Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#35461

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiecie czego nie lubię? Jak ktoś wypowiada się na tematy, na które nie ma pojęcia. Żadnego. A udaje najmądrzejszego na świecie. Dla niekojarzących mnie dodam, że jestem ratownikiem i wykładowcą patofizjo i anatomii.

Zapisałem się na kurs - żeby nie było, w ogóle nie związany z medycyną, tylko z moim innym zainteresowaniem. W każdym razie, w grupie było nas 17 osób, a wykładowcą była pani "madżister" (nie żeby coś, ale dosłownie w ten sposób się przedstawiła). Kurs był z dziedziny takiej technicznej, można rzec. Siedziałem sobie na tyłach, nie chciałem przeszkadzać ludziom, którzy wiązali z tym kursem jakieś zawodowe plany (a z tego co wyłapałem z rozmów, większość tak miała, że albo z pracy byli kierowani albo żeby dostać pracę), ja jedynie chciałem poszerzyć swoją wiedzę z tego zakresu dla własnego widzimisia.

Pani zaczyna od tego, że aby zacząć zajęcia jakiekolwiek, musimy poznać podstawowe zasady pierwszej pomocy, żebyśmy w każdej chwili mogli sobie poradzić (głównie miało to się tyczyć poparzeń, głębokich skaleczeń i nieśmiertelnego wentylowania). To też całe pierwsze spotkanie miało skupić się właśnie na tym (90 minut). No to wtopiłem - myślę sobie i kombinuję jak tu się ulotnić, aby nie umrzeć z nudów. Właśnie zaczynam pakować swoje manatki, kiedy słyszę z podium:

M - Jak widzicie po całej sali jest porozstawianych mnóstwo fiolek z gorącymi cieczami, rozgrzanych palników i innych gorących przedmiotów. - Stoję już przy drzwiach i właśnie mam zamiar się ewakuować. - Pamiętajcie, jeśli coś na siebie wylejecie lub poparzycie się ogniem, należy natychmiast ściągnąć materiał z miejsca poparzenia.

Aha! Zostaję. Zbyt ciekawie się tu dzieje. Cichaczem wracam na swoje miejsce na uboczu.

M - Hehe, pan się widzę jednak zainteresował ratowaniem swojej skóry! Hehehehe.

Raczej tym, żeby chociaż jedna osoba po tym kursie jakąś skórę posiadała... - Przebiega mi przez myśl.
Poza kwiatkiem ze zrywaniem ubrań, to według tej pani:

- należy skaleczenie owinąć szmatą, którą akurat mamy pod ręką (czyli uwaloną jakimś smarem, bo oni kluczyk do apteczki mają na portierni - sic!),
- jeśli ktoś straci przytomność a oddycha, wystarczy go odsunąć na bok żeby nikt w niego nie wpadł (no tak, jeszcze by się kto potknął),
- przy wypadku z imadłem -zmiażdżenie- należy zacisnąć je jeszcze mocniej (oczywiście aby zatamować krwawienie...),
- jeśli udałoby się komu uszkodzić tętnicę, np. śrubokrętem powinien natychmiast wyciągnąć go z miejsca uszkodzenia bo dojdzie do zakażenia (widać to bardziej niebezpieczne niż szmata pełna jakichś smarów),
- przy wypadku ze szlifierką można ją wyłączyć dopiero kiedy wypadkowi ulegnie osoba udzielająca pomocy poszkodowanemu (DLACZEGO!?),
- kiedy ktoś wbije sobie drzazgę, należy polać to miejsce gorącym woskiem (na tę okazję w kącie stał karton pełen świeczek - nadpalonych więc rozumiem, że wprowadzili to w życie).

Ogólnie całe przyuczanie w takim tonie. Po cichutku się zgarnąłem i podskoczyłem do sekretariatu, prawie błagając o rozmowę z szefem. Po moim pełnym, bujnym opisie jak to pani chce polewać słuchaczy gorącym woskiem i zrywać materiał z ich popalonej skóry, szefo nie potrafił sobie odmówić posłuchania wykładu swojej pracownicy. Choć teraz przyznam się trochę, że mój opis w sekretariacie brzmiał jak przebieg średniowiecznych tortur niż zwykłe przytoczenie słów pani madżister.

Nie wiem co ta kobieta sobie wyobrażała, tłukąc do głów ludziom takie bzdury, w miejscu gdzie o takie wypadki nietrudno, zwłaszcza jak kumuluje się tam taka grupa laików.

W każdym razie trochę mi głupio, bo na następnych zajęciach już madżi nie było, przyszedł jakiś facet.
Madżi jeśli to czytasz, to ja Piotrek z końca sali, sorry. Ale polewać ludzi gorącym woskiem, serio!?

Kurs

Skomentuj (82) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1609 (1661)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…