Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#37968

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ludzka natura pożąda władzy. Pragnienie kontroli i decydowania o działaniach innych jest wpisane w samą istotę człowieczeństwa. Nawet, jeśli można ją poczuć choćby przez minutę...

Mam w CV epizod pracy w Telewizji Polskiej. Nasza ekipa jeździła wtedy trochę z kamerą po kraju - m.in. do wówczas świeżo otwartego Muzeum Powstania Warszawskiego. Wszystko załatwione, umówione z dyrekcją, kustoszami, oprowadzającymi, każdy o nas wie i pomaga, widząc kamery obklejone charakterystycznym, niebiesko-białym logo.

Z jednym wyjątkiem.

W trakcie ujęcia, w środek kadru weszła nagle Pani Sprzątająca. Chustka na głowie, szmata w ręku, w drugiej wiadro z mopem. Nie wypuszczając z dłoni ekwipunku, zapytała głośno grzmiącym głosem KTO TU RZĄDZI. Gdy szefowa ekipy wyszła przed szereg, by dowiedzieć się, o co Pani może chodzić, ta zażądała stosownych dokumentów, uprawniających do filmowania. Równocześnie usiłowała własnym ciałem i dzierżoną szmatą zasłonić jak najwięcej eksponatów, bo przecież ZAKAZ FOTOGRAFOWANIA (sic!) W MUZEUM JEST! (to zresztą nieprawda). Poza tym dowiedzieliśmy się, że eksponatów może dotykać wyłącznie obsługa i zwiedzający, a filmujący już absolutnie nie mogą. Bo tak, bo taki jest regulamin, a poza tym ONA NIE POZWALA.
Szefowa, z trudem powstrzymując śmiech, powiedziała, że wszystkim zainteresowanym już okazała dokumenty i każdy wie o naszej obecności, bo nawet mamy gościnne identyfikatory. Pani Sprzątająca nie uwierzyła.
- JA TO WYJAŚNIĘ W DYREKCJI! - zagroziła i ruszyła przed siebie. Już nie wróciła do końca nagrania.

Innym razem konieczność zdobycia materiału do programu rzuciła nas na Jasną Górę. Tak samo jak wcześniej - wszystko umówione, załatwione. Przeor klasztoru już czeka na nas na parkingu, my dojeżdżamy wielkim, firmowym wozem z ogromnymi napisami "TVP" z każdej strony. Dojeżdżamy już do szlabanu i...

Pan Parkingowy nas nie wpuści. Bo on nie wie, kim my jesteśmy, takim samochodem każdy sobie może przyjechać, on potrzebuje zgody swojego przełożonego. Szefowa i przeor tłumaczą, ba! nawet pokazują mu na liście oczekiwanych, że przyjedzie ekipa telewizyjna. Nie, on nie wierzy. On musi dostać błogosławieństwo od szefa parkingu, bo to jemu podlega, a nie przeorowi, którego zresztą nawet nie zna, bo przecież nie korzysta z parkingu. Po czym zamknął się w budce i zaryglował drzwi, czekając na zgodę szefa.

Staliśmy przed szlabanem pięć minut. Chwilę później do przeora zadzwonił zarządca parkingu z przeprosinami. Następnego dnia, gdy wyjeżdżaliśmy, parkingowy był już inny.

Muzeum klasztor

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 477 (545)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…