Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#36650

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia woodpecker6 przypomniała mi jak to będąc w gimnazjum zostałem pobity. Będzie długo i być może chaotycznie. O Piekielnym Gimnazjum, Policji, Sądzie.

Prolog: Gimbaza
Od rana miałem ciężki dzień, bo jeden z chłopaków z klasy się na mnie uwziął i cały czas mnie wkurzał. Z tego powodu na przerwie przed ostatnią lekcją, po przekroczeniu punktu krytycznego dostałem "małego" rozstroju nerwowego. A wyglądało u mnie tak, że najpierw wpadłem w furię, a potem - gdy spadła adrealina - zacząłem płakać.
Nie udało mi się - niestety - uspokoić do następnych zajęć. Nauczycielka z tego powodu wystawiła uwagę [CH]łopakowi siedzącemu za mną (innemu niż ten wcześniej) myśląc, że to on coś mi zrobił. Próbowałem tłumaczyć, że to nie on, ale nic to nie dało i uwaga została.

Akt 1: Atak
Po zajęciach wracałem sobie do domu - a drogę miałem daleką, bo aż 200 m musiałem przejść - myśląc jedynie o tym by zaraz po powrocie włączyć jakiegoś FPSa i odstresować się, gdy podszedł do mnie od tyłu jakiś gościu (dalej jako [N]), pociągnął za ramie i p********ł mi prawym sierpowym w lewą kość jarzmową tak, że przez siłę bezwładności upadłem. Nie powiem dawniej sporo się biłem i prowokowałem do bójek przez mój niewyparzony jęzor (co nie kończyło się dla mnie zazwyczaj dobrze i kilka razy byłem na izbie przyjęć), ale w tym momencie - jeszcze - myślałem, że nic złego nie zrobiłem i było to całkiem za nic.
Mój najlepszy [P]rzyjaciel widząc to, podbiegł pomóc mi wstać. Powiedział mi, że zna N i że widział go kilka minut wcześniej jak rozmawiał z CH. Nie pamiętam, czy chciał mi pomóc wrócić do domu, ale postanowiłem że sam wrócę co też zrobiłem.

Akt 2: Policja
Powrót rodzinki do domu. Mój tata zazwyczaj spokojny i opanowany człowiek, zdenerwował się jak nigdy dotąd (częściowo z powodu tego, że dwa miesiące wcześniej wróciłem z rozwalonym nosem). Od razu wpakował mnie do samochodu i jedziemy na policję. Po długim czekaniu na korytarzu (tata wypalił w tym czasie ramę fajek) nareszcie można zgłosić sprawę.
Po powiedzeniu, że zostałem napadnięty i pobity, że sam nie znam N i że nie widziałem jego twarzy (bo jak skoro zaatakował mnie od tyłu i jego twarz mi tylko mignęła przed oczami), ale za to mam świadka, który zarówno zna N jak i widział go jak rozmawia przed atakiem z CH (co mogło dawać motyw) pan policjant nie zbyt chętnie chciał przyjąć zgłoszenie, ale jednak przyjął. Podałem również (za zgodą P) imię i nazwisko świadka, z zaznaczeniem by nie było ono upublicznione i by z tego powodu nie miał on nieprzyjemności z tym związanym – na co pan policjant przystał. Została jeszcze obdukcja lekarska – oprócz wielgachnej opuchlizny i podbitego oka na szczęście nic się nie stało.
Wszystko było, więc czekamy na wieści od policji jak dalej sprawa się potoczy.

Akt 3: Sąd
Kilka dni później P mówi mi, że N dowiedział się od POLICJI, że to on jest świadkiem i podobno coś mu groził. Dwa tygodnie później, na dzień przed terminem dostałem list (nie pamiętam już czy był on nawet polecony) z sądu na stawienie się na przesłuchaniu w sądzie.
Trzeba jechać. Na dzień dobry dowiaduję się, że jest również N z matką także na przesłuchanie. No okej. Jak mówiłem nie widziałem twarzy i nie byłem pewny, czy to był naprawdę on. Pani [S]ędzina (?) wyszła z gabinetu na korytarz, przywitała się z wszystkimi i poprosiła do gabinetu tylko N z matką. No to czekamy na korytarzu. Po jakichś 30 minutach, drzwi się otwierają i S nas zaprasza. Na nasze pytanie, czy N wychodzi odpowiedziała, że nie. W gabinecie były dwa fotele dla gości. Zajmowali je N z matką (N nie ustąpił miejsca) i z tego powodu moja mama i tata musieli razem ze mną stać w czasie przesłuchania. Na którym to S zadawała pytania i próbowała mi wmówić, że to nie ja jestem ofiarą a N. Ogólnie czułem się jak oskarżony. Po godzinie przesłuchania (w czasie którego matka N przerywała mi i mówiła jaki to jej syn dobry – mimo że miał już podobną sprawę i groził mu poprawczak), S orzekła, że z braku dowodów i z powodu niskiej szkodliwość czynu umarza sprawę. Pamiętam, że przez cały czas trwania tego „przesłuchania” N uśmiechał się drwiąco.

Epilog:
Jakoś udało mi się przeżyć resztę gimnazjum. P nie miał problemów. Po roku nawet zaprzyjaźniłem się z CH (przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej). To czy N był winny czy nie miałem gdzieś. Ale zawiodłem się wtedy na szkole, która nic nie robiła mimo, że bójki były tam na porządku dziennym oraz na wymiarze sprawiedliwości – jak traktuje się szarego obywatela.

Gimnazjum Policja Sąd

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (30)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…