Będąc na spacerze z młodym, weszłam do sklepu po kilka rzeczy. Akurat mieli też drożdżówki z makiem, więc pomyślałam, że wezmę dla męża, bo je uwielbia. Pakuję więc trzy do woreczka, staję przy kasie, ekspedientka kasuje kilka rzeczy, patrzy na te drożdżówki, spogląda to na mnie, to na drożdżówki, to na młodego, śpiącego grzecznie w wózku. Myślę sobie ki czort, znowu "ukradłam coś" bo z wózkiem jestem, czy jak?
[E] A pani karmi piersią?
Rozwalają mnie takie pytania, naprawdę. Każdy niemal od pół roku koniecznie musi wiedzieć, czy karmię piersią. Nie czy jestem zadowolona z życia, z tego że mam dziecko, czy ładnie rośnie, czy często się uśmiecha. Nie. Każdy musi wiedzieć, co robię ze swoimi cyckami...
[J] Tak, a o co chodzi?
[E] To pani nie może jeść tych drożdżówek. Ja pani zamienię na te z serem.
[J] Ale o co chodzi? Dlaczego mi pani będzie zamieniać? Ja chcę te!
[E] Ale pani nie wolno jeść maku, jak pani karmi.
[J] A mogę wiedzieć dlaczego?
No może rzeczywiście nie wolno, to przynajmniej się dowiem. Kolejka za mną na kilka osób, a kasjerka mi chce drożdżówki wymieniać i opowiadać o karmieniu... No ale, posłucham jednego zdania, może dwóch...
[E] Bo z maku się robi narkotyki! (to wypowiedziane było konspiracyjnym szeptem).
Ręce mi opadły.
[J] To liści koki też już mi pani dziś nie daje... - stwierdziłam, czym rozbawiłam kilka osób za mną, a oburzyłam panią ekspedientkę - I drożdżówki niech pani zostawi te.
Jak już pakowałam zakupy i wychodziłam, usłyszałam jak mówi, że niektórzy to się jednak na matki nie nadają...
[E] A pani karmi piersią?
Rozwalają mnie takie pytania, naprawdę. Każdy niemal od pół roku koniecznie musi wiedzieć, czy karmię piersią. Nie czy jestem zadowolona z życia, z tego że mam dziecko, czy ładnie rośnie, czy często się uśmiecha. Nie. Każdy musi wiedzieć, co robię ze swoimi cyckami...
[J] Tak, a o co chodzi?
[E] To pani nie może jeść tych drożdżówek. Ja pani zamienię na te z serem.
[J] Ale o co chodzi? Dlaczego mi pani będzie zamieniać? Ja chcę te!
[E] Ale pani nie wolno jeść maku, jak pani karmi.
[J] A mogę wiedzieć dlaczego?
No może rzeczywiście nie wolno, to przynajmniej się dowiem. Kolejka za mną na kilka osób, a kasjerka mi chce drożdżówki wymieniać i opowiadać o karmieniu... No ale, posłucham jednego zdania, może dwóch...
[E] Bo z maku się robi narkotyki! (to wypowiedziane było konspiracyjnym szeptem).
Ręce mi opadły.
[J] To liści koki też już mi pani dziś nie daje... - stwierdziłam, czym rozbawiłam kilka osób za mną, a oburzyłam panią ekspedientkę - I drożdżówki niech pani zostawi te.
Jak już pakowałam zakupy i wychodziłam, usłyszałam jak mówi, że niektórzy to się jednak na matki nie nadają...
sklepy
Ocena:
861
(931)
Komentarze