Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#41500

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Odwiedziłem dzisiaj rodzinne miasto - spotkałem się z mamą i ciotką u babci... miłe spotkanie - rozmowa, herbata i ciasto - bardzo typowe. Podczas rozmowy ciotka mówi do mojej mamy
"a mówiłaś jak kilka dni temu uratowałaś życie?"
ja w szoku, co się stało? rozmawiam telefonicznie z mamą codziennie ale nic takiego nie słyszałem. Mama nie chciała nic mówić ale w końcu opowiedziała co się stało:
Kilka dni temu była właśnie u babci, pracowała w ogrodzie, grabiła liście kiedy coś usłyszała - skowyt i szczekanie psa. Podeszła do bramki przy ulicy - na przeciw domu jest przystanek autobusowy - na przystanku około 15 ludzi i oni stoją bardzo spokojnie - tak jakby nic się nie działo... ale ten skowyt i zamieszanie nadal słychać. Mama nie wiedziała co robić - niby nic się nie dzieje, ludzie stoją spokojnie ale coś słychać! Wyszła na drugą stronę ulicy i słyszy to bardziej intensywniej, podeszła kilka metrów od przystanku i zobaczyła na podwórku przylegającym do ulicy kobietę leżącą na ziemi, wzywającą pomocy i bedącą atakowaną przez dwa psy!
Tam jest bramka od ulicy, mama chciała tam wejść ale bramka była zamknięta. Mama więc pobiegła przy przystanku aby dostać się tam od głównego wejścia - zatrzymała się na przystanku prosząc ludzi tam stojących:
"Kobieta potrzebuje pomocy! Atakują ją psy! Proszę niech ktoś pomoże! Proszę niech ktoś coś zrobi!"
Nikt się nie ruszył, wszystcy patrzyli gdzieś w dal mimo że musieli słyszeć ten skowyt i krzyki kobiety.
Mama pobiegła sama, wbiegła na podwórko, złapała jakiś patyk leżącay na ziemi i zaczeła nim machać i krzyczeć i jeden z atakujących psów uciekł a drugi na chwile odskoczył.
Mama pomogła sąsiadce wstać i wtedy zobaczyła - pod nią były jej dwa małe pieski - ona je osłaniała swojm ciałem!!!
Złapały te pieski i pobiegły w stronę domu, po drodze mama zobaczyła leżące jabłka i zaczeła nimi rzucać w stronę psa który nadal chciał atakować i w końcu on też uciekł przez luźną sztachetę w płocie.
Kobieta była w szoku, ale cała i zdrowa, jej psy też, sztacheta została dobita, do tego ona ma dwa inne psy - duże i groźne (ale właśnie wtedy były zamknięte w domu) więc ta sytuacja się nie powtórzy.
Moja mama ma 63 lata, rozrusznik serca i 1,60m w obcasach - ale się nie zawachała zaryzykowć aby pomóc osobie w potrzebie - a na przystanku było kilku mężczyzn w sile wieku i kilku w wieku studenckim i nikt się nie ruszył... wszyscy udawali że nic nie słyszą i nic nie widzą.
.
.
.
to się stało w Białymstoku, osiedle Piecz.rki, ulica Włoś..ańska, przystanek "Sk.ep", w środę 17.10. około 9 rano......

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 259 (293)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…