drzwi do drzwi i pytać, czy ktoś czeka na przesyłkę, bo znalazłam.
Zadzwoniłam na infolinię firmy kurierskiej, powiedziałam, co znalazłam. Usłyszałam, że to niemożliwe i żebym podała numer przesyłki. Tylko ciekawe, skąd mam go wziąć, skoro tak samo czytelny, jak wszystko inne. Żaden kurier ani nikt inny po paczkę nie przyjdzie, bo nie i na pewno zmyślam.
Od dzisiaj wszystkie przesyłki będę chyba dostarczać osobiście. Albo gołębiami pocztowymi.
Aktualizacja: paczka odwieziona na policję.
Znalazłam na parapecie półpiętra paczkę. Sporą, ciężką, waga kuchenna pokazuje prawie 2 kilogramy. Oklejona taśmą firmy kurierskiej z cyferką w nazwie. List przewozowy naklejony na pudełko (zawsze myślałam, że przykleja się je w woreczkach, a nie kartkę luzem) i zalany kawą. Chyba kilka razy, bo kawałka brakowało, a spora część rozpadła mi się w palcach, kiedy próbowałam go odkleić i jakoś wysuszyć. Strona z adresami całkowicie nieczytelna, rozpoznałam tylko, że imię odbiorcy zaczyna się na An-, a ulica kończy na -ego 4. Reszta starta, rozdarta, czarna i lepka.
Nazwa ulicy, przy której mieszkam, bynajmniej nie kończy się na -ego. Wnioskuję, że paczka powinna znaleźć się w zupełnie innym miejscu, tym bardziej, że adresowana chyba do budynku wolno stojącego, a nie mieszkania w bloku. W klatce co prawda są Anny i jeden Antoni się chyba też znajdzie, ale przecież nie będę chodzić od drzwi do drzwi i pytać, czy ktoś czeka na przesyłkę, bo znalazłam.
Zadzwoniłam na infolinię firmy kurierskiej, powiedziałam, co znalazłam. Usłyszałam, że to niemożliwe i żebym podała numer przesyłki. Tylko ciekawe, skąd mam go wziąć, skoro tak samo czytelny, jak wszystko inne. Żaden kurier ani nikt inny po paczkę nie przyjdzie, bo nie i na pewno zmyślam.
Od dzisiaj wszystkie przesyłki będę chyba dostarczać osobiście. Albo gołębiami pocztowymi.
Aktualizacja: paczka odwieziona na policję.
Ocena:
748
(808)
Komentarze