Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#39128

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziwni są ludzie. U mnie w mieście co roku w wakacje organizuje się coś w rodzaju kina na świeżym powietrzu. Pod daszkiem instalują ekran i co wieczór wyświetlane są filmy, od filmów klasy Z, po naprawdę niezłe, warte uwagi. Cała akcja jest darmowa toteż przyciąga sporo ludzi. 4 może 5 lat temu wybrałem się na coś takiego zachęcony przez kolegów. Film był głęboko średni, ale atmosfera spodobała mi się bo mimo, że w całym parku osobników różnej płci i w różnym wieku było sporo więcej niż w przeciętnej sali kinowej, to nie było żadnych zakłóceń.
Wybrałem się na to jeszcze kilka razy, bo pomyślałem, że to niezłe miejsce na randkę. ;)

Ale tylko jeden taki wypad zapadł mi głęboko w pamięć. Ogólnie zdarzały się tam mniejsze wypadeczki, a to jakiś chłopiec spadł z drzewa, a to ktoś oblał się wrzącą kawą i takie tam. Drobnostki.
Ale podczas jednego wypadu, w samym środku filmu, dialogi przejętych aktorów przerwał potężny ryk:

- Czy jest tutaj LEKARZ!? Lekarz! Żona zemdlała!

Lekarzem co prawda nie jestem, ale skoczyłem odruchowo w kierunku wołania. Faktycznie, widzę leży babka jak decha między ciasno ustawionymi ławkami. Przepycham ludzi, którym z miejsca akcja na żywo wydawała się ciekawsza niż ta na ekranie i podchodzę do leżącej kobiety.

- Pan jest lekarzem?
- Ratownikiem...
- Chciałem lekarza! - Facet odepchnął mnie i wpadłem pomiędzy kolejne ławki. - Lekarza, a nie jakiegoś ratownika!
- Mogę pomóc zanim przyjedzie pogotowie!
- Żona w ciąży jest! Lekarza! LEKARZA!

Niestety, wśród jakiś 80 ludzi wokół nikt nie zaszczycił pana dyplomem z wydziału lekarskiego tutejszej uczelni, który by go zadowolił. Prawdę mówiąc oprócz mnie i jeszcze jednego chłopaczka nikt nawet nie przyznał, że ma coś wspólnego z medycyną (a widziałem przynajmniej dwie osoby, które kojarzyłem z takim zawodem - wiecie, sporo się jeździ po szpitalach...).

Piekielny w ostateczności nie zgodził się, aby ktoś pomógł żonie i czekał na karetkę. A żonka leżała nieprzytomna (na szczęście udało mi się dostrzec, że oddycha bo szczerze mówiąc trochę mnie to martwiło - nawyk) przez jakieś 7 minut (obok jest pogotowie, dosłownie ulicę dalej).

Myślałem, że facet szału dostanie jak zobaczył, że do parku podjechała karetka i wysiadło z niej dwóch ratowników, z którymi zresztą przywitałem się przyjaźnie. :)

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1374 (1414)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…