Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#34676

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przychodnia.

Przyszedłem do "swojego" lekarza na badanie w związku z niewielkim, ale irytującym wirusem żołądkowym. Mam wizytę umówioną na 10.05, jest 10.01.Pod drzwiami gabinetu "wieczysta" kolejka rozgałęzia się na dwie ławeczki, więc pytam, kto do doktora Piekielnego.

Wszyscy, tylko tak siedli.

Aha.

Doktor zawsze stara się pilnować umówionych godzin i zawsze wywołuje konkretne nazwiska. No to siadam tam, gdzie jeszcze miejsce, i na te parę minut wyciągam książkę. Nagle jednak odzywa się jeden z panów:
- Ale ja jestem ostatni!
- Pan jest na którą godzinę? - pytam.
- Tu nie jest na godziny, tu jest jak się przyjdzie! Za kolejnością! - odparował pan z oburzeniem.

Dołączyła się jeszcze siedząca obok staruszka.
- Bo gdzie by była sprawiedliwość, jakby ten, co ostatni przyszedł, miał wejść przed tym, co siedzi i czeka już!

W następnej sekundzie miałem przed sobą chór staruszków niczym z tragedii Ajschylosa, śpiewających zgodnie o winie, jaką popełnia przychodzący późno, a nie o szóstej rano, karze, czekającej na zaburzających święte prawo ogonka, fatum, które prowadzi do zguby wierzących w system wizyt na godziny oraz sprawiedliwości, nieśmiertelnej wartości kolejki. Trwało to przez jakieś trzy minuty, do 10.05, kiedy drzwi gabinetu się otworzyły... i doktor wywołał moje nazwisko.
Jeden ze staruszków, który siedział najbliżej gabinetu, zastygł w połowie ruchu - zdążył już wstać i usiłował wejść do środka, wymijając lekarza.

W trakcie wizyty żałowałem, że drzwi są od wewnątrz wyciszone.

Przychodnia

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1024 (1070)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…