zarchiwizowany
Skomentuj
(17)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Zimno jak diabli, miło rozgrzać się obiadem i dlatego przypomniała mi się historia sprzed kilku lat, z dworca.
Stałam sobie z mężem w poczekalni, bo pociąg miał (oczywiście) spore opóźnienie. Ludzi pełno, w pewnym momencie wszedł jeszcze starszy pan (na oko 70 kilka lat) - widać, że biedny, niespecjalnie czysty i chyba bezdomny. Podchodził do każdego po kolei i o coś pytał, a ludzie albo burczeli, że nie, albo całkiem go ignorowali. Byliśmy pewni, że zionie alkoholem i prosi o pieniądze.
Podszedł w końcu do nas, dosyć już zrezygnowany i zapytał, czy nie zechcielibyśmy poczęstować go zupą z dworcowego baru. Był zupełnie trzeźwy i do dzisiaj nie rozumiem, czemu kilka poprzednich osób tak się do niego odnosiło, zwłaszcza, że zupa w tym barze kosztuje raptem około 2 zł.
Poszliśmy do baru, zupa już na stoliku, a on nagle kiwa ręką na kogoś za nami. Podchodzi drugi pan, równie kiepsko wyglądający jak pierwszy i się przysiada. Pytam pierwszego:
Ja: Czemu pan nie mówił, że panów jest dwóch?
On: A bo wie pani, to już nawet o ten jeden talerz wstyd prosić, a i tak ludzie nie dadzą. Jakbym prosił o dwa to jeszcze by policję wezwali, a tak to sobie zjemy we dwóch i się trochę ogrzejemy.
Wróciłam do okienka, zamówiłam drugi talerz zupy, dodatkowe bułki i herbatę. Cieszyli się jak dzieci.
Niby nic, ale piszę to dlatego, że robi się zimno i paskudnie. Zastanówcie się, zanim odmówicie komuś jedzenia.
Stałam sobie z mężem w poczekalni, bo pociąg miał (oczywiście) spore opóźnienie. Ludzi pełno, w pewnym momencie wszedł jeszcze starszy pan (na oko 70 kilka lat) - widać, że biedny, niespecjalnie czysty i chyba bezdomny. Podchodził do każdego po kolei i o coś pytał, a ludzie albo burczeli, że nie, albo całkiem go ignorowali. Byliśmy pewni, że zionie alkoholem i prosi o pieniądze.
Podszedł w końcu do nas, dosyć już zrezygnowany i zapytał, czy nie zechcielibyśmy poczęstować go zupą z dworcowego baru. Był zupełnie trzeźwy i do dzisiaj nie rozumiem, czemu kilka poprzednich osób tak się do niego odnosiło, zwłaszcza, że zupa w tym barze kosztuje raptem około 2 zł.
Poszliśmy do baru, zupa już na stoliku, a on nagle kiwa ręką na kogoś za nami. Podchodzi drugi pan, równie kiepsko wyglądający jak pierwszy i się przysiada. Pytam pierwszego:
Ja: Czemu pan nie mówił, że panów jest dwóch?
On: A bo wie pani, to już nawet o ten jeden talerz wstyd prosić, a i tak ludzie nie dadzą. Jakbym prosił o dwa to jeszcze by policję wezwali, a tak to sobie zjemy we dwóch i się trochę ogrzejemy.
Wróciłam do okienka, zamówiłam drugi talerz zupy, dodatkowe bułki i herbatę. Cieszyli się jak dzieci.
Niby nic, ale piszę to dlatego, że robi się zimno i paskudnie. Zastanówcie się, zanim odmówicie komuś jedzenia.
dworzec
Ocena:
323
(355)
Komentarze