Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#35928

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracowałam kiedyś na dziale sprzedaży w pewnym salonie samochodowym. Co jakiś czas trafiał nam się wśród klientów kwiatek bardziej lub mniej piekielny.

Pewnego dnia trafiło do nas małżeństwo, na oko po pięćdziesiątce. Po długiej rozmowie na temat interesującego ich modelu (która już sama w sobie była nieco wyczerpująca ze względu na [PŻ] Panią Żonę) umówiliśmy się na jazdę próbną, którą ci państwo postanowili odbyć następnego dnia.

Zgodnie z umową zjawili się na drugi dzień i zrobiło się wesoło. Jako, że było ich dwoje zaproponowałam, że usiądę z tyłu. PŻ uznała jednak, że nie:
[PŻ] - Niech siądzie z przodu! Ja się nie znam na samochodach!
[Ja] - Rozumiem, ale to jednak pani będzie będzie tym samochodem jeździć, myślę, że warto wypróbować miejsce, na którym pewnie spędzi się dużo czasu, a ewentualnie część drogi przejechać z tyłu, żeby sprawdzić czy kanapa jest wygodna.
[PŻ] - Nie słyszy co mówię?! Niech siądzie z przodu!

Cóż było robić? Zainstalowaliśmy się zgodnie z rozporządzeniem. [PM] Pan Mąż początkowo miał problem z ruszeniem (przyjechali wiekowym już pojazdem, można to zrozumieć).

[PŻ] - Co robisz fujaro? Zepsujesz! Ty nigdy nic nie potrafisz zrobić porządnie!
[Ja] - Proszę się nie denerwować, to się zdarza. Samochód jest nowy, pedały reagują całkiem inaczej, trzeba się przyzwyczaić.
[PŻ] - Co się odzywa niepytana?! Ja mówię! Nie umie to nie umie! Co się czepia?!

Kłócić się nie zamierzałam, facet ruszył, dojechał do bramy, odpuściłam. Postanowił skręcić w prawo.

[PŻ] - Po cholerę jedziesz w prawo?! Po mieście się tłuc będziesz! Ty sobie tam nie poradzisz!
[PM] - Przyjechałem z tej strony, codziennie po mieście jeżdżę, to sobie poradzę...
[PŻ] - G*wno a nie sobie poradzisz! Jeździć nie umiesz, ruszyć nawet nie potrafisz! Kto ci fujaro prawo jazdy dał?! - i dalsze jazgotanie o braku umiejętności męża podczas, gdy on pod nosem:
[PM] - Mi ktoś dał w przeciwieństwie do ciebie wariatko... - czego [PŻ] nie słyszała.

Pojeździliśmy trochę po mieście, pan wyczuł samochód, poczuł się pewniej. Zaproponowałam wyjazd za miasto, żeby mógł sprawdzić samochód na szosie.

[PŻ] - Co mu proponuje?! Po cholerę?! On nas tam pozabija! On jeździć nie umie! Kto go w ogóle do samochodu wpuścił?! Ja tu z tyłu żadnych zabezpieczeń nie mam! Pozabija nas!
[Ja] - Proszę pani, spokojnie, pani mąż doskonale sobie radzi, a dobrze, żeby sprawdził samochód poza miastem, przy większej prędkości.
[PŻ] - Nie radzi sobie! Widziałam jak ruszał! Pozabija nas i to będzie pani wina! Nie trzeba go było wpuszczać! Ja tu nie mam zabezpieczeń!
[Ja] - Jeśli czuje się pani niepewnie, proponuję jednak zamienić się miejscami. Z przodu jest poduszka powietrzna, będzie pani spokojniejsza.
[PŻ] - Co mi tu rozkazywać będzie?! Nigdzie się nie przesiadam! Pozabija nas, a mnie pierwszą, bo ja tu nie mam zabezpieczeń!
[Ja] - Proszę w takim razie przynajmniej zapiąć pasy. (dotychczas pani miała głowę pomiędzy fotelami)
[PŻ] - Niech mi nie rozkazuje! Ja wiem co mam robić! Wracamy!

Na nic zdały się tłumaczenia, prośby, itd. Wróciliśmy. Po powrocie uzgodniliśmy, że państwo się jeszcze zastanowią.
Po godzinie telefon, [PM]. Umówił się na jeszcze jedną jazdę, bez żony. Jazda się odbyła, pan pojeździł poza miastem, zadowolony wstępnie "zaklepał" samochód.
Dzień po tym przyjechał z żoną dopełnić formalności. Wybór koloru - czerwień. I klops.

[PŻ] - Trzeba jeszcze raz próbować! Bo tu nie ma czerwonego!

Nie będę już przytaczać jak mniej więcej wyglądała dyskusja, ale musiał się w nią włączyć nasz mechanik, żeby wyjaśnić [PŻ], że kolor nie ma wpływu na to, jak danym samochodem się jeździ. Nie jestem pewna czy uwierzyła, ale samochód kupili bez kolejnej jazdy próbnej.
Kolejną historią mógłby być odbiór tego auta. ;)

Salon samochodowy

Skomentuj (69) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1145 (1185)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…