Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#34591

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia świeża, że aż parzy.

Często bywam w Urzędzie Gminy, więc odbieram prenumeratę czasopisma "Strażak" dla naszej jednostki. Dziś, jako że zebrało się kilka numerów, poszedłem do naczelnika po klucz do remizy w celu zostawienia tam czasopism.

Idąc do remizy przechodziłem przez kładkę i zobaczyłem bawiące się na niej dzieci. Zwróciłem dzieciakom uwagę żeby zeszły z kładki i nie bawiły się na niej. Po chwili wracam z remizy i przechodzę z powrotem przez kładkę. Nie wiem czy odszedłem na 100m gdy usłyszałem plusk - dzieciaki urządziły sobie konkurs "kto dalej wskoczy na kładkę".

Wróciłem się i patrzę, a tam jeden chłopiec po krocze w mule i po piersi w wodzie. Mówię mu żeby się nie ruszał bo opadnie bardziej i będzie go ciężej wyciągnąć, a sam idę po bosak (remiza jest ok. 100m od tej kładki). Po chwili wracam, a na miejscu jest już ojciec tego dzieciaka. Chłopiec w międzyczasie się wiercił, więc ma już wodę po brodę. Podaję dziecku bosak (dla niezorientowanych http://www.sklepzeglarski.com/images/bosaklobox.jpg - tylko nasze są zaostrzone, ale bez przesady), a ojciec do mnie:
- Czemu podajesz mu idioto ostre, powinieneś urwa tam wejść i go ratować, przecież jesteś urwa, strażakiem. - I dalej w ten deseń tylko z większą ilością mięsa.

W końcu się zdenerwowałem i powiedziałem:
- Nie pasuje, właź pan i go wyciągaj.
Usłyszałem tylko:
- Teraz ci pokażę durny uju jak się to robi.

Jak trzeba było go potem wyciągać, bosak nie był już taki "ostry".

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1087 (1125)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…